Marzenie pod ostrzałem

Konflikt w Donbasie spowodował śmierć kilkunastu tysięcy ludzi. Źródło: Vadim Kovaliov/ Wikimedia Commons

Ukraińcy żyją marzeniami o Europie, wolności i demokracji. Dawali temu wyraz podczas Pomarańczowej Rewolucji na przełomie 2004 i 2005 roku, jak i podczas Euromajdanu dziewięć lat później. Obalenie skorumpowanego, prorosyjskiego prezydenta Janukowycza zostało okupione śmiercią 121 osób (nieoficjalnie około 800), określanych mianem Bohaterów Niebiańskiej Sotni. Ukraińska rewolucja pchnęła Rosję do zaanektowania Krymu oraz rozpalenia konfliktu w Donbasie, trwającego nieprzerwanie od siedmiu lat.

Wojna między wspieranymi przez Rosję separatystami a ukraińską armią, pochłonęła już kilkanaście tysięcy ofiar. Ponad milion osób opuściło swoje domy. Dlaczego rosyjskie siły nie zajęły terenów dwóch samozwańczych republik tak, jak to miało miejsce w przypadku Krymu? Przyczyn może być kilka. Podtrzymanie tlącego się konfliktu zbrojnego osłabia Ukrainę, długotrwale wyczerpując jej zasoby. Odsuwa też szansę na szybkie przystąpienie kraju do UE i NATO.  

W kwietniu rosyjskie wojsko skoncentrowano wokół wschodnich granic Ukrainy. Zgromadzono kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy, wyposażonych w ciężki sprzęt. Utrzymywano ich w gotowości przez kilkanaście dni, skutecznie podgrzewając atmosferę wokół „zapomnianej” wojny. Czemu służyła ta celowa eskalacja konfliktu? Być może, chciano przetestować czujność Joe Bidena i UE. Stosunki między Rosją a Zachodem pozostawiają wiele do życzenia. Wciąż obowiązują sankcje nałożone na ten kraj po aneksji Krymu, a Biden wprost nazwał Putina mordercą. Z drugiej strony pojawiają się lukratywne dla Kremla inicjatywy np. gazociąg „Nord Stream 2”.Wielu przedstawicieli populistycznej prawicy wdzięczy się do Putina, robiąc interesy z rosyjskimi oligarchami i apelując o wycofanie sankcji. 

W 1993 roku Ukraina liczyła 52,24 miliona mieszkańców. Alarmująco niski poziom dzietności w połączeniu ze wzrostem liczby zgonów i skróceniem ogólnej długości życia (problem dotyczący szczególnie mężczyzn na terenie krajów byłego ZSRR), skutkuje ujemnym przyrostem naturalnym. Kłopoty gospodarcze w kraju nad Dnieprem wywołały falę emigracji zarobkowej, ukierunkowanej, między innymi, na Polskę. Poważnym źródłem depopulacji są też zawirowania polityczne. Po upadku ZSRR z Ukrainy wyemigrowało wielu Rosjan, a także Żydów. Kolejny cios uszczuplający lokalną populację zadano w 2014 roku. Aneksja Krymu przez Rosję oraz powstanie separatystycznych „republik ludowych” w Donbasie, sprawiły, że poza kontrolą państwa ukraińskiego znalazły się kolejne miliony obywateli. Władze zorganizowały nowe badanie za pomocą internetu, ponieważ ostatni spis powszechny na Ukrainie przeprowadzono w 2001 roku. Z opublikowanego na początku zeszłego roku raportu wynika, że kontrolowane przez rząd tereny Ukrainy, zamieszkuje jedynie 37,28 miliona osób. Oznacza to utratę niemal 30% populacji w ciągu zaledwie 26 lat. Tak dramatyczny spadek liczby mieszkańców skutkuje pogłębieniem się problemów gospodarczych i społecznych z jakimi mierzy się Ukraina. Prognozy demografów są pesymistyczne – zakładają postępującą depopulację. 

Sytuacja Ukrainy jest skomplikowana. Kraj zmaga się z realnym zagrożeniem rosyjskiej inwazji, klasa polityczna jest niestabilna i korupcjogenna. Rywalizujący ze sobą oligarchowie opóźniają przedłużającą się transformację polityczną i ekonomiczną. Ukraina ma olbrzymi, niewykorzystany potencjał, bogate zaplecze surowcowe i przedsiębiorczą populację. Przed krajem stoi jednak konieczność restrukturyzacji przestarzałego przemysłu i paląca potrzeba modernizacji infrastruktury. Nie wiadomo, czy rządzący sprostają tym wyzwaniom, pewne jest natomiast dążenie Ukraińców do wolności. Doceńmy ich proeuropejski entuzjazm i pamiętajmy, że w jego imię przelano krew. 

Kacper ZIELENIAK