Zmiany w TVP. Potrzebne, ale i kontrowersyjne

Tym razem to zwolennicy PiS protestują w obronie wolnych mediów. // Wikimedia Commons, fot. Silar

Grudniowe decyzje ministra kultury, Bartłomieja Sienkiewicza, wzbudziły ogromne emocje po wszystkich stronach polskiej politycznej układanki. Duża część wyborców obecnie rządzącej koalicji zareagowała na zmiany z entuzjazmem. Wreszcie wolne media! Coś jednak poszło nie tak, skoro do sytuacji krytycznie odnoszą się środowiska międzynarodowe, w tym nawet Helsińska Fundacja Praw Człowieka.

13 grudnia 2023 roku zaprzysiężony został rząd Donalda Tuska. Koalicja KO, Polski 2050, PSL-u i Lewicy miała być gwarantem nowej demokratycznej rzeczywistości. Rządzący „uśmiechniętej” Polski szybko zabrali się do pracy. Jednym z priorytetów było doprowadzenie do porządku mediów publicznych. Sprawą zajął się nowy minister kultury i dziedzictwa narodowego, czyli Bartłomiej Sienkiewicz. Zmiany postanowił wprowadzić dzięki uchwale z 19 grudnia 2023 roku. Jak czytamy w oficjalnym komunikacie: przyczyną „rewolucji w TVP” była konieczność „przywrócenia ładu prawnego oraz bezstronności i rzetelności mediów publicznych, oraz PAP”. Jednak sposób wprowadzania zmian wzbudził duże kontrowersje nie tylko w Polsce, ale i za granicą.

Propagandyści bronią wolności słowa

Pierwszą grupą, która wyraziła zdecydowany sprzeciw wobec decyzji Sienkiewicza byli oczywiście pracownicy upolitycznionego za rządów PiS-u TVP i innych mediów publicznych. W różnych miastach Polski rozgorzały protesty. Osoby, które przez osiem lat dezinformowały obywateli, realizując rządową propagandę, skandowały hasła „Wolne media!” oraz „Demokracja!”. Na manifestacji w Warszawie pojawiły się osoby takie jak Samuel Pereira, Tomasz Sakiewicz czy Michał Adamczyk. Ten ostatni, gwiazda TVP ostatnich lat, z dumą przemawiał przez okno gmachu na placu Powstańców Warszawy. Do wzięcia udziału w protestach zachęcali nie tylko pracownicy mediów, ale i politycy PiS.

– Zaprotestujmy stanowczo przeciwko niedemokratycznym, siłowym działaniom ekipy Donalda Tuska. Spotkajmy się dzisiaj o godzinie 20.00 przy siedzibie TVP na ul. Woronicza – napisał na platformie X Rafał Bochenek, były rzecznik rządu.

Tak natomiast sytuację komentował Maciej Świrski, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji:

–Wyłączenie sygnału telewizyjnego i stron internetowych TVP.Info jest aktem bezprawia i przypomina najgorsze czasy stanu wojennego.

Jednak walka toczy się nie tylko o TVP. W grudniu ze swoich stanowisk zostali odwołani prezes oraz redaktor naczelny Polskiej Agencji Prasowej, Wojciech Surmacz oraz Cezary Bielakowski.

Stan likwidacji

Jeszcze większe oburzenie wywołał fakt, że gdy Andrzej Duda zawetował ustawę okołobudżetową i tym samym wstrzymał finansowanie mediów publicznych, Bartłomiej Sienkiewicz zdecydował postawić w stan likwidacji spółki Telewizji Polskiej, Polskiego Radia i Polskiej Agencji Prasowej. Co za tym idzie? W chwili otwarcia likwidacji członkowie zarządu tracą uprawnienia do prowadzenia spraw spółki i jej reprezentacji. Tę funkcję przejmują likwidatorzy. Zatem spór o to, czy prezesem TVP będzie Tomasz Sygut (wybrany przez nową radę nadzorczą po przejęciu TVP) czy Michał Adamczyk (powołany przez zdominowaną przez PiS Radę Mediów Narodowych), w tej sytuacji zupełnie traci znaczenie.

Skomplikowane, jednak jak wskazuje sondaż przeprowadzony na przełomie grudnia i stycznia przez ACE Research dla Onetu, najwięcej respondentów twierdząco odpowiada na pytanie „Czy popierasz metody stosowane przez nową władzę w zakresie przejęcia mediów publicznych?”.

Czy to jest legalne?

Choć część społeczeństwa entuzjastycznie odnosi się do zmian w mediach, pojawiają się także wątpliwości. Swoje stanowisko w tej sprawie opublikowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Podkreśla w nim, że „dotychczasowy sposób funkcjonowania Telewizji Polskiej, Polskiego Radia oraz Polskiej Agencji Prasowej w jaskrawy sposób przeczył temu, czym powinny być media publiczne w demokratycznym państwie prawnym” oraz że „media publiczne wymagają pilnych i gruntownych reform”. Nie zmienia to jednak faktu, że sposób wprowadzania zmian budzi poważne wątpliwości prawne. Fundacja zwraca uwagę na to, że kwestia powoływania i odwoływania składów osobowych organów mediów publicznych regulowana jest obecnie w Ustawie o radiofonii i telewizji oraz Ustawie o Polskiej Agencji Prasowej (zatem podejmowanie w tej sprawie uchwały z punktu widzenia prawa nie ma żadnego znaczenia). Jak napisał na swoim profilu @konstytucjonalista, dr nauk prawnych Kamil Stępniak: „Wszystkie działania, które są możliwe do podjęcia z prawnej strony, mogły być swobodnie podjęte bez tej uchwały”. Wątpliwości z zakresu przestrzegania konstytucji budzi też wybieranie członków zarządu mediów publicznych przez ministra. Ponadto takie postępowanie nie jest zgodne ze standardami Rady Europy.

Działania ministra kultury potępiły też międzynarodowe organizacje dziennikarskie (EFJ i IFJ). Krytykują one powtarzające się ingerencje partii politycznych ze wszystkich stron w zarządzanie publiczną radiofonią i telewizją w Polsce.

Okazuje się więc, że nowy rząd, chcąc „robić porządek” po PiS-ie, tak naprawdę powiela jego błędy. Natomiast próby wprowadzania zmian za pomocą uchwały, bardzo łatwo mogą zostać uznane za dążenie do bezprawia. Pojawia się także ryzyko, że gdy za kilka lat do władzy znów dojdzie PiS lub jakakolwiek inna partia jemu podobna (rząd Tuska nie będzie w końcu rządził wiecznie), będzie mieć w ręku łatwy argument, by znów niszczyć media publiczne.

Karolina SZMYGIN