Na skraju katastrofy. Konflikt między Iranem a Izraelem

Ruiny budynków w Strefie Gazy // fot. Wafa, Wikimedia Commons

Wzrasta napięcie w regionie Bliskiego Wschodu. Trwająca wojna Izraela z Hamasem zrujnowała Strefę Gazy i wstrząsnęła opinią publiczną na całym świecie. Jednocześnie Iran wraz ze swoimi satelitami zwalcza wpływy Stanów Zjednoczonych i Izraela. Atak na ambasadę Iranu w Damaszku 1 kwietnia ożywił obawy związane w wybuchem regionalnej wojny. Czy możliwe jest obecnie zakończenie wojny w Gazie? Czy uda się osiągnąć rozejm na drodze rozmów? Jak wreszcie potoczy się konfrontacja Izraela i Iranu? 

Trwająca siódmy miesiąc wojna w Strefie Gazy zbiera straszne żniwo. Zginęło ponad 30 tysięcy cywili, w zdecydowanej większości Palestyńczyków. Konflikt Izraela z organizacją terrorystyczną Hamas zdaje się daleki od zakończenia. Armia Izraela zdobyła większość Strefy Gazy, jednak pod presją międzynarodowej opinii publicznej odłożyła w czasie uderzenie na miasto Rafah na południu Strefy, gdzie uciekły setki tysięcy Palestyńczyków. Ogłoszone 7 kwietnia wycofanie większości jednostek armii Izraela ze Strefy Gazy zbiegło się w czasie z rosnącą presją na Izrael. Szczególnie śmierć siedmiu wolontariuszy z organizacji World Central Kitchen, w tym Polaka Damiana Sobola, w ataku powietrznym izraelskiej armii, wywołała oburzenie nawet Stanów Zjednoczonych, najważniejszego sojusznika Izraela. Prezydent USA Joe Biden zaczął publicznie wyrażać niezadowolenie w związku z polityką prowadzoną przez rząd Binjamina Netanjahu. 

Jednocześnie przez cały okres walk Izraela z Hamasem trwają wymierzone w Izrael i USA działania zbrojne organizacji terrorystycznych należących do koordynowanej przez Iran tzw. Osi Oporu. Są to przede wszystkim Hezbollah („Partia Boga”) w Libanie, ruch Huti w Jemenie oraz sieć szyickich bojówek w Iraku. Hezbollah stwarza istotne zagrożenie dla Izraela na pograniczu libańsko-izraelskim. Z kolei prowadzone przez Hutich ataki na żeglugę na Morzu Czerwonym zmusiły międzynarodową koalicję pod przywództwem USA do rozpoczęcia operacji ochrony żeglugi. Izraelski nalot na ambasadę Iranu w Damaszku to kolejna eskalacja napięcia w niestabilnym regionie. W ataku zginęło kilku oficerów Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, którzy mieli koordynować działania Osi Oporu. Wielu obserwatorów obawia się irańskiego odwetu na Izraelu, który mógłby się przerodzić w pełnoskalową wojnę. 

Sytuacja na Bliskim Wschodzie jest niepokojąca, a jednocześnie niejasna. Z tego względu poprosiliśmy o komentarz profesora Radosława Fiedlera z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Jest on ekspertem w dziedzinie stosunków politycznych na Bliskim Wschodzie oraz polityki USA wobec Iranu. Zapytaliśmy profesora Fiedlera o to, jak należy interpretować wycofanie przez Izrael oddziałów z południowej części Strefy Gazy, czy można się w tym ruchu dopatrywać się wstępu do deeskalacji skutku presji ze strony USA. Zdaniem eksperta sytuacja jest złożona, ponieważ Izrael nadal chce zrealizować podstawowe cele w postaci pokonania Hamasu i uwolnienia zakładników, jednak Joe Biden znajduje się pod naciskiem swojego elektoratu, przez co nie może w pełni popierać działań Izraela. Istnieje prawdopodobieństwo, że premier Netanjahu każe rozpocząć operację w Rafah. Jak mówi prof. Fiedler – Możliwy jest też niskiej intensywności konflikt, długotrwały, utrzymywanie brygady, dwóch w Gazie, stworzenie strefy bezpieczeństwa i interweniowanie za każdym razem, kiedy okaże się, że jest możliwość osłabienie Hamasu. Badacz podkreśla, że Izrael nie zrealizował swoich celów, a niezadowolenie społeczne z rządu stanowi poważny problem dla Netanjahu. Protestują zarówno rodziny zakładników, jak i przeciwnicy reform sądownictwa. Premier Izraela lawiruje w koalicji rządowej między ekstremistami a bardziej umiarkowanymi politykami. Jak zauważa profesor – Netanjahu czeka na Trumpa. Gdy rośnie na sile Trump, to też daje powietrze Netanjahu. Premier Izraela jest zręcznym negocjatorem, a jego związki z byłym prezydentem USA mogą mu pomóc w utrzymaniu władzy. 

