Hejt, który przerodził się w sukces

Sześć lat temu mówiły o Marcie wszystkie media. Źródło: YouTube/Krzysztof Gonciarz

Linkimaster, czyli Marta Linkiewicz swoją sławę zdobyła dzięki krótkiemu filmikowi, na którym chwaliła się seksem z muzykami w autobusie. Wypowiedziane przez nią słowa „fejm do*ebany” przez chwilę były hitem internetu, a o kontrowersyjnym zachowaniu nastolatki mówiły nawet tradycyjne media. O tym, co stało za kulisami sławy przygodnego seksu, imprez i brania narkotyków opowiedziała Krzysztofowi Gonciarzowi w jego nowym formacie. 

Chyba każdy kiedyś nagrał jakiś głupi, śmieszny filmik, który skierowany był do znajomych, a wystawiony na światło publiczne byłby nie do zniesienia dla społeczeństwa. Na pewno nikt nie chciałby, aby ten materiał wyciekł do internetu. A to właśnie przydarzyło się Marcie Linkiewicz. Nie będę oceniać powodów, dla których powstał ten filmik i dlaczego akurat tym wydarzeniem postanowiła się pochwalić. Każdy zrobił w życiu coś bezsensownego i nieodpowiedzialnego, czym chciał się podzielić ze swoimi znajomymi. Tak samo Marta miała zamiar podzielić się tym tylko z wybranymi osobami. Tak przecież działa Snapchat – wysyła się film lub zdjęcie do określonych użytkowników, a ci mogą odtworzyć je tylko raz. Niestety, filmik przechwycił jeden ze znajomych i umieścił go na YouTube. Bez zgody osób, które na nim były. I tak to się właśnie zaczęło. Marta nie popełniła przestępstwa, ani nikogo nie skrzywdziła. Oberwało się jej za jej seksualność. Rzecz, która powinna być prywatną sprawą każdego. Czy seks grupowy uczynił ją gorszą osobą? Wątpię, ale na pewno nie odbił się bez echa cały hejt, który na nią spadł. Z dnia na dzień cała Polska postanowiła udowodnić jej, że jest bezwartościowym człowiekiem, który nie zasługuje na to, by żyć. Do dziś większość ludzi nie potrafi powiedzieć czegoś o niej, nie używając wulgarnych słów. A przecież największą ofiarą tego wydarzenia była ta młoda, osiemnastoletnia dziewczyna.

– Pamiętam, jak siedziałyśmy we dwie, przerażone (…) i tylko obserwowałyśmy portale plotkarskie, które po kolei o tym piszą. (…) Gdzieś tam się łudziłam, że to nie dotrze do szkoły i rodziców – mówiła w filmie Marta. Po sytuacji z autokarem została wyrzucona ze szkoły tuż przed maturą. Dyrektorka powiedziała jej na odchodne, że „powinna iść się leczyć”. Bardzo ją to zabolało, więc postanowiła, że skorzysta z pomocy specjalisty. Tam, po twierdzącej odpowiedzi na pytanie, czy bierze narkotyki i pije alkohol, została bez słowa i próby zrozumienia skierowana na terapię uzależnień. Marta jednak z tego nie skorzystała. Jak sama tłumaczy, to co się zdarzyło po ostrej imprezie z grupą muzyków, to nie było całe jej życie. Zdarzało jej się imprezować, ale prowadziła też całkiem normalną egzystencję. Chodziła do szkoły, miała rodzinę i znajomych. Ze łzami w oczach opowiada, jak trudny był to dla niej czas. Większość myśli, że Marta udostępniła film z premedytacją, żeby zaistnieć. Z tego powodu ona, jak i jej rodzina dostawali groźby. Linki przyznaje, że przez bardzo długi czas miała depresję, nie wychodziła z domu, z łóżka. Cała ta sytuacja odbiła się też na jej siostrze. Kasia chodziła wtedy do gimnazjum. Kiedy filmik wypłynął, inne dzieci zaczęły jej dokuczać, padały słowa „jaka siostra taka siostra”. Do jej szkoły trafił też list od rzekomej ciotki, która mieszka na drugim końcu Polski. Pisała w nim, że kiedy bywa w domu sióstr, widzi straszną patologię, że obie dziewczyny razem piją alkohol i biorą narkotyki. Poprosiła też, aby sprawą zajął się kurator. Siostry nie miały żadnej rodziny poza Warszawą, a list był prawdopodobnie żartem, którego jednak dyrektor szkoły nie mogła zignorować. Gdy Kasia szła do liceum, razem z mamą zmieniły nazwisko. Nastolatka nie chciała od razu być kojarzona ze swoją siostrą i na jej podstawie oceniana. 

