Zabawa w „większość” i czas rozliczeń

Andrzej Duda powierzył karkołomną misję stworzenia rządu Mateuszowi Morawieckiemu. // Fot. W. Kompała / KPRM / Flickr.com/ domena publiczna

Prezydent Duda ewidentnie prowadzi polityczną grę, która, być może, ma zapewnić mu silną pozycję w obozie (jeszcze) Zjednoczonej Prawicy. Obozie, który trzeszczy w posadach. Mateusz Morawiecki dostał „samobójczą” misję stworzenia rządu, która zamiast nobilitacją stała się ostatecznym, politycznym upokorzeniem. Upokarzające dla ustępującego premiera musiało być również to, że podczas jego przemówienia, prezes Kaczyński uciął sobie smaczną drzemkę…

Pierwsze posiedzenie Sejmu X kadencji, które odbyło się 13 listopada nie należało do przyjemnych również dla Elżbiety Witek, sprawującej do niedawna funkcję Marszałkini Sejmu (chociaż w rozmowie z dziennikarzem TVN24, posłanka dała wyraźnie znać, że nie życzy sobie stosowania wobec niej feminatywów). Witek nie dość, że poniosła sromotną klęskę w starciu z Szymonem Hołownią (to jemu przypadła rola drugiej osoby w państwie), to nie została wybrana nawet do grona wicemarszałków. Posłowie PiS zarzucili natychmiast sejmowej większości antydemokratyczne ciągoty… Ciekawe, że nie mieli podobnych zarzutów, gdy Elżbieta Witek dokonywała niesławnej reasumpcji, w opinii ekspertów stojącej w sprzeczności z regulaminem Sejmu. Przedstawiciele nowej większości jednogłośnie odrzucili jej kandydaturę i pozostawiają Zjednoczonej Prawicy przestrzeń na zaproponowanie alternatywnej kandydatury. Nowym Marszałkiem Sejmu został lider Polski2050, Szymon Hołownia. W przemówieniu, które być może przejdzie do historii polskiego parlamentaryzmu mówił o konieczności powrotu do otwartości i transparentności. „Wiwat wszystkie stany!”, zakrzyknął na koniec. Jedną z pierwszych decyzji Hołowni była symboliczna likwidacja barierek okalających Sejm, która dokonała się już w dniu pierwszego posiedzenia. Parlamentarzyści reprezentujący nową większość podkreślają, że w polskiej polityce zaczęła się właśnie nowa era. Nie wszyscy zdają się to jednak dostrzegać…

Teutońska paranoja prezesa

Obserwując listopadowe wystąpienia i wypowiedzi prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego, można odnieść wrażenie, że nawet nie spróbował on pogodzić się z porażką i wyciągnąć jakichkolwiek wniosków z katastrofalnej dla jego ugrupowania kampanii wyborczej. Wręcz przeciwnie, zamiast skupić się na koniecznej przebudowie swojego ugrupowania i przygotowaniu go do nadchodzących wyborów samorządowych oraz europejskich, lider PiS ucieka w objęcia absurdu i skupia się na straszeniu swojego twardego elektoratu wyimaginowanymi zagrożeniami. Kaczyński całkowicie odpuścił sobie niezdecydowanych i otwartych na dialog. Jego przemówienie wygłoszone przy okazji obchodów Święta Niepodległości, wprawiło wielu komentatorów w głęboką konsternację: „To ostateczne zerwanie z zachodem”, czytamy na łamach „Rzeczpospolitej”. Chodzi o kuriozalne stwierdzenia prezesa, jakoby niepodległość Polski była zagrożona rychłą likwidacją, rzekome zagrożenie dla naszej niezależności miałoby, jego zdaniem, pochodzić oczywiście zza Odry, zaś klasyczne już utyskiwanie na „proniemieckość” Platformy, zostało zastąpione przez niego prostolinijną deklaracją: „Platforma to partia niemiecka!”. Później było równie niesmacznie, szczególnie kiedy Kaczyński wyzwał lidera opozycji, Donalda Tuska od „lumpów”. Zacietrzewienie prezesa w połączeniu z bezradnością i dwutygodniową grą na czas Mateusza Morawieckiego nie rysują najbliższej przyszłości PiS-u w różowych barwach.

Nowe-stare szaty prezydenta

Niejasne w tym politycznym okresie przejściowym są intencje prezydenta. Andrzej Duda miał jedyną w swoim rodzaju szansę na zdystansowanie się od swojej macierzystej partii i „uwolnienie się” spod zarzucanej mu, politycznej uległości wobec woli prezesa PiS-u. Stało się jednak inaczej, przy czym niekoniecznie z korzyścią dla samego ugrupowania. Prezydent wysłał premiera Morawieckiego na prawdziwie beznadziejną misję i zgotował mu zdecydowanie nieprzyjemne pożegnanie z fotelem szefa rządu. O ile prezydent stara się pokazać od momentu wyborów z tej koncyliacyjnej, prodemokratycznej strony, puszczając „oko” do przedstawicieli wszystkich ugrupowań zasiadających w nowym Sejmie, o tyle nie da się nie odczuć pewnego chłodu, jaki zapanował na linii Nowogrodzka-Krakowskie Przedmieście. Nowy Szef Gabinetu Prezydenta RP, Marcin Mastalerek wprost powiedział, że jego zdaniem, prezes Kaczyński, powinien udać się już na polityczną emeryturę. Tak ostrych komentarzy ze środowiska prezydenta jeszcze nie było. Andrzej Duda zakończy swoją drugą i ostatnią możliwą kadencję jako Prezydent RP w 2025 roku. Być może, potem zechce przejąć polityczną schedę po Kaczyńskim?

Jak rozliczyć, aby się nie przeliczyć?

Zwycięscy koalicjanci sporo mówią o potrzebie rozliczenia PiS-u za minione osiem lat rządów, rozliczenia a nie zemsty, jak podkreślają. „Tych, którzy łamali zasady, reguły i naruszali Konstytucję, czeka kara, nie nowe stanowiska. To fundament nowego porządku” – napisał na portalu X (niegdyś Twitterze) Donald Tusk. Konieczność wyciągnięcia konsekwencji wobec niektórych polityków byłego obozu władzy znalazła się nawet w umowie koalicyjnej, zawartej przez partie „demokratycznej opozycji”. Mają powstać specjalne komisje, których zadaniem będzie kompleksowe zbadanie możliwych nadużyć i przestępstw polityków w ciągu ostatnich ośmiu lat. Rozliczenia mogą być jednak blokowane przez prezydenta Dudę i powołanych w czasie rządów Zjednoczonej Prawicy sędziów TK. Przed opozycją stoi nie lada wyzwanie, jeśli chce sprawnie przeprowadzić ten proces.

Kacper ZIELENIAK