Autobus ruszył i wygrał

Dla jednych najważniejszym wydarzeniem niedzieli była kanonizacja Jana Pawła II, inni czekali na ten dzień z powodu starcia na szczycie ligi angielskiej. Prawdziwy hit czekał kibiców piłki nożnej na Anfield, gdzie Liverpool podejmował Chelsea Londyn.

 

Faworytem meczu był prowadzący w tabeli Liverpool, który zaliczył 11 zwycięstw z rzędu. Menadżer zespołu z Londynu, Jose Mourinho, miał niełatwą sytuację, ponieważ nie mógł skorzystać z 7 graczy podstawowego składu. Eksperci, kibice jak i sam The Special One nie przejawiali wiary w zwycięstwo swojego, osłabionego zespołu. W przypadku tego ostatniego był to klasyczny zabieg psychologiczny, często stosowany przez tego menadżera.

W niedzielne popołudnie zmierzyły się: drużyna z najlepszą defensywą w lidze (Chelsea) i zespół z najskuteczniejszym atakiem (Liverpool). Mimo że początek piłkarskiego widowiska przy Anfield Road należał do gospodarzy, to pierwszy celny strzał oddał obrońca Chelsea Ashley Cole. Piłkę odbił jednak Simon Mignolet. Chwilę później 100% szansy nie wykorzystał Coutinho, który zmarnował świetne podanie od Luisa Suareza.

Po rzucie rożnym dla Liverpoolu, skórę Chelsea uratował Cole wybijając piłkę z linii bramkowej po strzale Sakho. Francuz miał jeszcze okazję otworzyć wynik meczu, ale trafił w boczną siatkę bramki Schwarzera. W początkowej części pierwszej odsłony spotkania Chelsea tradycyjnie skupiona była na defensywie. Później The Blues nie tylko dobrze radzili sobie w obronie, ale mieli także swoje akcje ofensywne. W 37 minucie ręką dotknął piłkę w polu karnym kapitan Liverpoolu Stevan Gerrard. Sędzia jednak nie wskazał na wapno.

Pierwszy gol padł w doliczonym czasie gry i był „bramką do szatni” dla Liverpoolu. Fatalny błąd w obronie popełnił Gerard, piłkę przejął Demba Ba i z kilku metrów wpakował ją do bramki The Reds.

Początek drugiej połowy wyglądał bliźniaczo podobnie do pierwszych minut pierwszej połowy meczu. W 58 minucie na boisku pojawił się Daniel Sturridge zmieniając Lucasa. Chwile później świetny strzał z dystansu oddał Joe Allen, jednak fantastyczną obroną popisał się Mark Schwarzer.

Do zespołu z Lonynu dołączył William, który zmienił Salah’a. Po kilku akcjach Chelsea, znów przeważały ataki Liverpoolu. Często strzelał Stevan Gerrard, lecz piłka nie wpadała do bramki. W zespole Jose Mourinho Chaill wszedł za Shurrle, a Torres zmienił zmęczonego Demba Ba. W doliczonym czasie gry kolejną efektowną obronę zaliczył Mark Schwarzer. Ostatnią, brawurową akcje przeprowadzili Fernando Torres i  William. Sami pobiegli pod bramkę Liverpoolu, zakończyli akcję golem i zlali strumienie radości na kibiców klubu ze Stamford Bridge i Jose Mourinho.

Na 2 kolejki przed końcem sezonu Liverpool zmniejszył swoją przewagę punktową nad drugą w tabeli Chelsea z 5 do 2 oczek. Wynik meczu na Anfield sprawia, że do walki o mistrzostwo wraca Manchester City, który ma do rozegrania jeszcze 4 mecze. Nie sposób przewidzieć dalszych losów w czołówce Premier League. Jedno jest pewne – emocje będą do końca.

Marta JĘDRZEJCZAK

Dodaj komentarz