Niewidzialne piękno ludzkiego głosu. Grand Prix Polskiej Chóralistyki im. Stefana Stuligrosza

Poznań po raz czwarty gości najlepsze chóry z całej Polski. Źródło: Materiały promocyjne GPPCH, gppch.pl

Już po raz czwarty w Auli Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza odbył się koncert laureatów jednego z najbardziej znaczących konkursów chóralnych w Polsce. Pięć nominowanych zespołów przybyło do Poznania, aby już 25 listopada rozpocząć rywalizację w wydarzeniu, który choć ma krótką tradycję, cieszy się ogromnym prestiżem. Niedzielne popołudnie przyniosło wyczekiwane rozstrzygnięcie.

Magia monumentalnej Auli Uniwersyteckiej nadała wydarzeniu niezwykły, niemal baśniowy charakter. Wnętrze wykończone barokowymi zdobieniami wpisało się w bogactwo różnorodności głosów chórzystów i chórzystek. Formalna atmosfera unosząca się w pomieszczeniu zniknęła wraz z pojawieniem się na scenie Michaliny Ciechanowskiej. Niesamowita energia prowadzącej sprawiła, że czas oczekiwania na występy nie dłużył się publiczności. Warto wspomnieć również o postaci Liliany Skibińskiej-Szłapko, która godnie przejęła inicjatywę przeprowadzenia koncertu finałowego, niesamowicie barwnie i ciepło przedstawiając wycinek historii każdego chóru. Obecność Chóru Mieszanego Katedry Wawelskiej z Krakowa, Chóru Kameralnego ,,Dysonans’’ z Poznania, Zespołu Wokalnego ,,Rondo’’ z Wrocławia, Chóru ,,Ars Catandi’’ Uniwersytetu Ekonomicznego z Wrocławia i Chóru Politechniki Morskiej z Szczecina stworzyła trudną do uchwycenia słowami atmosferę, ponieważ od dawna, nie spotkano się z równie zachwycającymi wykonaniami. Przerwa spowodowana pandemią COVID-19 wyostrzyła apetyty zarówno widzów, jak i jury. Zaprezentowany repertuar był niezwykle różnorodny i trudno nie oprzeć się wrażeniu, że został starannie zaplanowany. Aż dwukrotnie usłyszano utwory Kena Stevena, któremu towarzyszyły znakomitości takie jak Marek Mikołajczak, Henry Mancini czy Katarzyna Danel.

Jako pierwszy zaprezentował się wrocławski Zespół Wokalny ,,Rondo’’ pod dyrekcją Małgorzaty Podzielny. Grupa młodych, ambitnych ludzi zaskoczyła obecnych prawykonaniem utworu ,,In Taberna’’. Ten średniowieczny łaciński poemat goliardyjski był, używając popularnego sformułowania, twardym orzechem do zgryzienia. Przełożenie go na język muzyki samo w sobie było wymagającym procesem, a odpowiednie intonowanie – ryzykownym wyzwaniem. Każdy z głosów stanął na wysokości zadania, co zaowocowało efektownym podkładem dla reszty repertuaru, z którego na wyróżnienie zasługuje ,,Stoi lód na Prośnie’’. Ludowa melodia wzbudziła na myśl obrazy kojarzone ze słowiańskimi krajobrazami, dlatego powrót do rzeczywistości, tuż po zejściu zespołu ze sceny, był wyboistą przeprawą. Tuż po nich pojawił się Chór Mieszany Katedry Wawelskiej pod dyrekcją Andrzeja Korzeniowskiego. Nastrój oraz sposób śpiewu diametralnie różnił się od koncepcji poprzedniego zespołu. Tym razem, kluczem przewodnim było klasyczne, pozbawione nagłych zwrotów tempo, które mimo spokojnego motywu, nie wpłynął na publiczność usypiająco. Dostojna ,,Pieśń Cherubinów” czy ,,Fatise kolo” okazała się niemal mistycznym przeżyciem, wzbudzając słuszne skojarzenia z chórem kościelnym.

Być może umyślnie, w ramach kontrastu, jako następny zaprezentował się Chór Politechniki Morskiej pod opieką Sylwii Fabiańczyk-Makuch. Ekspresja chórzystów oraz towarzysząca im choreografia – rytmiczne ruchy ramion i dłoni, przywodziła na myśl fale rozkołysane nadchodzącym sztormem. Działo się to zwłaszcza przy ,,I See the Sea” oraz ,,The Sound of The Sea’’. Wybór tych utworów nie pozostawiono przypadkowi, ponieważ jednym z celów zespołu jest propagowanie tematyki marynistycznej. Przedostatni występ na scenie należał do poznańskiego Chóru Kameralnego ,,Dysonans’’, co również nie przeszło niezauważone. Gromkie brawa rozległy się tuż przed wybrzmieniem pierwszego utworu, najlepszego z całego repertuaru ,,Cantate Domino’’. W tym przypadku, akcent znowu został postawiony na klasykę, co można było zauważyć nie tylko poprzez sposób śpiewania chórzystów, ale również genezę tekstów. Na podobną strategię zdał się Chór ,,Ars Cantandi’’ Uniwersytetu Ekonomicznego.

Występy finalistów postawiły jury w wyjątkowo trudnym położeniu. Tuż po zakończeniu przesłuchań było już wiadomo, że wysoki poziom wykonań nie ułatwi wyłonienia zwycięzców, a może okazać się wręcz karkołomną przeszkodą. Potwierdza to chociażby wyczuwalne napięcie towarzyszące zgromadzonym na sali organizatorom, uczestnikom i publiczności. Z autentycznym drżeniem serca wsłuchiwano się w przemowy zbliżające widownię do ogłoszenia wyników. Nerwowe oczekiwanie opanowało salę, co biorąc pod uwagę sam charakter konkursu, może wprawiać w zaskoczenie. Nie był to oczywiście poziom dorównujący emocjom podczas meczu piłki siatkowej czy nożnej, lecz nie można ukryć, że atmosfera gęstniała z każdą minutą. Najpierw przyznano wyróżnienia, które w tym roku trafiły do rąk Chóru Politechniki Morskiej oraz Chóru Mieszanego Katedry Wawelskiej. Zwycięzcą konkursu okazał się Zespół Wokalny ,,Rondo”, który charakteryzuje doskonała forma. Warto wspomnieć, że nie jest to pierwszy raz, gdy chór sięga po nagrodę pieniężną oraz statuetkę, ponieważ trzy lata temu „Rondo” również zdobyło pierwsze miejsce.

Zakończenie konkursu finałowego wywołało u audytorium jednoczesny smutek i radość. Żal płynął z konieczności pożegnania ludzi pełnych pasji i miłości do tak wzniosłej muzyki. Nadzieją na posłuchanie chóru jeszcze raz była złożona przez organizatorów obietnica organizacji kolejnej edycji. Organizowany w Poznaniu koncert sprawia, że miasto nawet w dobie ciągłych remontów potrafi wykrzesać z siebie odrobinę piękna.

Oliwia GÓRSKA