Nowe orły w gnieździe?

Mecze kadry wracają już w tym miesiącu. Fot. Светлана Бекетова/soccer.ru/commons.wikimedia.org

Pierwsze w 2021 roku, a zarazem premierowe pod wodzą Paulo Sousy, zgrupowanie piłkarskiej reprezentacji Polski zbliża się wielkimi krokami. 25 marca zmierzymy się na wyjeździe z Węgrami, a to oznacza, że już niedługo portugalski selekcjoner wyśle swoje pierwsze powołania. Obecność niektórych nazwisk na tej liście jest raczej pewna, ale są zawodnicy, którzy nie otrzymali swojej szansy lub byli przez trenera Brzęczka pomijani, a teraz mogą okazać się przydatni.

Często wymienianym przez kibiców kandydatem do gry w kadrze jest zawodnik Lecha Poznań – Tymoteusz Puchacz. Podczas wtorkowego meczu Pucharu Polski z Rakowem selekcjoner oglądał jego poczynania z wysokości trybun. Choć piłkarz tym występem prawdopodobnie nie przekonał do siebie Sousy, wciąż nie powinno to przekreślać jego szans na powołanie. 22-latek występuje na co dzień na pozycji lewego obrońcy, a ze względu na inklinacje ofensywne przydaje się Kolejorzowi również jako skrzydłowy. Wiele mówi się o tym, że portugalski szkoleniowiec lubi korzystać z usług tzw. wahadłowych w ustawieniu z trójką środkowych obrońców. W takim wypadku Puchacz potencjalnie może być bardzo przydatny. Pozycja ta zniwelowałaby też znaczenie jego gry defensywnej, w której wykazuje jeszcze spore braki. Uwypukliłaby natomiast jego największe atuty, czyli aspekty fizyczne. „Puszka” wyróżnia się szybkością, siłą i wytrzymałością, co widać w jego zagrażających rywalom rajdach bokiem boiska. Pewność siebie, którą pokazuje zarówno na murawie, jak i poza nią, pozwala liczyć na to, że nie miałby on problemów z aklimatyzacją w reprezentacji czy aktywnym uczestniczeniem w grze zespołu.

Dywagacje defensywne

Na ten moment trio Glik, Bednarek, Walukiewicz wydaje się pewne powołań do reprezentacji. Paulo Sousa będzie jednak potrzebował co najmniej jednego środkowego obrońcy, aby zapewnić drużynie spokój na wielkim turnieju. Brzęczek stawiał zazwyczaj na Pawła Bochniewicza. W tym sezonie pojawiło się jednak kilku konkurentów dla zawodnika SC Heerenveen. Jeden z nich jeszcze niedawno nie był brany pod uwagę w kontekście gry z orzełkiem na piersi. Mowa tu o Michale Heliku. 25-latek zamienił w letnim okienku Cracovię na angielskie Barnsley i praktycznie z marszu wziął szturmem miejsce w składzie klubu występującego w Championship. 29 meczów i 4 bramki stopera to wynik, który może imponować portugalskiemu szkoleniowcowi, a przynajmniej sprawiać, że Helik znajduje się wysoko na liście nowego trenera.

Innym zawodnikiem gotowym do rywalizacji o wyjazd na EURO jest Paweł Dawidowicz. Gracz Hellasu Verona był swego czasu uważany za wielki talent i w 2015 roku zaliczył nawet debiut w seniorskiej reprezentacji. Po długim zastoju w swojej karierze w końcu zaczął regularnie grać w Serie A. Wydaje się, że poziom ligi, w której występuje, może stawiać go w hierarchii ponad Helikiem, ale to, co działa na jego niekorzyść, to czas spędzany na boisku. Dawidowicz rozegrał zaledwie 54% możliwych minut, w tym tylko siedem w ostatnich trzech starciach. Jeżeli jednak wychowanek Sokoła Ostróda wróci do pełnego rytmu meczowego, będzie zapewne poważnym pretendentem do bronienia barw narodowych.

Załatać dziurę

Zerwanie więzadła krzyżowego dotknęło dwóch poważnych kandydatów do gry w środku pola naszej kadry – Krystiana Bielika i Jacka Góralskiego. Kontuzje te najpewniej wykluczą ich z najbliższych zgrupowań i wyjazdu na Mistrzostwa Europy. W związku z tym Sousa będzie zmuszony znaleźć odpowiednie zastępstwo. Szukając piłkarza o odpowiedniej charakterystyce, który mógłby wskoczyć w buty Bielika bądź Góralskiego, warto zajrzeć do ligi rosyjskiej. Dobre recenzje w tamtejszych rozgrywkach zbiera gracz Urału Jekaterynburg Rafał Augustyniak. Były zawodnik Miedzi Legnica wykazuje raczej inklinacje defensywne, a nawet zdarza mu się występować jako środkowy obrońca, ale potrafi również popchnąć akcję do przodu i uderzyć z dystansu. Pokazał to szczególnie w ostatnim starciu z FK Krasnodar, w którym zaliczył dwa trafienia. Jego nazwisko nie pojawia się często w kontekście drużyny narodowej, jednak regularna i dobra (wg portalu whoscored.com jego średnia ocen na pozycji defensywnego pomocnika to 7.2/10) gra w mocnej europejskiej lidze powinna zwrócić uwagę selekcjonera.  

Rzecz jasna to nie koniec skarbca, z którego czerpać może Paulo Sousa. Zainteresowanie trenera może wzbudzać kilka innych nazwisk. Między innymi wracający do odpowiedniej formy w Legii Warszawa Bartosz Kapustka czy skuteczny w amerykańskiej MLS Kacper Przybyłko. Kto ostatecznie zostanie wybrany do gry z orzełkiem na piersi? Tego dowiemy się już w najbliższym czasie, ale niezależnie od tego, kto pojawi się na liście, zapewne wywoła to pewne kontrowersje, a realna weryfikacja tych działań nastąpi latem tego roku podczas europejskiego czempionatu.

Krzysztof PUCZKO