Pani z branży meblarskiej?

5

Bystry mężczyzna wyjawił mi kiedyś czym różni się design od twórczej kreacji designerskiej materii. Uginając lekko prawą nogę w kolanie, kłaniam się nisko i pozdrawiam przyznając zrozumienie dysonansu. Dzisiaj na targach Arena Design 2016 odbyłam praktyczną lekcję przedmiotu.

 Codzienne starania poszły na marne. Dopracowane zestawienie czerni ze smołą nie odzwierciedliło wystarczająco goryczy artyzmu i naznaczyło mnie mianem kobiety z Ikei. Tak stwierdził chociażby jeden z przedstawicieli stoiska z kanapami i lampami w kształcie rombów. Można w tę stronę. Jakoś przeżyję, o ile nie utożsamią mnie z postacią książki Piotra C. Przynajmniej zakrywając plakietkę szalikiem nie produkuję w ludziach niepotrzebnego, medialnego kompleksu.

 Idąc na targi Arena Design kierowałam się pradawną, filozoficzną zasadą: Ładne rzeczy są ładne i zachwycają, a brzydkie są brzydkie i zamykam powieki. Ważne, by uważać żeby się nie przewrócić. Po wypracowaniu bezpiecznego chodu, przechadzając kilometry z pawilonu pierwszego do kolejnego nie notowałam chaotycznie nazw projektantów i firm. W końcu były ich całe setki. Bliższe podejście do większości stoisk skutkowało koniecznością wypicia trzech kawek i (gdybym nie uciekła) wyniesieniem na plecach sofy, stołu i cyrografu na dystrybucję. Dobre projekty broniły się same – bez wciskania ulotek i giftów.

2

 Z dumą mogę przyznać, że przyszłość architektury idzie w dobrym kierunku. Modernistyczni projektanci polskiej i zagranicznej działki meblarskiej postawili na rozkwitający współcześnie minimalizm. Biel i czerń oplatało drewno z delikatną domieszką pastelowych akcentów. Dominowała geometria w każdej postaci. Trójkątów, kwadratów i deltoidów pozazdrościłby nawet sam Dawid Podsiadło. Nie zabrakło oczywiście pozłacanych świeczników w stylu wczesnego rokoko, meblościanek przypominających dzieciństwo i obić w panterkę, ale o tym po prostu chcę z gracją zapomnieć.

1

 Jednak to nie meble skradły tego dnia moją uwagę. Poza licznymi stoiskami z wyposażeniem wnętrz pięć minut poklasku mieli absolwenci placówki School of Form. Poznańscy studenci idei i piękna zaprezentowali finalny efekt swoich projektów dyplomowych. Prace zaskakiwały. Nie tylko intrygowały przybieranymi formami, ale i materiałami z jakich były wykonywane. Całość doznań estetycznych dopełniały opisane na kartkach inspiracje, które kierowały twórcami podczas pracy nad projektami. Może właśnie dlatego łatwiej odnalazłam się w tej części targów? W razie pojawiającego się w głowie znaku zapytania mogłam spojrzeć na kartkę z nazwiskiem autora i zweryfikować swoje spostrzeżenia z pozostawionymi tam przez niego zapiskami.

"Zapałka" - Viktoria Nosach

„Zapałka” – Viktoria Nosach

 Tak między innymi zapoznałam się z twórczością Viktorii Nosach, która w projekcie „Zapałka” zwerbalizowała relację pomiędzy całością, a częściami postrzeganymi przez umysł. Autorka zainspirowana gestaltem, kolorystyką i plakatami lat siedemdziesiątych, stworzyła kolekcję oryginalnych sukien. Nie przeszłam również obojętnie obok projektu „Native”, Patrycji Bołzan. Hodowane w ziemi marchewki i lśniące liście rozkwitającej bazylii, zdecydowanie wyróżniały się na tle innych prac. Celem projektu jest uwrażliwienie społeczeństwa na rosnący problem marnowania żywności. To miła odskocznia od ogólnej idei przyświecającej targom, którą jest lawirowanie po świecie konsumpcji.

"Native" - Patrycja Bołzan

„Native” – Patrycja Bołzan

 Po kilku godzinach spędzonych na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich, przesiąkłam zapachem wersalek, kołder i świec. Wyszłam na zewnątrz. Czy weszłabym ponownie i kupiła bilet wart ponad sto złotych? Oczywiście. Pod warunkiem, że byłabym panią z branży meblarskiej.

Maria LEDEMAN

Dodaj komentarz