10 lat czekania na 10 lat samotności

Aktualny skład Budki Suflera.
//Źródło: facebook.com/BudkaSuflera

Najwięksi fani Budki Suflera wykazali się nie lada cierpliwością oczekując na kolejny album. Zespół połączył siły z ze swoim byłym wokalistą Felicjanem Andrzejczakiem – legendą polskiej muzyki rockowej. Jego obecność zdecydowanie podniosła prestiż płyty, co mieliśmy okazję usłyszeć w singlu „10 lat samotności”. Jednak na wyżej wspomnianym prestiżu się zakończyło.

6 lutego 2020 roku, Polską wstrząsnęła wiadomość o śmierci znanego kompozytora i założyciela Budki Suflera, Romualda Lipko. Jego odejście poskutkowało odwołaniem trasy koncertowej i nic nie wskazywało na to, że 10 miesięcy później zespół wyda album. Lipko jeszcze za życia pracował wraz z zespołem nad materiałem na nową płytę. Krążek, który ukazał się 20 listopada 2020 roku, niewątpliwie nie wejdzie jednak do panteonu najlepszych albumów Budki Suflera.

Próba odmłodzenia?

Budka Suflera jest zespołem z ponad czterdziestoletnim stażem. Kilkanaście płyt i setki koncertów pozwoliły artystom na wyrobienie i doszlifowanie własnego stylu. Śp. Romuald Lipko, założyciel i wieloletni lider zespołu, Tomasz Zeliszewski i Mieczysław Jurecki to muzycy tzw. „starej daty”. Dziwi więc fakt, że nowa płyta Budki Suflera bardziej przypomina nowe albumy z jednym komercyjnym hitem i „upychaczami”, aniżeli albumy pokroju „The Wall” Pink Floyd, których utwory tworzyły spójną całość. Dzisiaj nie słucha się całych albumów a to single i pojedyncze hity stanowią o rozpoznawalności artysty tudzież zespołu.

Oceniając płytę jako całość, trzeba poruszyć temat kompletnego braku jedności stylu. Od rockowych brzmień, przez pop, elektronikę aż do mieszanki reggae i popu. Przez panujący na krążku chaos gatunkowy bliżej mu do radiowej składanki niż nowego albumu. Możliwe, że zróżnicowanie stylów miało pokazać otwartość grupy na różne rodzaje muzyki. Jednakże efekt wyszedł wręcz przeciwny – płyta męczy. Nie oznacza to, że nie znajdzie się na niej paru dobrych utworów. Jedna, może dwie piosenki mają realne szanse na stanie się hitami, jednakże pozostałe 11 utworów jest kompletnie bezbarwnych, co mocno odbija się na odbiorze płyty jako całości przez jej słuchacza.

Rymy częstochowskie

Po wypuszczonym do internetu singlu „10 lat samotności”, można było sądzić, że Budka Suflera, jako renomowany zespół, zabierze głos w sprawie sytuacji społeczno-politycznej w kraju. Wymowny teledysk, w połączeniu z tekstem, poruszają temat kryzysu, strajków i łamania prawa. Jednak cała para poszła w gwizdek. Pozostałe utwory nie mają głębszego sensu ani przekazu. Obecność Zbigniewa Hołdysa, współzałożyciela zespołu Perfect, w szeregach Budki Suflera napawała nadzieją na głębokie i znaczące teksty. Tak się jednak nie stało i słyszymy piosenki o tańcu pod chmurami.

Poszczególne utwory mogą się podobać. Wpadają w ucho jednak album jako całość męczy i nudzi pomimo wyżej wspomnianej różnorodności. Myślę, że po tak doświadczonym zespole mogliśmy spodziewać się czegoś zdecydowanie lepszego. Najbardziej chyba rani serce brak przesłania płynącego z płyty w tak trudnym dla milionów Polaków czasie.

Paweł ADAMCZEWSKI