Sezon chyli się ku końcowi

13. kolejka odpowiedziała na wszelkie wątpliwości. Źródło: Twitter / WTSSparta

Już od jakiegoś czasu znany jest skład drużyn na tegoroczne play-offy. O medale bić się będą: Sparta Wrocław, Stal Gorzów, Motor Lublin i Unia Leszno. Wciąż jednak zagadką pozostaje to, kto spadnie z ligi, by w przyszłym roku reprezentować eWinner 1. Ligę Żużlową. Na rozwiązanie niestety będziemy musieli poczekać aż do zakończenia zmagań rundy zasadniczej.

MOTOR LUBLIN – ZOOLESZCZ DPV LOGISTIC GKM GRUDZIĄDZ

Ze względu na rundy Grand Prix w Lublinie mecz pomiędzy Motorem a GKM-em odbył się kilka dni wcześniej niż starcia pozostałych ekip. Koziołki jechały to spotkanie dzień po rywalizacji w 12. kolejce z Apatorem. Potencjalne zmęczenie gospodarzy było więc jedyną nadzieją grudziądzan na przywiezienie dobrego rezultatu. Stawka pojedynku wydawała się wysoka – Motor mógł na 100% przypieczętować swój awans do fazy play-off, GKM natomiast oddalić się od spadku. Początek rywalizacji okazał się bardziej wyrównany, niż mogłoby się to wydawać większości kibicom. Po pierwszej serii Koziołki wygrywały pięcioma punktami, jednak grudziądzanie nie pozwalali im na odjazd. W ósmej gonitwie żużlowcy GKM-u, po swoim zwycięstwie, zbliżyli się na trzy „oczka” do przeciwnika i można było mieć nadzieję, że powalczą nawet o końcowy triumf. Ostatecznie tak się nie stało – kolejne biegi zostały zdominowane przez Motorowców, którzy wygrali cały mecz 56:33 i dołączyli do żużlowców z Wrocławia i Gorzowa, którzy byli już pewni gry w fazie play-off. Grudziądzanie, by uniknąć degradacji, muszą nie tylko zwyciężyć w kolejnym spotkaniu, ale też liczyć na porażkę Myszek z Zielonej Góry.

W ekipie gospodarzy niespodziewanym liderem okazał się Jarosław Hampel i to jego wybrałabym MVP meczu. Polak dzień wcześniej męczył się na toruńskiej Motoarenie, w poniedziałkowy wieczór natomiast stracił na trasie tylko jedno „oczko” i imponował niesamowitą prędkością. Oprócz niego „dwucyfrówkę” zdobyło jeszcze dwóch zawodników Motoru – byli to Dominik Kubera oraz Mikkel Michelsen. Polak zaliczył aż trzy indywidualne zwycięstwa, natomiast Duńczyk, gdyby nie wykluczenie w jednym z biegów, osiągnąłby wynik lepszy niż 10 punktów. W biegach nominowanych nie pojechali Krzysztof Buczkowski oraz Grigorij Łaguta. O ile do postawy tego pierwszego można było się już przyzwyczajać (przywiózł tylko trzy „jedynki”), o tyle osiem „oczek”, w tym jedno zero, Rosjanina jest lekkim rozczarowaniem. Patrząc na całą formację, seniorów z Lublina oceniam na piątkę z minusem. Swoje zrobili lubelscy juniorzy. Pomimo małych problemów (taśmy czy wykluczenia) Wiktor Lampart, a także Mateusz Cierniak zdobyli łącznie 10 punktów i walnie przyczynili się do tak wysokiej wygranej swojego zespołu. Poniedziałkowy mecz pokazał siłę Koziołków. Należy jednak pamiętać, że w play-offach nie spotkają się oni z tak słabą drużyną, jaką był GKM.

