Przywitanie z Afryką

Rajd miał wrócić do WRC już rok temu, jednak uniemożliwiła to pandemia.
Źródło: Wikimedia Commons / Jared-G-Maina

Współczesne rajdy mają niewiele wspólnego z romantycznym przemierzaniem trasy, w czasie którego na pierwszym miejscu jest przygoda, a dopiero na drugim rywalizacja. Jednym ze sztandarowych przykładów takich imprez był Rajd Safari, który w 2002 roku wypadł z kalendarza mistrzostw świata. W najbliższy weekend najlepsi kierowcy rajdowi wrócą do Kenii.

Oczywiście przez 19 lat rajdy bardzo się zmieniły i do współczesnych standardów musiała się przystosować także ta legendarna impreza. Podczas gdy ostatnia edycja zaliczana do mistrzostw świata liczyła sobie ponad 1000 kilometrów rywalizacji, impreza startująca w czwartek zamknie się w „zaledwie” 320. Nie oznacza to, że straci swój charakter. Na zawodników czekać będą zarówno charakterystyczne szybkie sekcje, jak i techniczne, kręte odcinki, na których dodatkową trudnością będzie grząska nawierzchnia. To, z czym kierowcy spotkają się w Afryce, nie równa się z niczym innym, co jest znane współczesnemu pokoleniu zawodników. Już po zaznajomieniu z trasą było widać, że na niektórych drogach powstają głębokie koleiny, które mogą sprawić sporo problemów. Jak stwierdził po shakedownie Thierry Neuville: – Chcieliśmy przygody, a teraz musimy stawić jej czoła.

Pierwsza edycja imprezy została zorganizowana w 1953 roku na terytorium trzech brytyjskich kolonii: Kenii, Ugandy i Tanganiki, jako celebracja koronacji Elżbiety II. W kolejnych latach prestiż rajdu rósł, jednak długo dominowali w nim kierowcy z Afryki. Do dziś najwięcej triumfów ma Kenijczyk, Shekhar Mehta, który wygrywał pięć razy. Zawodnik z Europy pierwsze zwycięstwo odniósł dopiero w 20. odsłonie wydarzenia. Wtedy to najlepszy okazał się legendarny Fin Hannu Mikkola. Gdy w 1973 roku impreza została włączona do kalendarza Rajdowych Mistrzostw Świata, stopniowo dominować zaczęli kierowcy fabryczni. To właśnie oni zgarniali palmy pierwszeństwa aż do 2002 roku, kiedy to rajd wypadł z WRC.

Przez pierwszych 43 edycje zawodnicy nie pokonywali odcinków specjalnych, lecz trasę wytyczoną na otwartych drogach, na której musieli zaliczać punkty kontrolne. Przykładowo w 1973 roku na trasie liczącej 5300 kilometrów było ich 56. Dopiero w 1996 zmiany w światowym motorsporcie wymusiły wprowadzenie bezpieczniejszego systemu, pozwalającego kontrolować załogi i sytuacje na trasie. Nie tylko to wyróżniało Safari od innych rajdów. Z powodu wyjątkowych warunków samochody musiały być specjalnie przystosowywane zarówno pod karoserią, jak i na niej. Kibice do dziś pamiętają niecodzienne zderzaki na wypadek bliskiego kontaktu z lokalną fauną. W tym roku auta również wymagają nadzwyczajnych przygotowań, jednak w większości nie będą one widoczne „gołym okiem”.

Najbardziej charakterystycznym elementem imprezy były jednak helikoptery, które leciały nad każdym samochodem. Miały one z jednej strony odganiać znajdujące się w pobliżu trasy zwierzęta, a z drugiej informować załogę o ewentualnych zagrożeniach. Czasami natomiast nawet i takie zabezpieczenie nie wystarczało, o czym w swojej autobiografii opowiadał Colin McRae, trzykrotny zwycięzca rajdu: – Wyjechaliśmy zza porośniętego krzewami zakrętu i zobaczyliśmy zwierzę [żyrafę] na środku drogi. Zatrzymaliśmy się dokładnie pod jej brzuchem. To chyba najbardziej niebezpieczna sytuacja, jaka się tam kiedykolwiek przytrafiła.

Rajd Safari będzie wyjątkowy z jeszcze jednego powodu. Wystartuje w nim Polak, trzykrotny rajdowy mistrz Europy, Sobiesław Zasada. Nie byłoby w tym nic specjalnego, gdyby nie fakt, że pan Sobiesław ma 91 lat! Zostanie on najstarszym kierowcą, który kiedykolwiek wziął udział w rundzie mistrzostw świata. – Safari zawsze było dla mnie fascynującym rajdem. Startowałem już osiem razy, ostatni raz w 1997 roku. Jestem bardzo ciekaw, jak współcześnie wygląda ta impreza i dlatego zdecydowałem się na start – powiedział drugi kierowca Rajdu Safari z 1972 roku w rozmowie z wrc.com. Zasada pojedzie Fordem Fiestą Rally3.

Dla wszystkich kierowców, jak i zespołów impreza w Kenii będzie jedną wielką improwizacją. Ekipy mają zakaz prowadzenia oficjalnych testów poza Europą, dlatego też nie mogły w pełni przygotować się na to, co będzie je czekało w Afryce. Wielu komentatorów spodziewa się, że już piątkowe oesy mogą znacząco przetrzebić stawkę, a kluczem do wygranej, tak jak w dawnych latach, będzie rozsądna jazda i wytrzymałość sprzętu. Załogom należy więc życzyć przed startem tego, czego jako pierwszy życzył Sobiesław Zasada – szerokiej drogi!

Rafał WANDZIOCH