Filmowe światy Piotra Domalewskiego

Jeden z nielicznych kolorowych kadrów z filmu „Jak najdalej stąd” Piotra Domalewskiego, na zdjęciu: Zofia Stafiej / źródło: Forum Film

Niewielu mamy współczesnych reżyserów, którzy potrafią opowiadać o Polsce, Polakach i ich problemach w tak unikatowy i wielowymiarowy sposób jak Piotr Domalewski. Ten, dziś już znany reprezentant naszej rodzimej kinematografii, wypłynął na szerokie wody w 2017 roku za sprawą fenomenalnej przyjętej przez widzów, lecz nieidealnej „Cichej nocy”. Ostatnio zaprezentował swój kolejny obraz „Jak najdalej stąd”, który choć dobrze oceniony przez krytykę, przemknął przez kina właściwie niezauważony.

W celu wyjaśnienia tej kwestii warto cofnąć się kilka lat w przeszłość, do momentu premiery „Cichej nocy” i zdać sobie sprawę z bardzo specyficznego sposobu, w jaki Domalewski buduje swoje filmowe światy. Opowieść o Adamie (w tej roli Dawid Ogrodnik), który wraca z Holandii do domu na Święta Bożego Narodzenia to jednocześnie jednostkowa historia kompleksowo zarysowanego bohatera oraz uniwersalna przypowieść o losach typowego Polaka z prowincji żyjącego w XXI wieku. Domalewski umiejscawia swoją akcję daleko od centrum naszego kraju, w niewielkim domu pośrodku niczego. Podobnie jak w „Weselu” Stanisława Wyspiańskiego, wiejska chata jest miejscem symbolicznym, zbierającym w swoim wnętrzu postaci uosabiające szeroko pojętą „polskość”. Skrócenie czasu trwania akcji filmu do jednej doby także w znacznym stopniu wpływa na rozpatrywanie go w kategoriach rozbudowanej, wielowątkowej paraboli. Razem z Adamem do jego domu przybywa cała rodzina, a podczas samej kolacji wychodzą na jaw konflikty i tajemnice zdolne na zawsze poróżnić krewnych.

Przy wigilijnym stole

Należy wskazać, że na poziomie fabularnym jest to film archaiczny i nie do końca aktualny. Domalewski posługuje się licznymi kliszami, jakby wyjętymi z najbardziej szalonych dzieł Wojciecha Smarzowskiego – w „Cichej nocy” większość konfliktów napędzają alkohol, pieniądze i seks. Obecna jest tutaj również naturalistyczna estetyka, behawiorystyczne koncepcje rozumienia ludzkich zachowań oraz hiperbolizacja. Wszystko to składa się na prawdziwie szokujący obraz Polski i jej mieszkańców, lecz z powodu wcześniej wymienionych zabiegów formalnych jest to pejzaż nieświeży i powielający stereotypy. Nie da się jednak ukryć, że już przy okazji „Cichej nocy” Domalewski objawił się jako reżyser o wielkim potencjale. Nawet pomimo wielu potknięć i kilku niedopracowanych elementów, potrafił skutecznie obalić liczne narodowe mity oraz skłonić publiczność do głębokiej refleksji. Właśnie z powodu tej niezwykle istotnej zdolności reżysera, jego film odniósł tak duży sukces.

Dodatkowo do pracy nad „Cichą nocą” zaproszono paru świetnych polskich aktorów, którzy dali wspaniały popis swoich umiejętności. Ogrodnik, Jakubik, Schuchardt czy Suchora to nie byle jakie nazwiska i sam fakt, że debiutujący na wielkim ekranie reżyser mógł ich pozyskać do swojego projektu jest godny szacunku. Pomimo tego, że Domalewski wpada w pułapkę sztampowego operowania narodowymi symbolami i niepotrzebnie krzywdzącymi stereotypami to w warstwie relacji między postaciami pokazuje na co tak naprawdę go stać. Wielość postaci pociąga za sobą mnogość perspektyw, z których widz obserwuje akcje, a wszystkie wątki są umiejętnie między sobą przeplatane. Domalewski kapitalnie porusza się w tym tematycznym gąszczu, nie tracąc nic z emocjonalności i szczerości swoich bohaterów. To właśnie ten aspekt jego filmowych światów wskazuje na jego reżyserski kunszt i warsztatową biegłość.

Rozliczenie z emigracją

„Jak najdalej stąd”, drugi pełnometrażowy obraz Domalewskiego, jawi się jako metaforyczne dopełnienie tego wszystkiego co zostało nam zaprezentowane w „Cichej nocy”. Oba filmy są bowiem dwoma stronami tej samej monety – oba opowiadają historie związane z polskością oraz emigracją, lecz na diametralnie różne od siebie sposoby. „Jak najdalej stąd” to film znacznie bardziej kameralny niż debiut reżysera, a co za tym idzie niepowielający jego błędów.

