Nie oceniaj książki po okładce

Źródło: www.pexels.com

Źródło: www.pexels.com

Nie oceniaj książki po okładce, powtarzali nam pół życia rodzice, dziadkowie, nauczyciele. Dobra rada, biorąc pod uwagę, że większość z nas (łącznie z Tobą drogi czytelniku) ocenia przez pryzmat wyglądu. I nie ma się czego wstydzić, przecież każdy tak robi, charakter spada na drugi plan (nie musicie się tego wypierać, wszyscy tak to sobie tłumaczą). Problem pojawia się wtedy, gdy nawet nie staramy się do owego charakteru dotrzeć.

 Typowe Anie oceniające typowe Kasie przez obraz chociażby blond włosów, czy innego ich atrybutu, kreują automatycznie pewną opinię na ich temat. W większości jednak dają im szanse na ukazanie ich reszty cech, tych których nie dostrzegły na pierwszy rzut oka. I tak dowiadują się, że jedna ma sarkastyczne, ale za to świetne poczucie humoru, druga jest cichą intelektualistką, a trzecia jest po prostu typową blond Kasią. Załóżmy teraz, że spotykamy osobę, której z góry przyklejamy przysłowiową łatkę. Nie wiedząc czemu, zakładamy że jej wygląd reprezentuje całą resztę. W dawnych czasach, kiedy tylko określone kanony piękna i zewnętrznej aparycji były akceptowane, można było to zrozumieć. Ale w XXI wieku? Mam wrażenie, że rozwój tolerancji doprowadził do coraz większej nietolerancji.

Atramentowa łatka

 Historię tatuaży w większym lub mniejszym stopniu każdy z nas kojarzy. Początkowo część obrzędów, posiadali je wojownicy, a same w sobie niosły przekaz ważny dla reszty społeczeństwa i tak dalej, i tak dalej. Dużo później, bo w bardziej współczesnych czasach, często były powiązane z grupami przestępczymi, mafią lub więźniami. Widząc osobę z tatuażami automatycznie przechodzono na drugą stronę ulicy. Teraz? Są one tak powszechne i często spotykane, że pomału trudno znaleźć osobę bez chociaż jednego, małego rysunku. Bo jedni chodzą do fryzjera, a inni do studia tatuażu. Więc skoro tak mocno wpisały się w naszą kulturę, czemu podchodzimy do ludzi z nimi z dystansem? Rodzice zabraniają dzieciom z nimi rozmawiać, starsze osoby uciekają w trosce o swoje życie (tak jakby dziewczyna z ptaszkiem na kostce nosiła ze sobą pakiet noży). Powstaje pewna bariera, którą sami sobie tworzymy. Teoretycznie wiemy, że wiele z tych ludzi jest wykształcona, mają dzieci, rodziny. Nie dowiemy się tego, bo większość swój sąd już orzekło. Nie muszą z nimi rozmawiać, w końcu oni na pewno są agresywni, dziwni, prymitywni (wybierzcie swój ulubiony przymiotnik). I tak wychodzi na to, że owszem można mieć tatuaże, ale liczcie się z tym że prędzej usłyszycie jakiś zgryźliwy komentarz, niż że ktoś was uraczy pogawędką w tramwaju.

Zabójstwo kreatywności

 Przykładów jest wiele. Zastanawia mnie tylko jedno, kiedy wpadliśmy ze skrajności w skrajność? Wolność do kreowania własnego wizerunku powinna być przywilejem każdego, w końcu podkreśla to nasz charakter (z naciskiem na słowo podkreśla, a nie ukazuje w całości), pozwala nam się wyrazić – powiedzą podążający za duchem czasu. Po wyglądzie można już dowiedzieć się sporo o człowieku, widać jakie wartości sobą reprezentuje więc jesteśmy w stanie ocenić jego charakter – powie z kolei osoba z innym pakietem poglądów.

I bądź tu mądry. Wiadomo nie od dziś, że każdemu nie sposób dogodzić, ale żeby tak od razu podpaść wszystkim na raz? Nie powinno nas więc dziwić zjawisko do którego to doprowadza. Coraz mniej młodych ludzi stawia na wyrażanie siebie, wolą podążać przyjętymi normami – bo tak jest najbezpieczniej. W końcu kogo prędzej będą szykanować w drodze ze szkoły do domu, chłopaka z kolczykami, kolorowymi ubraniami lub innym ‘’rzadkim’’ urozmaiceniem czy nastolatka ubranego w stonowane kolory, w te same ubrania co 90% społeczeństwa? Gratuluję poprawnej odpowiedzi. I tu dochodzimy do problemu – oczekujemy od młodych ludzi kreatywności, pewności siebie i swoich przekonań, a zabijamy to w nich od samego początku. I wydawałoby się, że zaczyna się to od błahej sprawy jaką jest wygląd. Jak się okazuje nie tak błahej.

Łatwe rozwiązanie

 Nadszedł ten moment gdy zadam kilka filozoficznych pytań, typu jak walczyć z ograniczonym postrzeganiem innych? Jak przekonywać do siebie pozostałych, skoro nie dopuszczają nas do siebie przez kolor włosów, który uważają za dziwny? I tak dalej. Możemy pytać, ktoś może odpowiadać. Ale co z tego? Ważne jest to żeby zmienić swoje podejście. Ale nie zrobi tego społeczeństwo jako całość. Trzeba zacząć od siebie. Skoro oczekujemy od naszych czasów tolerancji, otwartości na świat i innych cech uznawanych za wyznaczniki cywilizowanej populacji, to sami tacy bądźmy. Nie dopuśćmy do tego, żebyśmy żyli w otoczeniu, w których kreatywność w wyglądzie albo po prostu inny styl ubierania doprowadzają do sytuacji, w której dana osoba zostaje skreślona już na starcie. Bo ona też może mieć coś do powiedzenia, a co istotniejsze – może powiedzieć coś, co w mniejszym lub większym stopniu, wpłynie na nas samych. A od tego już łatwa droga do powstania nawet małego bodźca, który zmieni nasze życie. Może gdy to wszystko sobie uświadomimy, wtedy nagle się okaże, że świat może być bardziej kolorowy. I to nie tylko z powodu czyjegoś ubioru, ale przez zrozumienie które będzie w końcu miało miejsce.

Klaudia ZIMOWSKA

Dodaj komentarz