Rock is not dead!

hqdefault

Rock umarł? Oni chyba jeszcze o tym nie wiedzą. Koncert Slipknota, Łódź, 9 czerwca 2015

W 2014 roku wokalista i basista zespołu Kiss, Genne Simmons, stwierdził, że Rock umarł, co więcej – został zamordowany. Słowa te wywołały sporą dyskusję w świecie metalu, która trwała przez kolejnych kilka miesięcy. Tymczasem mijający rok pokazuje, że Rock żyje i nie spieszno mu do grobu.

Wypowiedź Simmonsa odnosiła się głównie do przemysłu muzycznego, który nie inwestuje już tak w samą muzykę, a zmierza w stronę komercji i łatwego zysku, nawet kosztem samej twórczości artysty. Wiele starszych zespołów metalowych zaczynało swoje kariery w przydomowych garażach, gdzie spotykający się przyjaciele umilali sobie czas grą na instrumentach i tworzeniu. Taki sposób wejścia na rynek jest spotykany coraz rzadziej, a część wykonawców woli być w zespole niż mieć zespół. Na wartości straciły relacje między członkami grupy, a większy nacisk kładzie się na pieniądze i szeroko pojęty sukces.

Metal znacznie różni się od popu pod wieloma względami. Nowo powstałym zespołom trudno jest trafić w gusta fanów starszych wyjadaczy. Nadzieją dla młodych artystów mogą okazać się… właśnie starsi wyjadacze. Grupy, które są już uznane i mają szerokie grono sympatyków zapraszają na swoje trasy koncertowe młodszych kolegów. Stało się to już swego rodzaju tradycją i wychodzi znacznie dalej niż zwyczajny support dla tego większego. Jako przykład może posłużyć Avenged Sevenfold. Zespół z Kalifornii, który po przerzuceniu się z metalcore’u na metal alternatywny święci coraz to większe sukcesy, swego czasu został zaproszony w trasę przez legendę „ciężkiego brzmienia”, Metallikę. Po kilku latach, w przeciągu których A7X zdobyło światową sławę, muzycy postanowili odwdzięczyć się za daną im szansę. Oczywiście nie zaoferowali thrash metalowcom rozgrzewania publiczności przed ich koncertami. W drogę razem z Sevenfoldami udał się powstały w 2005 roku Five Finger Death Punch. Efekt? 5FDP jest teraz zapraszany na festiwale jako jedna z głównych atrakcji.

„The Guy” znów pojawia się znikąd

O tym, czy mijający już rok przyniesie nam zespół, który na nowo zdefiniuje metal przekonamy się dopiero za kilka lat. Już teraz można jednak zauważyć, że przez ostatnie 12 miesięcy nie próżnowali znani i mniej lub bardziej lubiani wykonawcy. Już w styczniu ukazały się nowe albumy Marilyna Mansona oraz Papa Roach, które zostały przyjęte pozytywnie i zapowiadały udany rok. W lutym została wydana 18. płyta Scorpionsów, Return to Forever. To już czwarty krążek tej grupy, na którym możemy usłyszeć polskiego basistę, Pawła Mąciwodę. W pierwszym półroczu na sklepowe półki trafiły jeszcze m.in. albumy Three Days Grace, które nagrało pierwszą płytę po odejściu dotychczasowego wokalisty, Adama Gontiera, Halestorm, Apocaliptiki, Korpiklaani, czy Breaking Benjamin. Fani metalu nie mieli także na co narzekać w drugiej części roku. Swoją nową twórczością pochwalili się Motörhead, Iron Maiden, Bullet For My Valentine, Slayer, Five Finger Death Punch, a także wiele innych znanych zespołów. Największe emocje wzbudził jednak powrót „The Guya”.

