Dygresją rządzą Intrygantki

Ten kto zakładał, że spektakl „Mąż zmarł, ale już mu lepiej” to maksimum tego co zaprezentować może Studenckie Koło Literacko- Teatralne „Dygresja” był w głębokim błędzie. Utalentowana grupa poszła o krok dalej. Nowym hitem stał się spektakl „Intrygantki”.

Spektakl jest komediodramatem opartym na powieści Ericka Emanuela Schmita „Noc w Valognes”. Spektakl opowiada o historii Don Juana (w tej roli Igor Paszkowski) ,który zwabiony przez Księżną  (Marlena Chudaś) przybywa na bal, który okazuje się jego procesem. Początkowo oskarżycielki zarzucają głównemu bohaterowi życie w nadmiernej rozpuście , później jednak linia oskarżenia zmienia się i uwodziciel osądzony zostaje o sprzeniewierzenie się swojej własnej zasadzie: niewierności. Kobietami będącymi oskarżycielkami na procesie są ofiary uwodziciela, w rolę których wcieliły się: Dorota Chudzik, Marlena Chudaś Anna Zawal, Monika Kolankowska oraz Natalia Zielińska. Jedynym obrońcą Don Juana jest córka chrzestna Księżnej (Manuela Dobrowolska) .  Równie ważnymi choć drugoplanowymi postaciami spektaklu są Sganarel w tej roli widzowie zobaczyli Tomasza Serbeniuka oraz służąca (Sabina Gorzeń). Istotą spektaklu, którą może dostrzec widz jest metamorfoza każdej z oskarżających ofiar  Na początku wszystkie z wyjątkiem Hrabiny wypierają się znajomości z uwodzicielem, później ich koncepcja ulega zmianie. Przyznają się , ale każda chce być surowa i nieugięta , na końcu jednak i tak każda z nich czuję niedosyt z powodu odrzucenia.

Dobór postaci miał tu niezwykle istotne znaczenie . Zakonnica i Hrabina są bowiem postaciami z nieprzeciętnym temperamentem , które nie ukrywają iż otwarcie rywalizują o względy swego obiektu westchnień u pozostałych napięcie buduje się i narasta w miarę rozwoju akcji .

W przeciwieństwie do poprzednich spektakli tym razem aktorów mogliśmy podziwiać także poza sceną w scenach tanecznych , w których wystąpiły Marcelina Szykowska i Monika Maćkała  oraz scen walki z udziałem : Moniki Maćkały i Adrianny Kały. Nad choreografią oraz technikami stosowanymi w scenie walki czuwał Łukasz Romanowski.

Publiczność po obejrzeniu premierowego przedstawienia wydała bardzo pozytywną recenzję czego dowodem była owacja na stojąco długie entuzjastyczne oklaski.

Podobnie zresztą było i w teatrze „Zaczarowany świat” w Toruniu gdzie również pojawili się utalentowani aktorzy z Poznania.

Z pewnością można się zatem pokusić o stwierdzenie iż Studenckie Koło Literacko- Teatralne Dygresja nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa na teatralnych scenach, a w nowym roku akademickim jeszcze nie jednym nas zaskoczy.

Specjalnie dla naszej gazety swoim wrażeniami z pracy nad spektaklem podzieliła się debiutująca reżyser Marta Niewitecka.

Szymon Lipiński: – Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z aktorstwem i reżyserią ?

Marta Niewitecka: – Od najmłodszych, ku zawstydzeniu moich rodziców, śpiewałam, tańczyłam i recytowałam przy każdej nadającej się okazji, nawet jeśli miało to być na środku chodnika w drodze do szkoły. Mama nie miała innego wyjścia jak zapisywać mnie na wszystkie istniejące koła teatralne i muzyczne w mieście. Dopiero na studiach postanowiłam coś zrobić ze zdobytym doświadczeniem scenicznym i zapisałam się do Policealnego Studium Edukacji i Praktyk Teatralnych, aby zdobyć zawód animatora kultury. Tam odkryłam reżyserię, która wciąż jest dla mnie tajemnicą.