W szeregach gości można było dostrzec niespodziewanego lidera. Był nim Kenneth Bjerre, który swoją postawą zaszokował wielu kibiców. Duńczyk, który przez większość sezonu miał problemy ze zdobywaniem punktów, w Lublinie przerwał wstydliwą serię 40 startów bez wygranego biegu na wyjeździe i wywalczył 13 „oczek”. Między nim a resztą kolegów z drużyny pojawiła się duża przepaść punktowa. Po sześć „oczek” zdobyli Przemysław Pawlicki oraz Krzysztof Kasprzak, dla których mecz z Motorem był prawdziwą sinusoidą. Zupełnie zawiódł Nicki Pedersen, zdobywca czterech punktów. Jego postawa świetnie obrazuje problemy GKM-u. Duńczyk z każdym kolejnym spotkaniem obniża loty, co nie jest dobrym prognostykiem przed ostatnią batalią o utrzymanie w elicie. Dwa punkty do dorobku drużyny dołożył w poniedziałek Norbert Krakowiak. Zawodnik zaliczył defekt, więc mecz z pewnością nie układał się po myśli. Seniorom z Grudziądza, głównie ze względu na formę Bjerre, nie mogę przyznać oceny wyższej niż trzy. Na słabym poziomie pojechali po raz kolejny juniorzy GKM-u. Seweryn Orgacki, tak jak poprzedniego dnia, nie dowiózł do mety żadnych punktów. Mateusz Bartkowiak natomiast zanotował jedynie „dwójkę” w czasie biegu młodzieżowego. Porównując ten wynik z przeciwnikami z Lublina, oceniam grudziądzkich juniorów na dwójkę. Nie ma co się oszukiwać, że jeśli GKM myśli jeszcze o pozostaniu w PGE Ekstralidze, musi wydarzyć się żużlowy cud. Grudziądzanie mają u siebie mecz z ekipą z Częstochowy i ich obowiązkiem jest go wygrać, niemniej na nic się to zda, jeśli Falubaz nie przegra swojego starcia. Ostatnia kolejka zapowiada się zatem interesująco. Kibice jednak bardziej niż o awans do fazy play-off będą się emocjonować walką o utrzymanie.

MOJE BERMUDY STAL GORZÓW – BETARD SPARTA WROCŁAW

Niedzielne spotkanie w Gorzowie nie miało dużego ładunku emocjonalnego. Obie drużyny były już pewne awansu do fazy play-off. Sprawą otwartą pozostawało jedynie ich miejsce w tabeli. Stawką meczu okazała się pierwsza lokata przed najważniejszą fazą sezonu, a co za tym idzie, teoretycznie łatwiejszy przeciwnik w półfinale. Faworytem starcia wydawali się wrocławianie, tym bardziej że ich rywale przystępowali do meczu wyraźnie osłabieni – bez kontuzjowanej dwójki podstawowych juniorów, a także Szymona Woźniaka, który przez uraz ręki musi pauzować kilka tygodni. Dysproporcja w składach widoczna była już od samego początku. Sparta, oprócz wyraźnych zwycięstw w biegach z udziałem młodzieżowców, o wiele lepiej odnalazła się na przyczepnym, zmienionym po opadach deszczu, gorzowskim torze. Seniorzy gości dominowali nad swoimi rywalami. Nic więc dziwnego, że w połowie spotkania przewaga Betardu wynosiła już 16 punktów. Co prawda Stal próbowała poprzez rezerwy taktyczne odgryzać się świetnie spasowanym przeciwnikom, jednak nie wystarczyło to do znacznego zmniejszenia strat. Niedzielny mecz zakończył się po 12. wyścigu, kiedy to przy stanie 42:30 dla Sparty ponownie zaczął padać deszcz. Uniemożliwiło to zawodnikom płynną jazdę. Drużyna z Wrocławia zadomowiła się na pierwszym miejscu w tabeli i wygląda na to, że nie odda go już do końca fazy zasadniczej. Gorzowianie natomiast muszą liczyć na szybką rekonwalescencję kontuzjowanych żużlowców, bo tylko z ich udziałem zespół jest w stanie walczyć o medale PGE Ekstraligi.