Kiedy w 2011 roku Disturbed ogłosił zawieszenie działalności, a muzycy udali się do studia w celu rozwinięcia indywidualnych projektów, fani grupy z Chicago nie wiedzieli, czego się spodziewać. David Draiman, Mike Wengren, Dan Donegan i John Moyer wydawali kolejne płyty ze swoimi nowymi zespołami, a na pytania o powrót Disturbed odpowiadali za każdym razem, że to nastąpi, lecz nie wiadomo kiedy. I tak zostało do samego końca. 20 czerwca na stronie internetowej oraz Facebooku grupy pojawiła się animacja, na której przez kilka minut można było zobaczyć maskotkę zespołu, „The Guya”, podłączoną do aparatury podtrzymującej życie. Dwa dni później został opublikowany kolejny, kilkusekundowy filmik przedstawiający „The Guya” przebudzającego się ze śpiączki i zrywającego łańcuchy. Na stronie pojawił się także zegar odliczający 18 godzin, co wzbudziło spekulacje o powrocie grupy. Gdy 23 czerwca w głośnikach wszystkich fanów Disturbed popłynęły dźwięki „The Vengeful One”, nowego utworu zespołu, wszystko stało się jasne – „The Guy” powrócił! Premiera albumu została zapowiedziana na 21 sierpnia – okazało się, że już od kilku miesięcy była nagrywana w tajemnicy. Później Draiman zdradził, że płyta „Immortalized” została utrzymana w sekrecie także przed rodzinami członków zespołu, co tylko utrudniało jej nagrywanie. Ostatecznie wszystko poszło zgodnie z planem muzyków i sprawili oni wielką niespodziankę swoim miłośnikom.

Straty

Mimo wielkich emocji związanych z nową muzyką ulubionych zespołów oraz koncertami przyciągającymi pod scenę tysiące fanów, 2015 rok przyniósł także straty ludzi, których nie uda się zastąpić. 20 marca odszedł perkusista Twisted Sisters oraz supergrupy Adrenaline Mob, A.J. Pero. W tym pierwszym grał z przerwami przez prawie 20 lat od 1982 roku. Zmarł w trakcie trasy koncertowej z Adrenaline Mob. Pero miał zasnąć w autobusie i pozostałym członkom zespołu nie udało się go obudzić. W szpitalu stwierdzono, że perkusista zmarł na nagły atak serca.

W połowie listopada zmarł były członek Motörhead, Phil Taylor. „Philthy Animal” grał dla tego zespołu dwukrotnie, w latach 1975-84 oraz 1987-92. Po jego śmierci, przyjaciel oraz były kolega z zespołu, Lemmy Kilmister, powiedział, że jest zdruzgotany tą stratą i zdenerwowany tym, że „odchodzą ludzie tacy jak on, a tacy jak George Bush, wciąż są żywi”. Później stwierdził, że to biznes rock ‘n’ rollowy może źle wpływać na ludzki organizm.

Niecałe siedem tygodni po śmierci Taylora, odszedł sam Lemmy. Przez kilka lat zmagał się on z problemami zdrowotnymi, w tym roku Motörhead kilkukrotnie musiał odwoływać koncerty ze względu na zły stan wokalisty i basisty. Mimo to, Ian Kilmister robił wszystko, by kontynuować trasę wraz z zespołem. Dwa dni po swoich 70. urodzinach muzyk dowiedział się, że ma złośliwy nowotwór. Walka z chorobą była bardzo krótka – Lemmy zmarł 28 grudnia.

Na końcu nie można zapomnieć także o zamachu podczas koncertu grupy Eagles of Death Metal w Paryżu. W hali Bataclan zjawiło się ok. 1500 fanów, z których ponad 80 zginęło na skutek ataku terrorystycznego. Wydarzenie to spowodowało, że ze względów bezpieczeństwa odwołanych zostało wiele innych koncertów na terenie całej Europy, swoją trasę przerwał m.in. Papa Roach. Eagles of Death Metal zamierza jednak wrócić do Paryża i zagrać koncert, który został tak brutalnie przerwany.

Tak jak zespoły jednoczą się we wspieraniu swojej twórczości, tak fani łączą się w przypadkach takich jak wspomniane zamachy w Paryżu, czy śmierć Lemmy’ego Kilmistera. I właśnie to sprawia, że mimo wyraźnego nacisku wytwórni muzycznych na szybki zysk z jednego hitu kosztem całej kariery artystów, w przemyśle muzycznym wciąż jest miejsce dla rocka i metalu.

Rafał BAJER

Dodaj komentarz