Doskonałości

Tomine pisze o zwykłych ludziach w niezwykły sposób. Fragment okładki „The New Yorker”/ źródło: flickr.com

Adrian Tomine od niemal dwóch dekad współpracuje z tygodnikiem „The New Yorker”, a jego ilustracje wymienia się jednym tchem obok dokonań Arta Spiegelmanna. W Polsce zadebiutował w 2010 roku z komiksem „Niedoskonałości”. Na czytelniczy poklask musiał jednak poczekać kilka lat. Ten przyniosła mu „Śmiech i śmierć” – antologia, w której zaczytywali się Chris Ware i Zadie Smith, a której kolejny dodruk pojawił się na księgarnianych półkach w ostatnim tygodniu marca.

Tomine zadebiutował na okładce ulubionego czasopisma nowojorczyków w 2004 roku. Ilustracja zdobiąca listopadowe wydanie magazynu podbiła serca czytelników. Przedstawia ona dwoje zajętych lekturą pasażerów, którzy spoglądają na siebie przez okna sunących w przeciwnych kierunkach wagonów metra. Geniusz okładki tkwi w szczególe – nieznajomi umilają sobie podróż tą samą książką. Rysunek ten jest dla twórczości Amerykanina reprezentatywny, wszak nikt inny jak Tomine nie potrafi budować opowieści na niedopowiedzeniach.

Przy pomocy powyższego klucza skonstruowane są nowelki składające się na „Śmiech i śmierć”. Scenarzysta preferuje oszczędną narrację, unika oczywistości i ogranicza zbędną ekspozycję. Historie zawarte w zbiorze są zazwyczaj wyłącznie drobnym wycinkiem z życia bohaterów, pozostawiając ich przeszłość i przyszłość czytelniczym domysłom. Dzięki temu opowieści stają się zaskakująco intymne, a całości towarzyszy wrażenie podglądania akcji przez dziurkę od klucza.

Tomine w „Śmiechu i śmierci” objawia się jako wirtuoz komiksowego rzemiosła. Każda z nowelek prezentuje odmienny styl na poziomie narracji, jak i formy. Otwierająca zbiór opowieść przybiera postać czarno-białych pasków komiksowych, kilka stronnic dalej rysownik mierzy się już z książką obrazkową. Na przestrzeni całego tomu wielokrotnie zmienia się zagęszczenie kadrów na stronie oraz ich kształt. Wiele z nich jest niemych, a bohaterowie częściej przekazują informacje gestem, aniżeli słowem. Zróżnicowanie zastosowanych środków sprawia, że zbiór czyta się wyśmienicie, a kolejne stronice efektywnie przyciągają uwagę odbiorcy.

Mistrzostwo w ujęciu formalnym znajduje swoje odzwierciedlenie w warstwie literackiej. Tomine podejmuje dobrze znane współczesnym literatom tematy. Składające się na omawiany zbiór historie o wywieranej przez społeczeństwo presji, niemożliwych do zaspokojenia ambicjach czy mniejszych i większych dysfunkcjach rodziny nie mają modelowego, szczęśliwego zakończenia. Bohaterowie „Śmiechu i śmierci” bywają wyalienowani, zagubieni czy też zwyczajnie zmęczeni otaczającą ich rzeczywistością. W wykreowanym przez Tominego świecie radość z sukcesów jest mityczna, a codzienności najczęściej towarzyszą wymuszone uśmiechy i akceptacja porażek.

Autor „Niedoskonałości” nie popada jednak w skrajny pesymizm, mieszając uśmiech i łzy w proporcjach, którym przyklasnąłby Jason Reitman czy też Alexander Payne. W „Krótkiej historii sztuki zwanej rzeźbiarstwem ogrodowym” rozczarowany swoją zawodową pozycją ogrodnik postanawia zainicjować nowy prąd w sztuce łączący tradycyjną rzeźbę z ogrodnictwem. Jego pomysł jest niestety kiepski, a prace okazują się paskudne. W „Amber Sweet” studentka college’u w Van Nuys cierpi z powodu uderzającego podobieństwa do tytułowej gwiazdy porno. Gdy dochodzi do przypadkowego spotkania ze swoim sławnym sobowtórem, przebiega ono zgoła inaczej niż w wyobrażeniach bohaterki. Tytułowe „Śmiech i śmierć” opowiada o nastoletniej Jesse i jej próbach zaistnienia w świecie stand-up-u. Od początku skazane są one na porażkę z powodu braku poczucia humoru u dziewczyny. Komplikuje to – już i tak dość napięte – relacje z nieprzekonanym do jej pomysłów ojcem.

W pozostałych nowelkach Tomine oddaje głos próbującemu powrócić do normalności uczestnikowi działań zbrojnych na Bliskim Wschodzie, małżeństwu wspominającemu pierwsze chwile separacji i kobiecie, która angażuje się w pozornie szczęśliwy, jednak u podstaw toksyczny związek. „Śmiech i śmierć” jest zbiorem nieprzewidywalnym. Zakończenia bywają przewrotne, a łączy je krucha nadzieja na lepsze jutro dla bohaterów komiksu.

Wspomniana na początku Zadie Smith, autorka bestsellerowych „Białych zębów”, wyrażając zachwyt nad pracami Tominego stwierdziła, że „w jego dwudziestu kadrach jest więcej pomysłów, niż większość pisarzy ma przez całe życie”. Przyrównywany do Charlesa Bukowskiego, Raymonda Carvera czy Woody’ego Allena scenarzysta opowiada o współczesnych lękach i nadziejach pełen empatii i poczucia humoru. Gdy dołączył do będącego kolebką niezależnego komiksu wydawnictwa Drawn & Quarterly, swoich kolegów po fachu traktował jak celebrytów. Dziś jego nazwisko wymienia się obok tuzów pokroju Daniela Clowesa czy Gregory’ego Gallanta. Adaptacje dwóch najpopularniejszych tytułów Tominego niemal równocześnie zmierzają na srebrny ekran. Sukces ten nie jest zaskoczeniem, czytelnicy kochają przecież doskonałe opowieści o ludzkich niedoskonałościach.

Remigiusz RÓŻAŃSKI