Oto Ola, zbuntowana nastolatka mieszkająca w bloku razem z matką i niepełnosprawnym bratem, wyrusza do Irlandii, aby zabrać ciało zmarłego tam ojca z powrotem do Polski. Ola praktycznie przez całe swoje życie nie miała okazji odpowiednio poznać swojego taty, ani nawet zbudować z nim głębszej relacji, gdyż ten w celu utrzymania rodziny wyjechał za granicę pracować. Już z samego opisu fabuły można wyczytać, że Domalewski prezentuje widzom historie niezwykle intymną i skoncentrowaną na emocjach. Pierwsze skrzypce gra tutaj oczywiście odtwórczyni głównej roli – Zofia Stafiej, młoda artystka, której na ekranie partnerują Kinga Preis i Arkadiusz Jakubik. Ola w wykonaniu początkującej aktorki to postać złożona psychologicznie oraz niejednoznaczna. Ta impulsywna nastolatka, brutalnie wrzucona w świat dorosłych świetnie wpasowuje się w wizję Polski i Polaków jaką posiada Domalewski, a przy tym nie brak jej szczerości i wielowymiarowości. Dzięki postaci Stafiej możemy spojrzeć na aktualną rzeczywistość oczami młodych ludzi, tych których w polskim kinie pojawia się coraz więcej. Zaledwie rok temu mieliśmy do czynienia z podobną sytuacją w filmie Jana Komasy zatytułowanym „Salą samobójców. Hejter” – tam głównym bohaterem był Tomek, student prawa, brawurowo zagrany przez Maćka Musiałowskiego. W „Jak najdalej stąd” śledzimy natomiast losy młodej dziewczyny zmuszonej do wyjazdu na obcą ziemię, lecz obie te postaci łączy jedno – unikatowa perspektywa patrzenia na świat w kryzysie. Młoda i niedoświadczona Ola stanowi dla Domalewskiego świetne narzędzie do ukazania problemów z jakimi mierzy się nowe pokolenie Polaków, przyszłość naszego narodu. Reżyser zauważa, że są oni zagubieni, zniewoleni przez używki i popkulturę oraz pozbawieni wsparcia ze strony rodziców, którzy zaniedbują ich z powodów ekonomicznych.

W odróżnieniu od „Cichej nocy” nowy film Domalewskiego jest świeży i dynamiczny. Ciekawie prezentuje się także świat przedstawiony. Monochromatyczne, szare barwy, które biją z ekranu nie sprawiają wrażenia sztampowych – w końcu lwia część akcji dzieje się na terenie Wysp Brytyjskich, które często nawiedzają opady deszczu. Nie inaczej jest w tym przypadku, a dodatkowo reżyser czyni z tego faktu kolejny atut swojego filmu. Ukazuje Irlandię jako miasto bardzo podobne do depresyjnej polskiej miejscowości, z której pochodzi Ola – też widzimy tam biedę czy spotykamy nieprzyjaznych ludzi. Sekwencja nocnej eskapady imprezowej, której finał ma miejsce na błotnistym wybrzeżu Dublina choć pełna młodzieńczej energii i dziecięcej beztroskości ma w sobie coś z melancholijnej podróży ku zatraceniu w bezsensie. Gdy bohaterka rankiem opuszcza grupę spotkanych przypadkowo pijanych nastolatków na jej twarzy rysuje się poczucie bezcelowości swojego działania. Zresztą do końca filmu te epizodyczne postaci nie pojawią się już ani razu – jawią się więc jako egzemplifikacje przelotnych i bezwartościowych relacji, na które młodzi ludzie tracą dzisiaj tyle czasu. Pomimo tej jednoznacznej oceny Domalewski nie potępia samego aktu zabawy, ukazuje ją jako potrzebną i wyrywającą bohaterkę z marazmu oraz smutku.

Wieloaspektowości i perspektywa głównej bohaterki „Jak najdalej stąd” stanowią o wartości samego filmu oraz udowadniają, że Domalewski ciągle ewoluuje jako reżyser i scenarzysta. Nieustannie szuka nowych wątków oraz świeżych spojrzeń na polską rzeczywistość. Nakręcona jako pierwsza „Cicha noc” to produkcja zrealizowana z rozmachem, lecz cierpiąca na typowe problemy antynarodowych filmów spod znaku Smarzowskiego. Natomiast „Jak najdalej stąd” to zupełnie nowa jakość na naszym rodzimym rynku. Aż dziwne, że film przeszedł przez kina bez echa. Może dzięki jego niedawnej premierze w serwisie Netflix ten przykry fakt szybko zostanie zatarty przez spektakularny sukces. Zwracając się jednak ku przyszłości – mam ogromną nadzieję, że w kolejnych dziełach Piotra Domalewskiego będzie dostrzegalny jak na dłoni postęp jaki reżyser poczynił od swojego ostatniego filmu. Z niecierpliwością wyczekuję domknięcia tej układającej się w trylogię opowieści o współczesnych Polakach, mierzących się z wyzwaniami współczesnego świata.

Mateusz DREWNIAK