Jedenastu za czternasty – czyli polska drużyna roku według „Fenestry”

Polski dream team 2014 według "Fenestry"

Polski dream team 2014 według „Fenestry”

Chociaż zabrakło nas na najważniejszej piłkarskiej imprezie roku, to 12 minionych miesięcy możemy uznać za bardzo udane. Rok 2014 zapisze się w pamięci polskich kibiców futbolu jako historyczny, przełomowy i dający nadzieję. Kto sprawił, że tych 365 dni nie upłynęło nam na dobrze znanych upokorzeniach i rozczarowaniach? Oto jedenastka roku wyłoniona przez dział sportowy „Fenestry”!

Ostatnie dni grudnia to tradycyjny czas podsumowań. Wszelkiej maści rankingi, zestawienia oraz analizy zalewają nas z każdej strony niczym Ewelina Lisowska z reklamą Media Expert. „Auto Świat” wybiera najszybszy samochód roku, „Mój Pies” nie omieszka wyłonić najsympatyczniejszego czworonoga, a pewnie i magazyn „Mój Piękny Ogród” pokusi się o wskazanie najlepszej sadzonki minionych 12 miesięcy.

„Fenestra” nie będzie gorsza. Na czas przełomu 2014-2015 przygotowaliśmy kilka rankingów. Na pierwszy ogień idzie dział sport i zestawienie najlepszych polskich piłkarzy minionego roku.

Bramkarz:

Wojciech Szczęsny

Na wstępie mamy obowiązek zaznaczyć, że w redakcyjnym głosowaniu bramkarz Arsenalu minimalnie wyprzedził Artura Boruca. Co zdecydowało o pierwszym miejscu dla Szczęsnego? Przede wszystkim fakt, że Adam Nawałka mianował 24-latka podstawowym bramkarzem kadry. W ciągu minionych 12 miesięcy Szczęsny grał regularnie zarówno w klubie, jak i w reprezentacji, a co najważniejsze – nie schodził poniżej dobrego poziomu. Wychowanek Legii nieustannie czuje na plecach oddech Boruca, który zapowiedział, że o bluzę z numerem jeden w kadrze jeszcze powalczy. Znakomicie, bo taka rywalizacja obu panom – a przede wszystkim drużynie narodowej – wyjdzie tylko na dobre.

Obrońcy:

Łukasz Piszczek

Nieoczekiwanie to jeden ze słabszych punktów naszego dream teamu. Jeszcze rok temu nazwisko prawego obrońcy Borussii pojawiało się w kontekście ewentualnego przejścia do Realu Madryt, Barcelony, czy Juventusu Turyn. Choć może były to dalekie od rzeczywistości spekulacje, to jednak świadczyły o marce, jaką wyrobił sobie Polak. Teraz o transferze nikt nie mówi, bo Piszczek ma za sobą przeciętny rok. Niech przemówią statystyki: w klubie i reprezentacji 29-latek strzelił łącznie tylko dwa gole i zaliczył dziewięć asyst. To wynik co najwyżej niezły, ale na pewno nie na miarę talentu i możliwości Łukasza Piszczka. Trzeba też wypomnieć mu październikowy mecz ze Szkocją (2:2), w którym zawinił przy obu straconych przez Polskę bramkach. Oby w roku 2015 wrócił do swojej najwyższej dyspozycji, bo w niej należy do czołowych prawych obrońców Europy.

Kamil Glik

Człowiek, który na murawie nigdy nie odpuszcza. Często mówi się o piłkarzach, którzy „wsadzają głowę tam, gdzie inni boją się włożyć nogę”. Glik potrafi wsadzić i głowę, i nogi w centrum największej boiskowej sieczki. Gdyby na murawie pojawił się walec odziany w koszulkę drużyny przeciwnej, zapewne nie miałby oporów żeby ruszyć na niego z impetem. Nie przez przypadek jest kapitanem włoskiego Torino. W historycznym meczu z Niemcami (2:0) zagrał jak profesor.

Marcin Wasilewski

Mimo 34-lat na karku to ciągle bardzo solidny środkowy obrońca. W minionym roku z zespołem Leicester City wywalczył awans do Premier League. Na co dzień rywalizuje z najlepszymi napastnikami globu, ale mimo tego nie znajduje uznania w oczach selekcjonera. Po raz ostatni zagrał w biało-czerwonych barwach w marcu 2013 roku przeciwko San Marino, kiedy kadrę narodową prowadził jeszcze Waldemar Fornalik. Ostatnie wyniki reprezentacji nie dają przyzwolenia na krytykowanie personalnych decyzji Adama Nawałki, ale czy na pewno jesteśmy już taką potęgą, aby pozwolić sobie na pomijanie piłkarza grającego regularnie w jednej z najsilniejszych lig na świecie?

Artur Jędrzejczyk

Największe zaskoczenie tej jedenastki. Do pierwszego składu reprezentacji wskoczył tuż przed meczem ze Szkocją, korzystając z kontuzji Jakuba Wawrzyniaka. Kiedy wszyscy obgryzali paznokcie ze strachu przed tym, jak na lewej stronie obrony poradzi sobie piłkarz prawonożny, on po prostu zrobił swoje i należał przy tym do najlepszych piłkarzy naszej reprezentacji. Dobrze spisywał się także w rosyjskim Krasnodarze. Rok zakończył się dla niego fatalnie – w listopadzie zerwał więzadła w czasie meczu Ligi Europy i na boisko wróci najwcześniej w maju 2015 roku.