Co zadecydowało o tym iż spośród wielu dzieł teatralnych /literackich  zdecydowałaś się na wystawienie właśnie Intrygantek?

Długo się zastanawiałam zanim podjęłam jakąkolwiek decyzję. Mam zawsze natłok pomysłów, więc musiałam sama sobie narzucić pewne ramy, żeby z dnia na dzień nie skakać od musicalu do dramatu. Ponieważ w tym czasie bardzo interesowałam się twórczością E.E.Schmita, postanowiłam, że wybiorę coś z jego dzieł. Były brane pod uwagę inne sztuki niż „Noc w Valognes” (na której opiera się nasz spektakl), lecz gdy dowiedziałam się, że będę mogła współpracować z Dygresją gdzie zebrały się bardzo różnorodne talenty i charaktery coś zaświtało mi w głowie. Poszłam obejrzeć próbę generalną poprzedniego spektaklu „Mąż zmarł, ale już mu lepiej” i obserwując wnikliwie już wiedziałam, że są tam osoby, które zostały stworzone do zagrania tytułowych intrygantek :). W dodatku jest to komedio-dramat, dzięki czemu mogłam trochę pobawić się w naruszanie lub zamazywanie tej granicy między groteską a tragedią.

– Jakie emocje towarzyszyły Ci zarówno podczas pracy z aktorami jak i podczas wystawiania sztuki?

Mieszane. Raz jest to radość gdy widzisz jak magia tworzy się na scenie, szczęście gdy udało się osiągnąć to co sobie wymarzałaś, wdzięczność dla tych, którzy bardzo się starają aby ci pomóc… Innym razem jest to po prosu strach. Myślę, że najbardziej, oprócz opinii widzów czy wyścigu z czasem, obawiałam się, że zawiodę swoich aktorów. Oni poświęcają ci swój czas, swoją energię, tłamszą swoje pomysły, bo myślą „ ona tu jest reżyserem, niech będzie jak chce”, a potem się okaże, że ta „pani reżyser” nie ma pojęcia co robi.

– Jak Twoim zdaniem powinno się motywować aktorów do tego by na scenie byli naturalni, a na próbach skoncentrowani ?

Uważam, że aktor, który ma być naturalny musi czuć się pewnie na scenie jak i w swojej grupie. Dlatego tak ważne  są wszystkie zadania na integrację czy zaufanie.  Nie ma nic bardziej sztucznego niż gra aktorska zestresowanej, niepewnej siebie osoby, która nie czuje oparcia w partnerze z którym gra lub w reżyserze, który cały czas ją instruuje. W czasie prób atmosfera musi być przyjazna, tak aby każdy mógł się otworzyć, ale nie nazbyt luźna. Nie przychodzimy aby ponarzekać sobie na wykładowców, ale po to aby wykonać określone  zadania (np. ćwiczymy scenę 1) i to trzeba na samym początku ustalić z zespołem. Na szczęście, nasz zespół nie miał z koncentracją problemów bo każdy kto należy do naszego koła, kocha teatr, więc zależy mu na próbach.

– Jak oceniasz zespól z , którym miałaś okazję pracować , jakie są Twoje dalsze plany po tak udanym debiucie w roli reżysera?

MN: – Zespół był fantastyczny! Są to ludzie z pasją i prawdziwymi umiejętnościami, a co najważniejsze są bardzo mili i pozytywnie nastawieniu do innych. Dzięki temu , mogłam się przed nimi otworzyć i przekazać im to co chciałam. Co do dalszych planów, chciałabym na razie jeszcze móc występować na scenie, jak to robiłam dotychczas, a douczać się tajników reżyserii, a gdy poczuję się gotowa, zacząć działać w tym kierunku. Może to trochę chciwie zabrzmi, ale nie chcę zrezygnować z żadnej stron teatru, pragnę pozostać widzem mistrzów, aktorem amatorem i początkującym reżyserem.

                                                                                                                                        Szymon Lipiński

Michał Krajniak

Dodaj komentarz