W drużynie gospodarzy widać było dużo dziur w składzie. Wśród seniorów na dobrym poziomie punktowała tylko trójka żużlowców. Najwięcej „oczek” zanotował Martin Vaculík (11), jednak miał on możliwość przejechania jednego biegu więcej od swoich kolegów. Dwa punkty mniej zdobył w niedzielę Bartosz Zmarzlik. Mistrz świata zaliczył słabszy jak na niego początek meczu, podczas którego przegrywał starty, niemniej później wrócił do swojej wysokiej dyspozycji i przywiózł dwa indywidualne zwycięstwa. Do pewnego momentu najlepsze wrażenie w ekipie Stali robił Anders Thomsen, który był bardzo szybki na trasie. Jego ocenę obniża ostatni wyścig, kiedy to przekroczył linię mety jako ostatni i zakończył rywalizację z siedmioma „oczkami”. Tłem dla całego widowiska okazali się Rafał Karczmarz i, powołany awaryjnie do drużyny, Marcus Birkemose. Młodzi zawodnicy za każdym razem oglądali plecy innych żużlowców, a jedyne punkty zdobyli po wykluczeniu oraz defekcie swoich rywali. Całą formację gorzowian oceniam na trójkę. Sprawdzianu nie zdali juniorzy Stali. Kamil Pytlewski, a także debiutujący w PGE Ekstralidze Oliwier Ralcewicz co prawda mieli trudne zadanie, gdyż musieli zastąpić bardziej doświadczonych, kontuzjowanych kolegów. Problemy z pokonywaniem łuków na własnym torze nie świadczą jednak dobrze o umiejętnościach tych zawodników. Obaj uzbierali jedynie regulaminowe „oczko” za bieg młodzieżowy. Nie mogę ich zatem ocenić wyżej niż na jedynkę. Powrót do optymalnego składu Stali wydaje się jedyną nadzieją na medalowy wynik tej ekipy. Spotkanie ze Spartą uwydatniło wszystkie słabości gorzowian, które trudno będzie przykryć słabo spisującymi się w tym sezonie rezerwowymi.

Goście z Wrocławia prezentowali się w niedzielny wieczór jak dobrze naoliwiona maszyna. Przede wszystkim warto pochwalić juniorów Sparty, którzy byli dla mnie MVP meczu. Można co prawda mówić, że, ze względu na niewielkie doświadczenie rywali, mieli oni ułatwione zadanie, jednak 11 punktów Przemysława Liszki oraz Michała Curzytka na trudnym torze w Gorzowie robi wrażenie. Młodzieżowcy ze spokojem wygrywali wszystkie pojedynki ze swoimi vis-à-vis ze Stali. Okazywali się też szybsi od zawodników u-24. Za to spotkanie wystawiam im zatem piątkę z plusem. Skutecznie punktowała również cała formacja seniorska. Najwięcej „oczek” w zespole dość nieoczekiwanie zgromadził Daniel Bewley. Dla Brytyjczyka było to dopiero drugie spotkanie z gorzowską nawierzchnią, niemniej poradził sobie on znakomicie. Po wygranych startach nie dawał wyprzedzać się nawet liderom gospodarzy i zakończył mecz z dziewięcioma punktami. O dwa mniej zdobył Artiom Łaguta, który tak jak Maciej Janowski, przywiózł dwa indywidualne zwycięstwa. Dorobek Polaka mógłby być większy, gdyby nie defekt motocykla w jego trzecim biegu. Pięć „oczek” zgromadził Gleb Czugunow. Dla Rosjanina z polskim paszportem niedzielne spotkanie było prawdziwą sinusoidą – wygrał swój drugi wyścig, ale w kolejnym znalazł się na ostatnim miejscu. Jedynym małym rozczarowaniem może być postawa Taia Woffindena. Jego cztery punkty były prawdopodobnie efektem upadku, który Brytyjczyk zaliczył w pierwszej gonitwie i nie powinny martwić kibiców Sparty, których nadzieje na mistrzostwo powinny być po takiej wygranej tylko rozbudzone. Seniorów z Wrocławia, tak jak ich młodszych kolegów, oceniam na piątkę z plusem. Żużlowcy Betardu nie muszą zmieniać nic przed zbliżającą się wielkimi krokami fazą play-off. Każdy zawodnik będący częścią tej układanki jeździ skutecznie, bez względu na tor czy pogodę. Nie da się ukryć, że Sparta jest w tym momencie zdecydowanym faworytem do złota i będzie się trzeba mocno natrudzić, aby tą naoliwioną maszynę pokonać.

