Gdzie Diabeł bywa słodki

Fot. inyourpocket.com

Fot. inyourpocket.com

Kolejny czwartek, po kolejnej środzie, przed kolejnym piątkiem. Dla większość dzień jak co dzień. Znów nudny poranek z nadzieją na lepsze jutro. Marsz do pracy czy na uczelnię, by mieć w przyszłości, co do garnka włożyć. Jeżeli jednak chodzi o podtekst zastosowany w poprzednim zdaniu, naprzeciw nudy i szarości dnia codziennego stają zdobywcy.

Dla nich środa to mały piąteczek, a czwartek do dzień cudów. Jeśli trójkąt bermudzki ma swój ulubiony dzień to właśnie angielski Thursday nim jest. Jest to dzień pełni, gdzie chłopcy w męskich legginsach stają się macho, a dziewczyny zamieniając się w kocice, a nawet pumy, dają się ponieść instynktowi. Jako wielki fan i obserwator tego zjawiska, czekając na 201 oglądam dwójkę dorosłych mężczyzn, którzy czując pełnię księżyca wchodzą na dach przystanku, potwierdzjąc teorię pewnego uczonego, twierdzącego, że człowiek podchodzi od małpy. Gdy widzę jak ten dach zawalają, we mnie pojawia się przeczucie, iż dziś jest ta noc. Czując lekki posmak zbliżającego się wstydu, wsiadam w nadjeżdżający tramwaj, a celem mojej podróży jest poznańska Czekolada.

W krzywym zwierciadle
Wchodząc przez malowane wrota zostajemy powitani przez współczesne wersje Małego Johna, którzy po sprawdzeniu wszystkich przepustek, zaprowadzają nas do szatni. Tam szatniarka zada wam bardzo proste pytanie: Czy mogę powiesić wasze kurtki na jedno? To tylko podchwytliwa próba, więc nie dajcie się zwieść. To pytanie będzie miało istoty wpływ na resztę naszego wieczoru. Od odpowiedzi zależy, czy zamiast w objęciach błogiej przygody przyjdzie nam wracać w za małej koszuli przez Plac Wolności, który o 4 w nocy przypomina Arktykę.

Wracając do naszej uroczej szatniarki: gdy już powierzycie jej życie, po schodach dostajecie się do klubu, a tutaj zaczyna się całkiem inne życie. W lustrach czarnych ścian widać krajobraz wojenny. Klub staje się tylko kolejnym miejscem najstarszej i największej bitwy, która zaczęła się, gdy Adam poznał Ewę. Bitwy płci.  Zwierciadła, choć połamane, doskonale odbijają nowo zaczęte znajomość. Jedne bardzo burzliwe, szybko zaczęte pocałunkiem i zakończone pamiątką w postaci dziur po zębach. Inne głębokie, z deklaracjami miłości, małżeństwa. Pierścionków i obrączek brak, ale napoje serwowane przez kierowników wodopoju skutecznie pocieszają jednonocne panny młode. Na parkiecie pojawiają się również przedstawiciele gatunku samca alfa. Oni ubrani w spodnie przypominające rajstopy uwydatniają umięśnione łydki, które mają odwracać uwagę od pewnych braków też uwydatnionych. Ze staranie ułożonymi włosami i drogą biżuterią poruszają się krokiem, przypominającym taniec godowy, by odwrócić uwagę od reszty stada i zdobyć uznanie przeciwnej płci. Udaje się to tylko nielicznym i to pod warunkiem, że ich wybranki ubrane w panterkę zdążą wyjść z solarium. Krzywe zwierciadło obija wystarczająco krzywy obraz. Jednak zdarzają się też przebłyski zwyczajnej imprezy w klubie o słodkiej nazwie.

Sama słodycz

Można narzekać na czekoladę, iż jest to klub dla wszystkich, że muzyka jest, ale wieśniacka i można tam dostać w zęby. Jednak nie zmienia to faktu, iż Czekolada jest jednym z najbardziej obleganych klubów przy ulicy Wrocławskiej. Muzyka z niej dobiegająca kusi amatorów nocnych zabaw. Wystój odważny tak jak goście pokazuję bezpośredniość lokalu, którego podstawą jest dobra zabawa. Moim zdaniem nie wieśniacka, gdyż każdy bawi się jak umie, a jeżeli sprawia mu to przyjemność to nic mi do tego. Dziewczyny pięknie ubrane i wykropieni słodkimi perfumami faceci, walczą z trunkami przelewającymi się w ich żyłach i póki nie tracą godności, walkę można uznać za udaną. Kiedy poznasz czy straciłeś godność? No cóż, jeżeli ze wczorajszej słodkiej czekolady pozostanie gorzki smak w ustach, to, cytując klasyka, wiedz, że coś się dzieje.

                                                                                              FIKUS

Dodaj komentarz