Poprzemysłowe jeziora robią u naszych sąsiadów furorę. Jak jest w Polsce?

Nad nowymi jeziorami powstają plaże i kąpieliska 
Źródło: Wikimedia Commons/Joeb07

Krajobraz okolic Konina, Bogatyni oraz wielu regionów Czech i Niemiec szpecą widoczne na zdjęciach satelitarnych blizny. To ogromne dziury rozmiarów kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych, głębokie nawet na 200 metrów. Powstawały przez dekady odkrywkowego wydobycia węgla brunatnego. Nasi zachodni sąsiedzi dają swoim nieczynnym kopalniom nowe życie. Niestety nie wszędzie.

Historia Niemiec obfituje w traumatyczne doświadczenia ludności przesiedlanej z powodu wydobycia węgla brunatnego. Jak szacuje zrzeszające przesiedleńców stowarzyszenie Menschenrecht vor Bergrecht (niem. „prawa człowieka przed prawem górniczym”), długie dekady eksploatacji kopalń odkrywkowych doprowadziły do zagłady ponad 370 miejscowości (kilka kolejnych jest wciąż zagrożonych wyburzeniem) oraz przymusowego wysiedlenia niemal 125 tysięcy osób. Władze RFN zapowiadają przyspieszone odejście od wykorzystania węgla w energetyce – rząd Olafa Scholza dąży do wycofania tego źródła energii do 2030 roku, a nie jak do tej pory planowano 2038 roku. Niestety, wciąż zdarza się, że mieszkańcy muszą ustąpić miejsca górnikom. W ostatnich miesiącach świat obiegły zdjęcia z Lützerath, niewielkiej miejscowości położonej w kraju związkowym Nadrenia-Palatynat, w zachodniej części kraju. Wioska jest stopniowo burzona, aby powiększyć pobliską kopalnię węgla brunatnego. W protestach aktywistów, mających na celu wstrzymanie tego procederu, wzięła udział między innymi Greta Thunberg. Szwedzka działaczka została siłą wyprowadzona przez służby.

Z jednej strony Niemcy wciąż należą do największych emitentów CO2 na świecie, z drugiej podejmują ambitne działania mające na celu pełną transformację energetyczną (Energiewende) oraz rewitalizację obszarów zniszczonych przez górnictwo, energetykę i inne gałęzie przemysłu ciężkiego. Energiewende nie jest niestety jak dotąd oszałamiającym sukcesem. Szczególne wątpliwości budzi motywowana politycznie decyzja o odejściu od energii jądrowej. Koniec eksploatacji ostatnich reaktorów był wielokrotnie przesuwany. W obliczu kryzysu energetycznego, wywołanego rosyjską inwazją na Ukrainę, zaczęto wręcz mówić o „historycznym błędzie”. Niestety, węgiel jest wciąż największym źródłem energii elektrycznej w Niemczech, a jak donosi „Deutsche Welle”, współczynnik wykorzystania węgla w energetyce wzrósł w latach 2021-2022 aż o 8,4%. Nieco lepiej niż faktyczna transformacja miksu energetycznego idzie Niemcom rewitalizacja obszarów postgórniczych.

Nowe Pojezierze Lipskie na zdjęciu satelitarnym 
Źródło: Screenshot/Google Maps

Nowe pojezierze w Lipsku

Lipsk to ósme największe miasto dzisiejszych Niemiec, zamieszkane przez ponad 600 tysięcy osób. Niegdyś stanowiło jeden z głównych ośrodków przemysłowych, było też obok Drezna jednym z ważniejszych centrów handlowych i kulturowych Niemiec Wschodnich. Po upadku NRD i zjednoczeniu Niemiec miasto przeżyło załamanie, związane z odejściem od gospodarki centralnie planowanej oraz drastycznym spadkiem liczby ludności. „Poturbowany” Lipsk zaczął się stopniowo odradzać i w ostatnich latach stał się modnym, poddającym się dynamicznej gentryfikacji miastem, rywalizującym z samym Berlinem o miano najbardziej hipsterskiego miasta w Niemczech. Jednym z przejawów tego nowego oblicza Lipska jest Leipziger Neuseenland, czyli Nowe Pojezierze Lipskie. Ten ambitny projekt zakłada utworzenie do 2060 roku sztucznego pojezierza na południe od miasta. Zbiorniki wodne powstają przez zalanie wykopów po dawnych kopalniach węgla brunatnego. Obecnie istniejące jeziora mają powierzchnię 30 tys. hektarów. Docelowo rewitalizacja ma objąć ponad dwukrotnie większy obszar. Okolice nowych jezior oferują liczne możliwości rekreacji: ścieżki rowerowe, wypożyczalnie sprzętu wodnego, tereny spacerowe, piknikowe i kampingowe. Zbiorników powstało jak dotąd 15. Kuszą odwiedzających lazurowym kolorem wody, można się w nich bezpiecznie kąpać. Najpopularniejsze jest położone w podmiejskiej miejscowości Markkleeberg Cospudener See, nad którym są piaszczyste plaże i marina z żaglówkami. Wokół jezior ciągną się szlaki turystyczne, a pozostałe zabytki epoki rewolucji przemysłowej są zamieniane w muzea bądź lokale kulturalno-gastronomiczne.

Turkusowe i toksyczne

W Polsce również pojawiają się plany stworzenia w miejsce dawnych kopalń obszarów atrakcyjnych turystycznie. Jak informuje portal „geekweek Interia”, taka inwestycja czeka kopalnię piasku „Kotlarnia”, położoną nieopodal Gliwic. Do końca dekady ma tam powstać jezioro o powierzchni niemal 900 hektarów, wraz z otaczającą infrastrukturą i udogodnieniami dla turystów. Plany wykorzystania istniejącego zbiornika ma natomiast wielkopolski Kleczew. Gmina dąży do rewitalizacji sztucznego akwenu Słaboludź i stworzenia nad jego brzegami plaży dla mieszkańców. Lazurowy kolor wody, przypominający wizualnie nowe kąpieliska, z których mogą korzystać mieszkańcy Lipska, występuje w zbiorniku nieopodal wspomnianego Kleczewa. Pozory mylą – jezioro, o którym mowa jest toksyczne i niebezpieczne. To doskonale znane mieszkańcom Konina i okolic „Jezioro Turkusowe”, powstałe w wyniku zalania pełnego odpadów mineralnych wyrobiska kopalni węgla brunatnego. Toksyczność wody wynika z jej zasadowego odczynu. Służby i lokalne władze odradzają nawet spacery wokół tego zbiornika, przypominając, że szkodliwy jest także nabrzeżny piasek. Te ostrzeżenia nie zniechęcają odwiedzających, jezioro stało się bowiem lokalną ciekawostką turystyczną. Polska wciąż czeka na tak ambitny projekt jak Nowe Pojezierze. Być może, za kilkanaście lat, okolice Bogatyni czy Konina także staną się turystycznym rajem.

Kacper ZIELENIAK