Mimo że Marta została wyrzucona ze szkoły, maturę zdała. Znalazła zaoczne liceum, które ją przyjęło i pozwoliło dokończyć edukację. Największy problem sprawiła jej matura ustna z języka polskiego, lecz nie dlatego, że brakowało jej wiedzy. Jak tłumaczy, chłopak przed nią powoływał się na gry i dostał ponad czterdzieści procent. Wierzyła więc, że sobie poradzi. Mimo że cały czas mówiła, zdała na zero procent. Członkinią komisji, która ją oceniała, była dyrektorka, która ją wyrzuciła. Dziewczyna wspomina, że kiedy filmiki wypłynęły, rodzina radziła jej, aby usunęła Instagrama i zniknęła z internetu. Pomyślała wtedy jednak, że i tak nie może się z tego wycofać, nawet jeśli zmieni nazwisko, ludzie będą pamiętać. Postanowiła więc sprawdzić, dokąd zaprowadzi ją ta droga. Jak sama przyznaje, była to też swego rodzaju zemsta. Dziś jest zawodniczką Fame MMA. 15 maja odniosła kolejny sukces w walce zdobywając mistrzowski pas. Przestała nadużywać alkoholu i narkotyków, codziennie ćwiczy i dba o siebie. Jak wyznaje, wyjście z nałogu było trudne, ale jej się udało. Marta próbowała też zmotywować swoich znajomych do zmiany w życiu. Część jej koleżanek skończyła w Monarze. 

Dziś Linkiewicz nadal spotyka się z hejtem, chociaż jej życie nie wygląda już tak, jak kiedyś. Jak mówi, jej rodzice cieszą się, że się ogarnęła i że nie muszą martwić się o to, czy nie zrobi sobie krzywdy. Zawsze może liczyć na ich pomoc, kiedy ma jakiś problem, a jej tata wspiera ją w tym, co robi. Jej siostra wyznaje, że od kiedy Marta rozpoczęła przygodę z MMA, stała się inną osobą i mają lepszy kontakt. Linki sama przyznaje, że czasem nie może uwierzyć w to, co robiła. Patrzy wstecz i widzi, że byłą nieświadomą niczego małolatą. Na początku filmu wspomina „zrobiłam coś głupiego, niefajnego nawet. Nie powinnam zostawać z tym sama, a zostałam”. Kontrowersyjne zachowanie było reakcją na problemy, które jej dotykały. Problemy, których nikt nie dostrzegł. Było próbą pokazania wszystkim wokół, że nie mogą jej zniszczyć, zaszkodzić, że jest silna, a opinia innych jej nie obchodzi.  Czy ludzie, którzy krytykowali Linkiewicz, sprawili, że świat jest lepszy? Czy sprawili, że osoby potrzebujące pomocy się do nich po nią zgłoszą? Czy sprawili, że społeczeństwo jest bardziej świadome ludzkiej seksualności? Nie. Pokazali jedynie swoją wyższość moralną, pod przykrywką zamartwiania się o postępowanie młodego pokolenia. Ocenili młodą dziewczynę na podstawie jej seksualności, która nie tylko jest prywatną sprawą każdej osoby, ale też czymś, poprzez co nie powinniśmy oceniać innych, bo ludzie nie składają się tylko z niej. Warto na koniec zadać sobie jedno pytanie: czy reakcja byłaby ta sama, gdyby Marta była mężczyzną?

Monika LISIAK