Dwa pogromy, mecz na szczycie i odebrane nadzieje

Na samym początku warto zacytować niezwykle celną uwagę snajpera Bogulatora, Mateusza Lubańskiego, który w ten oto sposób podsumował środowy pogrom sympatycznej drużyny Debellatio:

Nieobecnym na meczu fanom Debellatio chciałem zakomunikować, że, cytując Ryszarda Tarasiewicza, 'statystyki są jak krótka spódniczka – wiele odsłaniają, ale najważniejszego nie pokazują’. Po pierwszej połowie mieliśmy bowiem niezłego pietra.

Porażka dziewięcioma bramkami zawsze bardziej boli niż cieszy zwycięstwo w takim samym stosunku. Bo tak jak Bogulator i MILF Hunters po kolei dobijali swoich przeciwników po prostu ciesząc się z gry, tak w oczach zawodników Debellatio i Zmęczonych Sezonem nikła nadzieja na zejście z boiska z choć troszkę uniesioną głową. 9:0 i 10:1 takimi wynikami kończyły się te spotkania i tak jak w przypadku pojedynku w grupie B faworyt był tylko jeden, tak kibice liczyli na dość wyrównane spotkanie w grupie A. Debellatio długo się broniło, a pierwsze minuty nie zwiastowały sowitego łomotu. Huragan z Izochwały rozpędził się w drugiej połowie, a przewodził mu oczywiście Mateusz Lubański. „Luban” trafił cztery razy, koledzy dołożyli kolejne bramki, a Bogulator co raz śmielej i głośniej wspomina o tytule. Lider w swojej grupie, demoluje niewinnych bez żadnych wyrzutów sumienia. Dziewiątka z Debellatio tylko potwierdziła zapędy dream teamu w białych koszulkach.

Koncert życzeń zapewnili swoim fanom także wspomniani już MILF Hunters. „Dwucyfrówka” z pazernymi Łowcami boli ciut mniej, ponieważ na osłodę Zmęczeni zdołali wbić jednego gola. Jej autorem był Marcina Konieczny. Łowcy drużynowo podzielili się bramkami, a hat-tricka zaliczyli Klinger i Morozowski. Natomiast pierwszoroczniaki mają co raz mniejsze szanse na jakiekolwiek punkty.

Bogulator – Debelatio 9:0 (Lubański 4, Łaz 3, Jaroszewski, Witkowski)

MILF Hunters – Zmęczeni Sezonem 10:1 (Klinger 3, Morozowski 3, Widyński 2, Ruśniak, Górnicki; Konieczny)

 

Hit nie zawiódł, Sztangi przeciążone

Dużo ciekawiej było na szczycie tabeli grupy B. Spotkały się renomowane firmy na futsalowym rewirze. Śmierć w Wenecji podejmowała KS Sztangi UAM. Istny klasyk obfitował w emocje, bramki i walkę do ostatniego gwizdka. Oba zespoły celują co najmniej w półfinał i między sobą rozstrzygną batalię o pierwsze miejsce w swojej grupie. W środę górą byli obrońcy tytułu. Uśmierceni siłacze zostali pokonani 6:2, a dzieła zniszczenia dokonali przede wszystkim Makowski i Maruszewski, strzelcy dwóch bramek dla „Dumy miasta kanałów” . Dla Sztang na otarcie łez trafili Jankowski i Kozikowski, lecz było to za mało na szybkich i zdeterminowanych wenecjan, którzy już w najbliższej kolejce podejmą rozpędzonych MILF Hunters. Natomiast Sztangi okazję do rewanżu i zainkasowania kolejnych punktów będą mieli w spotkaniu z My Tylko Na Chwilę – również 26 marca.

Śmierć w Wenecji – KS Sztangi UAM 6:2 (Makowski 2, Maruszewski 2, Scheffler, Makowski; Jankowski, Kozikowski)

Punktowa głodówka trwa

Ostatnie tchnienia i nadzieje, głębokie spojrzenia w kierunku widowni i pustej kasy klubowej. Pytania egzystencjalne o sens tej mordęgi jaką jest dla Vifonu debiut w turnieju o Puchar Dziekan zdają się być bardziej filozoficzne niż tytułowy kamień z I części sagi o Harrym Potterze. Piłkarze czerwonej latarni grupy A, czyli przesympatyczni bohaterowie głodnych zwycięstw dziennikarskich serc z Vifonu znów polegli. F’n’F, który rozgrywa najlepszy sezon w historii długo męczył się z głównym daniem, a ostatecznie rozochocony wciągnął i deser. Po golu niezawodnego Kacpra Witta, VT prowadził i prowadził. Do 13 (!) minuty wyglądało to obiecująco, a futsalowi „Oranje” długo bili głową w mur, a właściwie piłką w obramowania bramki. Ostatecznie i im znów udało się odciąć kroplówkę pierwszakom z DiKSu. Dwie bramki Marcina Kubiaka oraz trafienie Krzysztofa Nalepy przedłużyło punktową głodówkę dziennikarzy do prawdopodobnie przyszłego sezonu. Vifonowi został bowiem mecz za dwa tygodnie z renomowanym Bogulatorem, natomiast F’n’F wciąż walczy o historyczny ćwierćfinał. Jednak F’n’F  tak jak i VT nie ma łatwej przeprawy w następnej kolejce.  2. kwietnia spotka się z faworyzowanym GJK Zbigniew. Ale jak śpiewała swego czasu Anita Lipnicka: wszystko się może zdarzyć.

F’n’F – Vifon Team 3:1 (Kubiak 2, Nalepa; Witt)

 

W następnej kolejce, 26 marca przy ulicy Młyńskiej prawdopodobnie zagrają:

21:30 Śmierć w Wenecji – MILF Hunters

21:55 GJK Zbigniew – FC Jasne Pełne

22:20 KS Sztangi UAM – My Tylko Na Chwilę

 

Michał LEŚNICZAK

 

Dodaj komentarz