Mistyczna podróż muzyczna

Fot. Wojciech Barczuk, iamwb.net facebook.com/iamwb.net

Fot. Wojciech Barczuk, iamwb.net
facebook.com/iamwb.net

Ma w sobie coś więcej niż tylko pasję. Pierwsze kroki na ścieżce dźwięków stawiał jako pikantna papryczka chili. Teraz podbija serca brytyjskiego rynku jako soczyste, ukształtowane muzycznie mango. Mateusz Miller – za dnia gotuje i czerpie radość ze swoich pociech, by wieczorem odrodzić się na scenie jako świadomy twórca  rootsowego klimatu.

Rozmowa z Radikal Guru – twórcą radykalnie dobrym.

Kto jest muzycznym guru dla Guru?

Nie mam tego jednego, jedynego guru. Mistrzów jest wielu. Nie wiem, czy starczyłoby miejsca, żeby wszystkich wymienić.

Od dziecka jestem zafascynowana kulturą Bliskiego Wschodu. Odnoszę wrażenie, że Ty również. Twoja muzyka pasuje do tego świata. Wbrew pozorom harmonijna i zgodna z naturą. Podczas Twoich setów czuję się, jakbym ćwiczyła jogę. Dynamiczną.

Właśnie z tej fascynacji powstał pomysł na Radikal Guru. W pewnym momencie w życiu miałem styczność z tymi klimatami, co dało mi dużą dawkę inspiracji. Do dziś wiele elementów tej kultury mnie fascynuje.

To dobrze przeczuwałam! Każdy z nas potrzebuje czasu, by dojrzeć muzycznie. Jakim owocem byłeś na początku?

Wychowałem się na muzyce rockowej, punku i metalu, więc można powiedzieć, że byłem owocem o dosyć ostrym smaku. Dla niektórych osób z najbliższego otoczenia (czyt. rodzice) nawet ciężkostrawnym (śmiech).

Nie myślałeś w takim razie, by dla odmiany zostać mentorem innego gatunku? Snoop Dogg przeszedł muzyczną reinkarnację.

Mimo tego, że inspiruję się wieloma gatunkami, to jednak jak na razie w muzyce dub czuję się bardzo dobrze. Ale kto wie? Może kiedyś ewoluuje to w zupełnie innym kierunku.

Fajnie mieć za granicą człowieka, który wie, co robi i robi to, co lubi. Bo chyba lubisz to, czym się zajmujesz?

Jasne, nie zamieniłbym tego zajęcia na nic innego!

Uff, to dobrze. Fanki byłyby zawiedzione, gdybyś zniknął. Nie krępuje Cię ich euforia, gdy wchodzisz na scenę? Wyglądasz na skromnego mężczyznę z niesamowicie dobrą energią.

Euforia wśród fanek panuje, gdy na scenę wchodzi np. Kamil Bednarek. Mnie na szczęście nie zdarzają się takie akcje. Na imprezy raczej przychodzą spokojni ludzie, aczkolwiek trafiły się pojedyncze przypadki dziewczyn próbujących przekrzyczeć muzykę.

Ale tworzenie muzyki chyba nie jest Twoją jedyną pasja. Masz jeszcze jakieś inne zajawki?

Większość wolnego czasu spędzam z rodziną. Moje dwie zajawki mają: jedna 5 lat, a druga pół roku. Oczywiście przy okazji lubię też pomieszać w garach i coś upichcić. Podróże i spotkania z ludźmi to z kolei pasja, którą udaje mi się realizować przy okazji wyjazdów muzycznych.

Przy takim natłoku zajęć nie uwierzę, że dwa cztery na dobę puszczasz na winylach rootsowe kawałki. Czego słuchasz w chwilach wolnych od pracy?

To zależy od nastroju, w ciągu dnia szperam w radiach internetowych, w poszukiwaniu nowych klimatów. Lubię raczej chilloutowe rzeczy, od ambientu przez dub, etno, world music. Ale zdarza się, że potrzebuje kopa, to wtedy lubię wracać do swoich starych klimatów, czyli dobrej hardcorowo-punkowej muzyki! No i oczywiście dub i reggae, które mielę dosyć często. Staram się na bieżąco słuchać nowych wydawnictw i śledzić, co nowego dzieje się na scenie sound systemowej, skąd ostatnio głównie czerpię inspiracje.

Gdybyś miał opisać Polskę w dwóch słowach.

Stan Umysłu?

Ale chyba nie sprowadza się on do muzycznego ograniczenia, prawda?

Oczywiście, że nie. Jest dosyć sporo ciekawych wykonawców z wielu gatunków, z tym że nie jest to raczej łatwo dostępna muzyka. Trzeba się trochę postarać, żeby dokopać się do czegoś godnego uwagi.

A jak to się ma do sceny brytyjskiej? Niejeden jechał z kamerą do Londynu, by nagrać kultowe, dub’ owe sound systemy.

Jak wiadomo, brytyjska scena muzyczna jest ogromna i to stamtąd wypływa większość nowych stylów. Jeśli chodzi o sound systemy, to właśnie w UK większość ludzi z innych krajów europejskich miało okazje zobaczyć, jak to się odbywa, później próbując przenieść ten klimat na własne podwórko.

Ja z kolei przeniosłam Twoje dźwięki do swojego mieszkania. Kilka dni temu zamówiłam najnowszy album na czarnym krążku. Przedobry. Co prawda nie mam gramofonu, ale to będzie idealny pretekst, by w końcu go kupić.

Zapraszam więc do słuchania, a już 16 lutego wychodzi kolejny singiel „Digitalizer Riddim” EP.

Okej, to zaczynam odliczać dni!

Rozmawiała Maria LEDEMAN

Dodaj komentarz