Kwestią sporną pozostaje, czy pośrednie negocjacje między Izraelem a Hamasem mają szansę powodzenia. Zdaniem badacza rozmowy będą kontynuowane, ponieważ leży to w interesie wszystkich zaangażowanych stron. – Są te rozmowy, bo stawką jest życie zakładników, jak i mieszkańców Gazy. Hamas nie może sobie pozwolić na to, by setki tysięcy ludzi zmarły z głodu. Zatem te rozmowy są, będą kontynuowane, są pośrednicy, którzy też naciskają na deeskalację. – W interesie państw arabskich jest trwanie rozmów na linii Izrael-Hamas, aby de eskalować własne napięcia wewnętrzne. One mogą doprowadzić do sytuacji poważnego wrzenia, konieczności używania środków represyjnych – podkreśla profesor.

Poprosiliśmy badacza o określenie, jak jego zdaniem może wyglądać odwet Iranu na Izraelu i czy możliwy jest wybuch wojny między nimi. Zdaniem profesora najbardziej prawdopodobny jest scenariusz, w którym Iran odpowie na atak na swoją ambasadę w sposób ograniczony, być może wynegocjowany pośrednimi kanałami ze swoimi wrogami, aby nie stracić twarzy. Odpowiedź mogłaby polegać na ograniczonym ataku na terytorium Izraela dokonanym przez sprzymierzeńców Iranu. Według eksperta niskie poparcie dla reżimu w samym Iranie nie sprzyja eskalacji napięcia. Profesor Fiedler zastrzegł, że możliwe są inne scenariusze, zarówno odwlekanie reakcji w czasie, by Izrael nadal tracił poparcie światowej opinii publicznej, jak i zdecydowana konfrontacja zbrojna. Profesor podkreśla przy tym, że – regionowi nie zależy na tej wojnie. Nie chce tej eskalacji, bo to niebezpieczna sytuacja dla wszystkich. Konflikt mógłby się rozlać na cały region. 

Czas pokaże, jak rozwinie się trudna sytuacja na Bliskim Wschodzie. Należy jednak stale śledzić tamtejsze wydarzenia, ponieważ wszystkie scenariusze są możliwe. 

W nocy z 13 na 14 kwietnia Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej przeprowadził z terytorium Iranu skoordynowany nalot na Izrael z wykorzystaniem dronów i rakiet balistycznych. Była to oficjalna odpowiedź Iranu na izraelski atak na ambasadę Iranu w Damaszku w Syrii. W nalocie nikt nie zginął, a większość pocisków została strącona przez Izrael z pomocą Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Jordanii. Był to pierwszy w historii bezpośredni atak Iranu na terytorium Izraela. Przedstawicielstwo dyplomatyczne Iranu przy Organizacji Narodów Zjednoczonych oświadczyło, że uznaje atak powietrzny na Izrael za koniec swojej odpowiedzi na bombardowanie ambasady w Syrii, o ile Izrael nie dokona kolejnych ataków. Działania Iranu doprowadziły do dalszego wzrostu obaw w regionie. Nie wiadomo, jak na irański nalot odpowie Izrael. Obydwa państwa zdają się dążyć do utrzymania napięcia na możliwym do kontrolowania poziomie, jednak nadal istnieje ryzyko, że kolejne akcje odwetowe obydwu stron przerodzą się w otwartą wojnę. 

Oskar KMAK