Większości z nas lato od zawsze kojarzyło się ze słońcem, wypoczynkiem i dobrymi wspomnieniami. Niestety zaczęło się to zmieniać wraz z pogłębiającymi się zmianami klimatycznymi i globalnym ociepleniem. Narastające niebezpieczeństwo wynikające z upałów stało się zauważalne na całym świecie, choć szczególnie widoczne jest w ciepłych krajach. Nieuchronnie nadchodzą czasy, gdy wakacje, do tej pory kojarzone z relaksem, staną się najtrudniejszym okresem w roku.
Niegdyś wyjazd do ciepłych krajów w okresie letnim był oznaką dobrostanu i powodem do szczęścia. Obecnie jednak wakacje przestają być tak wyczekiwanym czasem ze względu na związane z nimi niepokojące zdarzenia, których przyczyną jest globalne ocieplenie. Z uwagi na naturalne zwiększenie temperatury i ocieplenie powstałe za sprawą działalności człowieka, okres letni jest szczególnie niebezpieczny. Coraz częściej pojawiają się susze oraz pożary. W wyniku globalnego ocieplenia maleją również zasoby wody pitnej dla ludzi i zwierząt, która wykorzystywana jest także w hodowli, uprawie roślin czy w przemyśle. W dalszej perspektywie doprowadzi to do znaczącego pogorszenia jakości życia i wymarcia wielu gatunków – już teraz zagrożone są osobniki żyjące na Arktyce.
Nie tylko topnienie lodowców
Globalny wzrost temperatury prowadzi do topnienia pokrywy lodowej w tempie tak szybkim, że ta nie jest w stanie odbudować się zimą, niszcząc środowisko życia na biegunie północnym. Prowadzi to także do podniesienia poziomu wód morskich i oceanicznych, przez co zalewane są niżej położone tereny. Zagrożone są m.in. Wyspy Oceanu Spokojnego, takie jak Tuval czy Kiribati. Zmniejsza to tereny możliwe do zamieszkania, czego konsekwencją będą przesiedlanie i miejscowe przeludnienia. Topnienie lodowców to także problem napływu wody słodkiej do słonej wody oceanicznej. Zaburza to przepływ prądów morskich, które mają wpływ na klimat. Najważniejszy europejski prąd morski, Golfstrom, zaczął zanikać, przez co klimat Europy Zachodniej się ochładza niezależnie od wzoru temperatury na całej Ziemi.
Pomiary temperatur dowodzą, że problem zaczął się już lata temu i zwiększa się wraz z rozwojem przemysłu. Od XIX wieku średnia temperatura stale wzrasta w tempie 0,2 °C na 10 lat. Choć może się wydawać, że nie jest to odczuwalna różnica, jeśli klimat dalej będzie ocieplać się w tym tempie, niedługo będziemy mogli pożegnać się z chłodniejszym klimatem.
W konsekwencji oprócz klimatycznych zim, możemy stracić również wiele miejsc turystycznych. W wyniku zmian klimatycznych wzrasta ryzyko gwałtownych zjawisk pogodowych, takich jak rosnąca moc cyklonów tropikalnych, ulewnych opadów i susz. Najbardziej trafnym przykładem jest jeden z wielu greckich pożarów tego lata. Na Rodos 18 lipca wybuchł trwający ponad tydzień pożar szybko rozprzestrzeniany przez silne wiatry. Zmusił ponad 20 tys. turystów i mieszkańców do opuszczenia domów, jednocześnie niszcząc infrastrukturę miasta. Skalę problemu ukazuje to, że pożar widoczny był nawet na zdjęciach satelitarnych. Pomocy Grecji udzielały służby z kilku krajów, w tym z Izraela, Turcji i Jordanii. Grecki premier, Kiriakos Mitsotakis, przyznał, że choć w rejonie śródziemnomorskim pożary nie są nowością, mogły zyskać na intensywności w wyniku zmian klimatycznych. Nie lepiej sytuacja wygląda na innych terenach, zwłaszcza wyspach, którym grozi całkowite zatonięcie, przykładem czego mogą być Malediwy, Fidżi czy Wyspy Salomona. Mocno narażone są także miasta sąsiadujące z oceanami czy morzami, między innymi Wenecja, Hongkong czy Nowy Jork. Będą one dotknięte ekstremalnymi powodziami niszczącymi miasta, co stanie się ogromnym zagrożeniem dla życia milionów ludzi.
Kryzys klimatyczny także w Polsce
Problem nie dotyczy jednak tylko zagranicy, ale też bezpośrednio nas. W wyniku zmian klimatycznych prognozuje się, że w Polsce wzrośnie liczba gwałtownych opadów i nawałnic, zwiększy się prawdopodobieństwo powodzi i susz, podniesie się poziom morza, wystąpią problemy z bezpieczeństwem energetycznym i żywnościowym. To z kolei doprowadzić może do nadwyrężenia, czy wręcz upadku gospodarki, którą uratować mogłoby wykorzystanie odnawialnych źródeł energii – energii wiatrowej czy słonecznej – przez ograniczenie emisji szkodliwych dla atmosfery gazów.
Fakty pokazują, że w rzeczywistości za straty materialne i śmierć tysięcy osób odpowiadamy my sami, ignorując pogarszający się stan środowiska. By nie dopuścić do większej tragedii, konieczne jest ograniczenie emisji gazów cieplarnianych o połowę do 2030 roku i całkowite zaprzestanie ich produkcji do 2050 roku, co jest celem UE. W innym przypadku globalne ocieplenie doprowadzi do zmian, które bezpośrednio zagrożą życiu na Ziemi. Moglibyśmy zapobiec tak rozległym konsekwencjom przez korzystanie z odnawialnych źródeł energii, takich jak elektrownie wiatrowe czy biomasa. Ogromne znaczenie mają również codzienne nawyki, takie jak gaszenie światła, używanie żarówek energooszczędnych, zaprzestanie palenia śmieci czy rezygnacja z podróży samochodami spalinowymi. Ponadto można wybierać firmy korzystające z ekologicznych rozwiązań i stosujących zeroemisyjną politykę produkcji. Drobne nawyki każdego z nas składają się na ogromną różnicę w dbaniu o planetę. Możemy poprawić jakość życia na Ziemi i zagwarantować sobie lepszą przyszłość, zaczynając od drobnych nawyków, a kończąc na zmianach w funkcjonowaniu infrastruktury przemysłowej. Pewne jest, że sytuacja z każdym dniem będzie się jedynie pogarszać, więc najlepszy moment, by wreszcie zacząć działać i zawalczyć o planetę, jest właśnie teraz.
Oliwia SYREK