Spóźniony Diabeł pod tęczą

maxresdefaultWtorek minął spokojnie w końcu nie każdy dzień święty się święci. Jednak nadchodzi środa, a za nią czwartek. W coraz to cieplejszym powietrzu pachnie sensacją. To wszystko oznacza tylko jedno, czas iść na miasto.

Zeszły tydzień obfitował w niespodziewane zakończenia, spadający anioł w Starym Browarze, Spiderman w okolicach Placu Wolności i dzika impreza z okazji pierwszego dnia wiosny w rytmie „Last Christmas”. Wszystko to sprawiło, iż w tym tygodniu chęć odpoczynku jest większa niż kiedykolwiek. Na szczęścia z pomocą przychodzi nam temperatura, która jest coraz bardziej przyjazna dla przeciętnego studenta nauk politycznych. Pozwala mu w końcu na frywolne rozwiązania w plenerze.

Każdy z nas ma jakieś ulubione miejsce, gdzie udaje się ze znajomymi, by w ciepły wieczór przy znajomych uciec od trosk dnia codziennego. Niektórzy tych miejsc szukają przy samej Warcie, gdzie wpatrując się w nurt rzeki wspominają najlepsze chwile swojego życia. Przy opowieściach tysiąca i jednej nocy poznają nowych znajomych i razem z nimi zatracają się w pięknej panoramie miasta z perspektywy cudownej rzeki. Inni, odpowiedniego miejsca szukają bliżej centrum, gdzie w zakamarkach, oświetlani żółtymi światłami lamp, wspominają to, co stało się dzisiaj. Opijają swoje sukcesy lub (co zdarza się częściej) porażki, bawią się bez kompleksów przy muzyce z telefonu i trunkach z małpki albo rozmawiają o życiu, choć te rozmowy od pewnej godziny stają się tylko bełkotem. Gdy skończą się wszystkie przyśpiewki patriotyczne, a słowniki polskich piosenek zostanie wyczerpany do ostatniego utworu Lady Pank, czas udać się na rynek i tam znaleźć sobie nowy plac zabaw w jednym z poznańskich pubów.

Dziś kierujemy się w róg centrum na skrzyżowanie ulicy Zamkowej z Rynkową. Udajemy się w rejony istnego trójkąta Bermudzkiego, bowiem w okolice pijalni, gdzie wszystko może się zdarzyć. Jednak dziś naszym celem nie jest „cytrynówkowe” El Dorado, a druga strona medalu, czyli kolorowe Czupito. Tutaj możemy spotkać najlepsze drinki, tzw. shoty w przystępnych cenach. Istnieją legendy o tych, którzy próbowali spróbować wszystkich magicznych kieliszków jednego wieczora. Niektórzy skończyli się już przy drugim wersie wielkiej tablicy prosząc barmana o rękę, a inni wytrwali prawie do końca, lecz potem zabrani przez służby porządkowe spędzili noc na izbie i nie była to izba chorych. Czupito od samego początku zaskakuje. Podobnie jak w jego starszej, brzydszej siostrze z drugiej strony ulicy, przesiaduje tutaj tłum ludzi, lecz jakby trochę szczęśliwszy i młodszy. Mniej doświadczeni życiem ludzie śmieją się i bawią zagłuszając muzykę z telefonu barmana. A propos kierowników wodopoju, w Czupito obsługują nas najwięksi profesjonaliści mixologi, każdy z nich staranie produkuję odpowiednią dla nas miksturę. Dba o jej wygląd, smak, proporcję i podanie. Przy tym wszystkim nie zapomina jak bardzo istotna jest rozmowa z klientem i pomimo tego, iż w weekend tłum próbuję dotrzeć do baru, barmani starają się każdego traktować indywidualnie. Bar z kolorowym szyldem jest idealną alternatywą dla tych, którym pijalnia już się przepiła i nie szukają mocnych wrażeń. Raczej nie spotkasz tam twojej przyszłej miłości, gdyż jest to miejsca dla grup przyjaciół, którzy chcą na wesoło spróbować nowych smaków.  Panuje tutaj słodki rozgardiasz i bałagan, który dla niektórych, nawet po kolorowych kieliszkach, będzie zbyt irytujący, ale na pewno nie spotkacie w środku diabła, który będzie chciał powiedzieć wam dobranoc. Jest to bezpieczny lokal o ciekawym pomyśle, choć to bezpieczeństwo czasem przeszkadza, bo pomimo kolorowych ścian bar może wydać się nijaki. Wszystko zależy od tego, z kim w nim się pojawicie.

Poznańskie centrum zaczyna pełną piersią oddychać poznańskim powietrzem. Studenci przestają myśleć o nauce, gdyż sesja stała się już przeszłością, a przyszłej nawet nie widać zza horyzontu. Miasto budzi się do życia o coraz to późniejszych godzinach. Zmrok zapada później niż ostatnio. Coraz bardziej pragniemy mocniejszych wrażeń, by uciec od nudnej rzeczywistość spędzanej na uczelni. Ważne jest, by wiedzieć kiedy powiedzieć dość, by z imprezowego nieba, nie spaść na twardy bruk rzeczywistości, która naprawdę jest bardziej kolorowa niż nam się wydaję.

Mateusz IWIŃSKI

Dodaj komentarz