Tuż za Arturem Jędrzejczykiem w naszym zestawieniu znalazł się lewy obrońca Legii Warszawa Tomasz Brzyski.

Pomocnicy:

Tomasz Jodłowiec

Nie jest ani tak efektowny, jak Mila, ani przebojowy, jak Krychowiak. Jodła wykonuje na boisku typową czarną robotęodbiera piłki, walczy w powietrzu, przerywa akcje rywali w środkowej strefie. Potrafi jednak przy tym zainicjować akcję ofensywną lub nawet urządzić sobie eskapadę pod bramkę drużyny przeciwnej. Nie jest to postać z pierwszych stron gazet, ale gość, który lepiej niż dobrze wykonuje zadania przydzielone mu przez trenera. Taka osoba jest niezbędna w każdej klasowej drużynie.

Grzegorz Krychowiak

Jeszcze niedawno piłkarz trochę niedoceniany, pozostający w cieniu bardziej rozpoznawalnych kolegów z zespołu. Aktualnie jest jedną z gwiazd reprezentacji Polski. Pod względem wartości na rynku transferowym (obecnie sześć milionów euro według Transfermarkt.de) wyprzedzają go tylko Robert Lewandowski i Wojciech Szczęsny. Przejście do Sevilli było strzałem w dziesiątkę. Ilu polskich piłkarzy po transferze do wielkiego klubu od razu wywalczyło sobie miejsce w podstawowym składzie? Właśnie. Pan Piłkarz, Grzegorz Krychowiak.

Kamil Grosicki

Podobnie jak Jędrzejczyk, udany dla siebie rok zakończył poważną kontuzją. Bardzo dobry występ przeciwko Gruzji (4:0) przypłacił złamaną ręką. O tym, jak ważną postacią w kadrze Nawałki był w tym roku Grosicki, niech świadczy fakt, że absencja Jakuba Błaszczykowskiego była w zasadzie nieodczuwalna. W styczniu zmienił turecki Sivasspor na francuskie Rennes i choć nie zawsze grywał w meczach Ligue 1 w podstawowym składzie, to tę decyzję należy uznać za bardzo dobrą. Z swoim nowym klubem dotarł nawet do finału Pucharu Francji.

Sebastian Mila

O tym piłkarzu można nakręcić film i to pełnometrażowy. W rok 2014 wchodził jako zmagający się z nadwagą piłkarzyk Śląska, któremu odebrano opaskę kapitana drużyny. Wówczas wiele wskazywało na to, że myśleć powinien raczej o końcu kariery, niż o spełnianiu marzeń. Z realizacji swoich snów nigdy jednak nie zrezygnował i kończy ten rok jako bohater zbiorowej wyobraźni Polaków. Odbudował swoją pozycję w klubie i zapracował na powołanie do reprezentacji. Jesień miał jak z bajki: najpierw pogrążył golem zespół mistrzów świata, później ośmieszał reprezentantów Szkocji, a na koniec strzelił kapitalną bramkę w Gruzji. 12 miesięcy temu mało kto o nim pamiętał, a dzisiaj chyba nikt nie wyobraża sobie kadry narodowej bez Sebastiana Mili. Czapki z głów.

Napastnicy:

Robert Lewandowski

W tak dobrym dla futbolu nad Wisłą roku, był bez dwóch zdań najlepszym polskim piłkarzem. Lewandowski to już od pewnego czasu zawodnik światowego formatu, jakiego nie mieliśmy od lat. Regularnie zajmuje wysokie miejsca w rankingach najlepszych piłkarzy na planecie przygotowywanych przez najznamienitsze tytuły. Niedawno prestiżowy dziennik sportowy „L’Equipe” umieścił Lewego na 28. miejscu w takim właśnie zestawieniu. Zdaniem francuskich żurnalistów Polak był w 2014 roku lepszy m.in. od Andrei Pirlo, Robina van Persiego, Marco Reusa, czy Davida Silvy.

Minione 365 dni było wyjątkowe dla Roberta Lewandowskiego: na zakończenie przygody z Borussią Dortmund wywalczył tytuł króla strzelców Bundesligi, przeszedł do jednego z najlepszych obecnie zespołów świata, Bayernu Monachium, a selekcjoner Adam Nawałka powierzył mu na stałe opaskę kapitana reprezentacji Polski.  

Arkadiusz Milik

Prawdziwy wysunięty napastnik, który o swojej roli nie zapomina nawet przy świątecznym stole. Niby już wcześniej wszyscy wiedzieli, że to chłopak o sporym potencjale, ale dopiero w kończącym się roku jego talent wystrzelił, niczym z katapulty. Pierwsze miesiące spędził w niemieckim Augsburgu i był to dla niego średnio udany czas. Po przejściu do Ajaksu Amsterdam 20-latek wyraźnie odżył: w jego wieku tak skuteczni w tym klubie nie był ani Zlatan Ibrahimović, ani Luis Suarez. Jesienią na holenderskich boiskach i w reprezentacji strzelił w sumie 21 bramek. Gole zdobyte dla drużyny narodowej, w tym arcyważne trafienie z Niemcami i kapitalnie wykonany rzut wolny przeciwko Szwajcarii, wykreowały go na gwiazdę ekipy Adama Nawałki. Aktualnie mamy więc w ataku reprezentacji już dwóch klasowych piłkarzy. To po prostu trzeba wykorzystać w roku 2015.

Konrad WITKOWSKI

Dodaj komentarz