MARWIS.PL FALUBAZ ZIELONA GÓRA – FOGO UNIA LESZNO

Niedzielne spotkanie pomiędzy zielonogórskim Falubazem a leszczyńską Unią nie doszło do skutku przez silne opady deszczu. Arbiter zawodów zdecydował się przenieść je na następny dzień. W poniedziałkowy wieczór drużyny znów spotkały się przy W69 i tym razem mogły „spokojnie” odjechać mecz. Całe zawody były horrorem zarówno dla jednej, jak i dla drugiej ekipy. Zielonogórzanie chcieli pokazać swoimi kibicom, że stać ich na więcej, wygrać spotkanie i tym samym zagwarantować sobie miejsce w Ekstralidze. Leszczynianie natomiast bez zwycięstwa mogliby być w trudnej sytuacji, jeśli chodzi o start w play-offach. Przez cały pojedynek to goście prowadzili, ale niewielką różnicą punktów. Gospodarze próbowali nadganiać i odrabiać „oczka”, leszczynianie jednak czuli się bardzo dobrze na zielonogórskim torze. Remis w zawodach pojawił się dopiero po 14. biegu, w którym to Falubaz wygrał 5:1 i odrobił wszelkie straty. Finalnie ostatni wyścig należał do Unii Leszno. Mimo że Patryk Dudek i Max Fricke do końca próbowali gonić rywali, to Piotr Pawlicki i Emil Sajfutdinow okazali się lepsi i przyjechali na 4:2, co dało wynik 46:44 dla przyjezdnych.

Niespodziewanym liderem gospodarzy okazał się Max Fricke. Australijczyk odjechał naprawdę świetne spotkanie i zgarnął 12 punktów w pięciu startach. W swoim przedostatnim, 13. wyścigu, pokonał niezwyciężonego dotychczas Piotra Pawlickiego. Moim zdaniem to właśnie Fricke zasługuje na miano MVP meczu. Tuż za nim uplasował się Piotr Protasiewicz. Kapitan zielonogórskiej ekipy dołożył do puli 10 „oczek”, jednak ani razu nie przyjechał do mety na pierwszym miejscu. Udanym meczem mógł pochwalić się też Patryk Dudek. Polak odjechał kilka naprawdę wspaniałych biegów. Na uwagę zasługuje jego ostatni występ – mimo iż Dudek zaliczył „zerówkę”, to walka na torze pomiędzy nim a Emilem Sajfutdinowem była uciechą dla wielu kibiców. Matej Žagar dorzucił do ogólnej punktacji siedem „oczek”. Nie był to jego najlepszy dzień, niemniej Słoweniec dwa razy przyjechał na pierwszej pozycji. Seniorzy Falubazu spisali się całkiem nieźle. Można było zauważyć wolę walki i nieustępliwość na torze, dlatego wystawiam im czwórkę. Niestety nic takiego nie można powiedzieć o zielonogórskich juniorach. Nile Tufft zaliczył fatalny występ. Jego motocykl dwa razy zdefektował i zawodnik nie dojechał do mety. Brytyjczyk zdobył zaledwie jeden punkt. Jakub Osyczka natomiast dowiózł do mety dwa „oczka”. W biegu juniorskim przyjechał na trzeciej pozycji, mając przed sobą zawodników z zespołu przyjezdnych. Później dołożył tylko jeden punkt. W mojej opinii to właśnie przez młodzieżowców gospodarze przegrali poniedziałkowy mecz. Zwycięstwo w biegu juniorskim czy późniejsze pokonanie swoich vis-à-vis z Leszna znacznie zmieniłoby bieg spotkania. Postawę młodzieżowców oceniam na jedynkę.

Drużyna gości przyjechała do Zielonej Góry w osłabionym składzie. Na pokładzie Unii Leszno zabrakło Jaimona Lidseya. W miejsce Australijczyka pojawił się Szymon Szlauderbach, jednak zawodnik nie poradził sobie z presją zawodów. Polak nie przywiózł żadnego „oczka” i dwa razy został zastąpiony przez Damiana Ratajczaka. Ten młodzieżowiec z kolei odjechał najlepsze zawody w swojej karierze. W biegu czwartym zostawił za plecami Maxa Fricke’a, który był liderem zielonogórskiej ekipy. Łącznie zdobył osiem „oczek” i prawdopodobnie to głównie właśnie jemu leszczynianie zawdzięczają zwycięstwo. Jego kolega, Kacper Pludra, również dorzucił dwa punkty. Ze względu na postawę Ratajczaka, oceniam juniorów na piątkę. Seniorzy natomiast sprawowali się bardzo przeciętnie. Jason Doyle i Janusz Kołodziej dowieźli po siedem punktów a Emil Sayfutdinow osiem. Zdecydowanym liderem okazał się Piotr Pawlicki. Młodszy z braci Pawlickich długo pozostawał niepokonany, a łącznie zdobył 14 punktów. Postawę seniorów, z uwagi na wygraną w całych zawodach, oceniam na dostateczny z plusem.

