Wszystko albo nic

Marco Odermatt na trasie Streif. Fot. Facebook/Hahnenkamm-Rennen Kitzbühel

Narciarstwo alpejskie, a zwłaszcza zjazd, ma wiele wspólnego ze sportem motorowym. Gdy się ścigasz, pragniesz zwycięstwa, chcesz pokonać trasę w jak najkrótszym czasie, próbujesz wybrać optymalny tor jazdy. Walczysz zarówno o odpowiednią prędkość w każdym zakręcie, jak i dobrą przyczepność. Narciarze, podobnie jak kierowcy wyścigowi, zmagają się ze skutkami działania siły odśrodkowej i dużej prędkości. Temu wszystkiemu sprostać musi alpejczyk, jeśli marzy o triumfie w Kitzbühel.

Co roku w połowie stycznia na legendarnej trasie Streif odbywają się zawody, które są najważniejszym wydarzeniem w alpejskim kalendarzu. Impreza w austriackim miasteczku odbywa się od 1937 roku. Od piątku do niedzieli rozgrywane są trzy konkurencje – zjazd, supergigant i slalom.

Trasa ma długość 3312 m, bramka startowa usytuowana jest na wysokości 1665 m n.p.m., a różnica poziomów po dojechaniu do mety to 860 m. Najlepsi zawodnicy na pokonanie tego odcinka potrzebują niecałych dwóch minut. Rekord trasy został ustanowiony w 1997 roku przez Fritza Strobla, który przejechał Streif w 1:51:58.

Rekordzistą w liczbie zwycięstw w Kitzbühel jest natomiast Didier Cuche. Szwajcar stawał na najwyższym stopniu podium aż pięć razy. Każdy triumfator tych zawodów przechodzi do historii światowego narciarstwa, a jego nazwiskiem zostaje nazwana jedna z gondoli, która dowozi narciarzy na górę.

Wszystko zaczyna się niemal na szczycie góry Hahnenkamm. Już od samego startu zawodnicy muszą być niezwykle skoncentrowani, bo od pierwszego skoku – „Pułapki na myszy” – dzieli ich tylko 160 m. Narciarze w około osiem sekund rozpędzają się do 85 km/h i pokonują w powietrzu prawie 80 m. Zwykle starają się polecieć krócej, by wylądować na ścianie o 85% nachyleniu. W tym miejscu najdrobniejszy błąd może kosztować nie tylko sekundy, ale i zdrowie, a nawet życie.

Tuż po skoku na zawodników czeka sekwencja zakrętów zwana „Karuzelą”. Alpejczycy zaczynają od skrętu w lewo, by następnie skręcić o 180 stopni w prawo. Streif jednak nie odpuszcza i kilka sekund później pojawia się najbardziej oblodzony fragment trasy – Steilhang. Zaraz za nim położony jest Gschoess, 650-metrowy najwęższy i jedyny płaski odcinek. Po wyjeździe z łatwiejszej części narciarze po raz kolejny przelatują kilka metrów i skręcając, wjeżdżają na „Starą ścieżkę” – stok o nachyleniu 45%.

Stamtąd zawodnicy dojeżdżają do Seidelalmsprung – garbu oznaczającego połowę trasy. Kluczowe jest odpowiednie ułożenie się przed skokiem, aby następnie móc poprawnie wejść w sekwencję skrętów przed legendarnym Hausbergkante. W tym miejscu wielu zawodników traci szansę na zwycięstwo i kończy sezon.

Po trzecim locie i arcytrudnym skręcie na lewą nogę narciarze wjeżdżają na równie trudny trawers. Querfarht jest nie tylko stromy, ale także bardzo pofałdowany. Sportowcy, mimo zmęczenia, muszą utrzymać jak najwyżej linię jazdy, jeżeli chcą walczyć o wygraną.

Do mety już coraz bliżej, jednak alpejczycy muszą jeszcze pokonać ściankę Zielschuss o 68% nachyleniu, na której rozpędzają się do ponad 140 km/h. Do ostatnich metrów muszą utrzymać koncentrację i właściwą sylwetkę, gdyż przed nimi Zielsprung – ostatni skok. Na koniec tylko bezpieczne lądowanie i meta.

Zawody w Kitzbühel to weekend, na który czeka każdy fan i każdy alpejczyk. To nie jest zwykła impreza sportowa. Zabawa w austriackim miasteczku trwa cały tydzień. W tym czasie odbywają się nie tylko zawody, ale także liczne przyjęcia, w których uczestniczą gwiazdy sportu oraz celebryci. Dla zawodników start i wygrana na Streifie to natomiast spełnienie marzeń. Granica między zwycięstwem a porażką, między sukcesem a upadkiem jest tu jednak szczególnie cienka.

Julia JUREK