Czy TikTok nas szpieguje?

Czy Amerykanie mają rację w sprawie TikToka?
Źródło: unsplash.com

Rząd USA nie był w ostatnich miesiącach dobrze nastawiony do popularnej wśród młodzieży aplikacji. TikTok, bo o nim mowa, jest przez amerykańskich rządzących oskarżany o cyberszpiegostwo, manipulację treścią, naruszanie prywatności czy wycieki danych. Wszystko dlatego, że medialny gigant należy do chińskiej firmy ByteDance.

TikTok wzbudza niepokój przede wszystkim dlatego, że może podlegać chińskiemu ustawodawstwu dotyczącemu bezpieczeństwa narodowego, które wymaga od tamtejszych firm współpracy z krajowymi siłami wywiadowczymi. Oprócz tego, do danych użytkowników TikToka mają mieć dostęp setki chińskich inżynierów i pracowników firmy, a przecież każdy z nich może pracować dla państwa. Instytucje Unii Europejskiej oraz Stany Zjednoczone Ameryki, Wielka Brytania, Kanada i Nowa Zelandia wprowadziły zakaz używania TikToka na telefonach urzędników. Europejski Inspektor Ochrony Danych tłumaczył tę decyzję tym, że takie działanie ma na celu zmniejszenie narażenia na cyberataki, gdyż aplikacja ta zbiera wiele danych na urządzeniu mobilnym, które mogłyby taki atak ułatwić. W trakcie jest również dochodzenie Irlandzkiej Komisji Ochrony Danych, czyli głównego organu zajmującego się sprawami ochrony prywatności w UE, które ma rozstrzygnąć, czy dane europejskich użytkowników zostały bezprawnie przekazane Chinom. Obrońcy TikToka wskazują, że amerykańskie serwisy społecznościowe, takie jak chociażby Twitter, także miały problem z utajnieniem danych swoich użytkowników przed rządem. Pojawiają się też głosy, że sam Mark Zuckerberg płacił za oczernianie TikToka. Wszystko dlatego, że nowa aplikacja zabiera mu użytkowników. Właściciel konglomeratu technologicznego Meta miał w tym celu zapłacić firmie Targeted Victory. Firma przekazywała na temat chińskiej aplikacji fałszywe informacje, wpływała na polityków oraz promowała i tworzyła szkodliwe trendy na TikToku.

Na TikToku zalogowanych jest około 150 milionów amerykańskich użytkowników. To stosunkowo duża liczba, której TikTok nie chciałby stracić. Komitet do spraw Zagranicznych Inwestycji zarekomendował firmie ByteDance sprzedaż aplikacji. Dlatego w odpowiedzi na groźby zakazania aplikacji w USA, firma przedstawiła odmienne rozwiązania sytuacji. Pierwszym miałby być „Project Texas”, czyli plan zbudowania muru między chińskimi właścicielami spółki a amerykańską spółką zależną. Europejska wersja planu – „Project Clover” – zakłada przeniesienie na serwery w Europie większości europejskich danych. Celem obu projektów jest zminimalizowanie obaw przed cyberszpiegostwem. Dyrektor amerykańskiej Agencji Bezpieczeństwa Narodowego ostrzegał również, że chińska kontrola algorytmu TikToka może doprowadzić do przeprowadzania operacji psychologicznych na odbiorcach. Aplikacja była dotychczas krytykowana za cenzurowanie filmów o tematyce pro-LGBTQ+ i o protestach w Chinach. Zarzucano jej także przedstawianie dzieciom bezwartościowych, ogłupiających treści w przeciwieństwie do serwowanych w chińskim odpowiedniku edukujących nagrań. TikTok był również oskarżany o dezinformację, niebezpieczne wyzwania i trendy oraz brak ochrony dzieci przed uzależnieniem. Przeciwnicy tych argumentów wskazują, że zachodnie platformy społecznościowe również padły ofiarą manipulacji przez obce państwa. Jako przykład przytaczają Facebooka, poprzez którego Rosja w 2016 roku wpływała na wybory prezydenckie w USA. TikTok broni się, twierdząc, że od 2019 roku dostosowuje swoją moderację wideo i regularnie wydaje raporty dotyczący usuwanych treści.

TikTok w USA ma 150 milionów użytkowników
Źródło: unsplash.com

Po tym jak władze USA zaczęły domagać się sprzedaży amerykańskiego oddziału lub zakazu używania TikToka w Stanach Zjednoczonych Ameryki, przed Kongresem stanął CEO TikToka Shou Zi Chew. Przesłuchanie miało dać aplikacji szansę na rozwianie wątpliwości dotyczących polityki prywatności danych i powiązań firmy z Chinami. Większość pytań oscylowała wokół bezpieczeństwa narodowego i związkach z rządem Chin. Pojawiły się również zapytania o strategię firmy wobec szkodliwych treści oraz zwiększenia bezpieczeństwa dzieci korzystających z platformy. Politycy byli sfrustrowani odpowiedziami prezesa TikToka i często wymagali odpowiedzi „tak” lub „nie” na złożone pytania. Obywatele zarzucali też rządzącym brak merytorycznego przygotowania do przesłuchania, a także braki w aktualnej wiedzy o technologii, jaką dysponujemy. Analitycy twierdzą, że spotkanie CEO z kongresmenami dało ustawodawcom jeszcze więcej argumentów za zakazem lub sprzedażą. Nie jest jednak tak, że spotkanie to odegrało bardzo dużą rolę w decyzjach podejmowanych przez rządzących. Zmiana opinii władz miała być, według ekspertów, praktycznie niemożliwa, co pokazują poprzednie zeznania liderów takich firm jak Meta czy Google, które nie zmieniły praktycznie nic w postrzeganiu tych firm na Kapitolu. W Kongresie jest aktualnie kilka projektów ustaw, które mają wprowadzić ograniczenia dla TikToka i innych aplikacji. Przykładem takiej ustawy jest RESTRICT senatora Marka Warnera. Ma ona na celu pozwolić rządowi federalnemu regulować i zakazywać technologii pochodzących zza granicy. Jednak ostateczna decyzja w tej sprawie należy do prezydenta USA, Joe Bidena. Eksperci szacują, że TikTok ma do pół roku na znalezienie nabywcy w USA, inaczej zostanie zbanowany do końca 2023 roku. Szef dyplomacji Antony Blinken powiedział, że TikTok to zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego i powinno ono być „zakończone w ten czy inny sposób”. Pytanie, jak na to zareaguje 150 milionów amerykańskich użytkowników aplikacji.

Monika LISIAK