Brexit – bez drogi powrotnej

Źródło: Reuters

Źródło: Reuters

W przyszłym miesiącu odbędzie się referendum, w którym Brytyjczycy zdecydują, czy pozostaną w Unii Europejskiej, czy z niej wystąpią. W sondażach opinie wydają się bardzo podzielone. Podobnie wiele skrajnych emocji sprawa ta wzbudza na arenie europejskiej i światowej.

 Brytyjscy respondenci zazwyczaj przedstawiali odmienne stanowiska, a co za tym Idzie mniej więcej po połowie układały się glosy za i przeciw odejściu. Sytuacja wydaje się poważna. Brytyjczycy od lat podchodzili sceptycznie do pewnych decyzji UE, co czasami stawiało ich w roli enfant terrible europejskiej sceny politycznej, ale nigdy wcześniej nie rozważali oni tak poważnie możliwości opuszczenia UE. Skutki ewentualnego wystąpienia Wielkiej Brytanii z Unii rzutowałyby nie tylko na nią, ale też na całą Europę, także na międzynarodowe konsorcja i banki.. Kwestią sporną jest jednak jak bardzo. Proces ich uniezależniania się od Wspólnoty potrwałby w prawdopodobnie dwa lata.

 Opuszczając Unię, Brytyjczycy musieliby się liczyć z wszelkimi konsekwencjami, w tym z utratą unijnych przywilejów i stratami jakie poniosłaby gospodarka. Szacuje się, że w przeciągu najbliższych 15 lat mogłyby one wynieść nawet ponad 300 mld, co stanowiłoby między 1 a 2 procent ich PKB. Eksperci przypuszczają, że najgorzej wyszedłby na tym sektor finansowy, handel i energetyka. Część banków już zapowiedziała, że opuści Wielką Brytanię, jeśli dojdzie do Brexitu. To wiązało by się ze zmniejszeniem ilości miejsc pracy i stratami finansowymi. Ponadto handel z resztą Europy stałby się dla Brytyjczyków droższy. Wiadomym jest, że pozostałe państwa Unii również by wiele straciły, ale wydaje się, że nieporównywalnie mniej niż Wielka Brytania.

 Jednak najbardziej dotkliwe dla Wyspiarzy mogłyby się okazać konsekwencje związane z pogorszeniem stosunków z państwami Unii, utratą wysokiej politycznej pozycji i wpływu na kształtowanie się polityki europejskiej oraz z nadszarpniętym wizerunkiem. Wiele więc zależy od reszty krajów i tego, jak będą traktować Wielką Brytanię. Jeśli ich zaufanie do Brytyjczyków spadnie, to być może nie zechcą ustanowić nowej Umowy o wolnym handlu z Wielką Brytanią. Mogłoby to się również odbić na inwestycjach zagranicznych Wielkiej Brytanii. Z kolei ograniczenie dostaw energii z kontynentu mogłoby oznaczać dla nich podwyżki cen energii.

 Brytyjscy przedsiębiorcy boją się strat i optują za pozostaniem w szeregach Unii. Ostatnio w sprawę postanowili zaangażować się również brytyjscy artyści. Sir Patrick Stewart, Jude Law, Paloma Faith, Jessie Ware, Benedict Cumberbatch i Keira Knightley, wraz z blisko 300 innymi osobami podpisali list namawiający do pozostania w Unii. Za pozostaniem w Unii opowiada się również większość Brytyjczyków mieszkających poza ojczyzną. Szczególnie obawiają się o wysokość swoich emerytur, boją się też biurokratycznych utrudnień w krajach osiedlenia i tego, że stracą prawo do darmowej opieki medycznej. Trzeba przy tym zaznaczyć, że spośród 2 milionów osób mieszkających poza granicami Zjednoczonego Królestwa, 700 tysięcy (ci, którzy przebywają na obczyźnie więcej niż 15 lat) straciło w myśl ordynacji prawo głosu.

 A co Brexit oznaczałby dla Polaków zamieszkujących Wielką Brytanię? Prawdopodobnie utraciliby wiele świadczeń. Przelewy zagraniczne by zdrożały, a co za tym idzie mniej pieniędzy można byłoby przelewać rodzinom w Polsce. Wystąpienie Wielkiej Brytanii z Unii utrudniłoby również podróżowanie tam. Przemieszczanie nie byłoby tak swobodne jak dotychczas, byłyby większe kontrole na lotniskach, trudniej byłoby wwozić i wywozić niektóre przedmioty z kraju. W razie Brexitu brytyjskie obywatelstwo zyskałoby na znaczeniu, a co za tym idzie Polakom, którzy go nie mają, trudniej byłoby uzyskać pozwolenie o pracę, znaleźć ją, czy też prowadzić własny interes i normalnie egzystować. Polska mniejszość mogłaby mieć też mniejsze prawa niż obecnie.

 Eksperci są podzieleni w kwestii kierunku i siły wpływu ewentualnego Brexitu na te wszystkie aspekty. Wiadomo jednak, że wpłynęłoby to negatywnie zarówno na Wielką Brytanię, jak i Europę. Europę, która po cichu nieco obawa się, że może dojść do precedensu i poważnej destabilizacji unijnych struktur, co z kolei wpłynęłoby negatywnie na wizerunek i pozycję wszystkich jej państw na arenie światowej. 23 czerwca przekonamy się, czy rzeczywiście trzeba się będzie obawiać.

Wioleta WASYLÓW

Dodaj komentarz