ELTROX WŁÓKNIARZ CZĘSTOCHOWA – EWINNER APATOR TORUŃ

Na mecz pomiędzy częstochowskim włókniarzem a toruńskimi Aniołami musieliśmy trochę poczekać. Pierwsze zawody 13. kolejki odbyły się już 26 lipca, a cała runda ze względu na cykle Grand Prix przeciągnęła się aż do 8 sierpnia. Można powiedzieć, że wynik spotkania od początku był przesądzony. Mimo iż częstochowskie Lwy jeżdżą o „nic”, gdyż nie mają szans na wejście do play-offów, to wiadomo było, że nie oddadzą zwycięstwa tak łatwo. Od pierwszego biegu to właśnie gospodarze kontrolowali spotkanie i robili to doskonale. Goście wygrali drużynowo zaledwie jeden wyścig (13.) w całym meczu. Anioły przyjechały do Częstochowy w niepełnym składzie, gdyż bez Pawła Przedpełskiego, za którego zastosowano zastępstwo zawodnika. To jednak za bardzo nie pomogło i finalnie przyjezdni ponieśli sromotną porażkę 32:58.  

Gospodarze odjechali naprawdę dobry mecz. Najsłabszym ogniwem wśród Lwów okazał się Jonas Jeppesen. Zawodnik nie mógł odnaleźć się na częstochowskim torze i tym razem nie dowiózł do mety żadnego punktu. Oprócz niego nie było żużlowca, który nie dołożyłby cegiełki do wspólnego sukcesu. MVP meczu okrzyknięto młodego Mateusza Świdnickiego. Zgadzam się z tym wyborem. Nie od dziś wiadomo, że częstochowska para juniorów jest najsolidniejszą w Polsce. Tym razem młody zawodnik dorzucił sześć „oczek” do puli punktów. Jego kolega – Jakub Miśkowiak, który jest prawdopodobnie najlepszym młodzieżowcem, dowiózł pięć oczek. Karda juniorska spisała się zdecydowanie dobrze. Za ich postawę wystawiam im piątki. Dwucyfrowe wyniki tym razem leżały po stronie seniorów. Najwięcej punktów do mety przywiózł Leon Madsen (14 pkt). Świetny mecz odjechał również Fredrik Lindgren (13 pkt) oraz Kacper Woryna (13 pkt). Siedem „oczek” dorzucił też Bartosz Smektała. Starszych zawodników także oceniam na bardzo dobry.

Postawa każdego zawodnika Apatora Toruń była niezwykle przeciętna. Bracia Holderowie niczym się nie wykazali, a do mety przywieźli zaledwie po siedem punktów. Od lidera – w tym przypadku Jacka Holdera – oczekuje się nieco lepszych wyników. Zawodnik nie wywalczył ani jednej „trójki”. Najlepszym żużlowcem wśród gości okazał się Robert Lambert, który jako jedyny mógł pochwalić się wyprzedzeniem wszystkich rywali w jednym z biegów. Adrian Miedziński dorzucił do wyniku drużyny pięć punktów, ale w czwartej gonitwie przewrócił się i został wykluczony. Za niesportowe zachowanie otrzymał żółtą kartką, która jednak nie jest jego pierwszą w życiu. Można powiedzieć, że Polak jest kolekcjonerem upadków, wykluczeń i żółtych kartek. W ekipie przyjezdnych na próżno szukać plusów czy dobrych momentów. Moim zdaniem cały zespół zasługuje na ocenę niedostateczną. Juniorzy też nie błyszczeli. Jedyne punkty w tej formacji przywiózł Krzysztof Lewandowski (2 pkt).

Emilia RATAJCZAK & Marta KOTECKA