Rząd (nie)rządu?

Marsz "Obywatele dla demokracji" odbył się w Warszawie 12 grudnia

Marsz „Obywatele dla demokracji” odbył się w Warszawie 12 grudnia

Kiedy wyborcy szli do urn w tegorocznych wyborach chcieli zmian. Zmian na lepsze. Dziś niektórzy z nich czują, że zmarnowali swój głos. Obecna polityka prowadzona przez Prawo i Sprawiedliwość spotyka się z niezadowoleniem części społeczeństwa, o czym świadczą spadające sondaże poparcia dla samego prezydenta, partii rządzącej, spore zaniepokojenie zagranicznych mediów i polityków aktualnymi wydarzeniami w Polsce, a przede wszystkim liczne demonstracje obywateli w większych miastach w kraju oraz pod polskimi ambasadami za granicą.

Od przejęcia sterów władzy przez PiS mamy do czynienia z napiętą atmosferą. Według wielu obserwatorów spełniają się obawy, że to Jarosław Kaczyński, który podczas kampanii wyborczej niemal zniknął ze sceny politycznej, powróci z wielką siłą i pokaże, kto jest najważniejszy i kto dowodzi. Zmiany nadeszły niezwykle szybko, co przełożyło się na niepokój społeczeństwa o wolność i demokrację. Powstał Komitet Obrony Demokracji, ludzie wyszli na ulicę. Czy to rozdmuchana przez media zbiorowa paranoja czy może jednak realna obawa?

Polska Jarosława Kaczyńskiego?

„Pod osłoną nocy PiS kraj na dno stoczy”, „Duda marionetką Kaczyńskiego”, „Nie dla rządów PiS”, „Dość nocnych zmian” – to tylko niektóre hasła, które towarzyszyły sobotniej demonstracji Komitetu Obrony Demokracji. Manifestacje odbyły się w ponad 20 miastach. Polacy wyszli na ulice wyrazić przede wszystkim swoje niezadowolenie z radykalnie prowadzonej polityki PiS-u, a dokładniej jej przywódcy. Sprawa Trybunału Konstytucyjnego, nocne włamanie do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO, widmo cenzury mediów, wizja likwidacji gimnazjów, a więc utrata wielu miejsc pracy, czy też w końcu przemówienie Jarosława Kaczyńskiego, w którym mówi o „gorszym sorcie” Polaków – te powody kierowały demonstrantami.

W marszu brali udział również politycy opozycji oraz znane osoby m.in. dziennikarz Tomasz Lis, który swoje przemówienie zaczął od słów „Witam Was wszystkich: Komuniści, złodzieje, ludzie gorszego sortu. Ludzie, którzy nie mają głów, wszyscy zaprzedani. Mogą zamykać nam programy, wyłączać mikrofony, ale nigdy nie zamkną nam ust”. W swoich wypowiedziach naczelny Newsweeka nie szczędzi mocnych słów odnośnie obecnej sytuacji oraz Jarosława Kaczyńskiego. Demonstracje traktuje jednak jako zaczepkę, a może wręcz prowokację, która ma zmusić prezesa do może nawet jeszcze bardziej radykalnych działań, które będą w jego przekonaniu błędami.

Zła zmiana?

Według opinii części protestujących, władzy w Polsce nie sprawują Prezydent oraz Premier, ale sam szef partii Jarosław Kaczyński, a wymienieni wcześniej są wyłącznie jego marionetkami, które mają łagodzić niepokoje społeczeństwa. Trzymając się tej interpretacji, obecnie prowadzone działania mają być zemstą i degradacją ludzi związanych i popierających poprzedni rząd. A więc gdzie tkwi problem, który zmusił zwykłych obywateli do wyjścia na ulice? „Ci wszyscy ludzie wyszli w zeszłą sobotę na ulice Warszawy i innych miast, by protestować przeciwko takiej formie rządów. Bo wbrew temu, co próbuje Pan Polakom wmówić, oni nie mają problemu z tym, że PiS przejął władzę w naszym kraju. […] Ci wszyscy ludzie mają natomiast wielki problem z tym, że nagminnie łamiecie prawo, za nic macie Konstytucję i nawet się tego nie wstydzicie. […] Polacy wyszli na ulice, bo zależy im na prawie i sprawiedliwości, które PiS ma wprawdzie w nazwie, ale wcale tych wartości nie szanuje” – pisze w swoim liście do Jarosława Kaczyńskiego Renata Kim, szefowa działu społeczeństwo Newsweeka.

Taki jest punkt widzenia przeciwników PiS-u. Z drugiej strony w programie „Kawa na ławę” słyszymy słowa premier Beaty Szydło, która wini tych, którzy utracili władzę, przywileje i wpływy za odbywające się w całej Polsce protesty.

Emocje kontra rozsądek

Pani premier Beata Szydło komentuje sobotnią demonstracje KOD-u „Warto żeby się wszyscy zastanowili, czy cokolwiek w ich życiu przez te ostatnie tygodnie zmieniło się na niekorzyść, jeśli chodzi o poczucie własnej wolności czy też demokracji w Polsce”. Zapytana o odczucia wobec spadającego poparcia w sondażach odpowiada, że najważniejszym sondażem są wyniki wyborów, które wygrało Prawo i Sprawiedliwość.

Kukiz marsz komentuje krótko „I na dobranoc –  obrońcom „demokracji” dedykuję” i tutaj pojawia się załącznik do jego piosenki, w której padają słowa „Jak ja was k…y nienawidzę”.

Spór notorycznie jest podsycany przez obie strony. Brakuje głosu zdrowego rozsądku i dialogu na przyzwoitym poziomie opartego na konkretach i przemyślanych argumentach. Największym zagrożeniem jest bowiem rzucanie mocnych słów. „Głównym niebezpieczeństwem w Polsce wcale nie są manifestacje i różnie niepoważne hasła, ale raczej używanie przez niektóre ważne osoby takich stwierdzeń jak to, że mamy do czynienia z „wojną domową”, „wojną totalną”. To jest zupełnie nieadekwatne do sytuacji społecznej w Polsce” – komentował na antenie TVN24 politolog, prof. Rafał Chwedoruk. Historyk oraz członek Rady Instytutu Pamięci Narodowej Antoni Dudek w rozmowie z „Polską The Times” komentuje sytuację następująco „Dziś obie strony konfliktu politycznego brną w coraz głębiej w semantyczne bagno. […] Póki co w Polsce do starć ulicznych nie dochodzi, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby w przyszłym roku doszło do nich przy okazji kolejnych demonstracji – bo ich pewnie będzie wiele. Widać bowiem wyraźnie, że wpadliśmy w samonakręcającą się spiralę i nie za bardzo wiem, jak można by to zatrzymać”.

Aleksandra WRÓBLEWSKA

Dodaj komentarz