Stowarzyszenie internetowych autorytetów

Źródło: unsplash.com

Źródło: unsplash.com

Gdzie się podziały tamte autorytety… Właśnie to przemknęło mi przez myśl podczas ostatniego wykładu, na którym miałam przyjemność uczestniczyć. I to nie całkiem przypadkowo, wywiązała się bowiem mała dyskusja na ten temat. Pani profesor wysnuła tezę, że młodzi ludzie w tych czasach już ich nie posiadają. Spotkało się to oczywiście  z licznymi zaprzeczeniami ze strony audytorium, a jedno ze stwierdzeń bardzo oddało sens dzisiejszych czasów. Autorytety w sieci. To jak to jest, czy teraz już naprawdę wszystko dzieje się online?

 Ta sprawa od zawsze była gorącym tematem. „To kto jest dla Ciebie autorytetem?” Ile razy od początków edukacji usłyszeliśmy to jedno pytanie? Wiele. Najzabawniej to brzmi w czasach podstawówki, gdzie wiadomo, że dla większości dzieciaków są to rodzice, dziadkowie lub osoby z bliższego kręgu. Sprawa komplikuje się później, gdy mamy te naście lat, głupio przyznać się że owego wzorca nie posiadamy. Chociaż bywa i tak, że niektóre jednostki uważają, iż jest to po prostu zbędne. Ale czy nie jest to problemy naszej generacji? Nasi rodzice w większości nie mieli z tym kłopotów. Życie w społeczeństwie było bardziej rozbudowane, nie siedziało się przed laptopami pół dnia a kolejne pół z telefonem. Może to być też wynik trudności tamtych czasów, aby osiągnąć sukces, szukano wzorców które w tym pomagały, pokazywały jaką postawę należy przyjąć. Sięgano do nich nawet w popkulturze. Choć to również miało inne wymiar niż obecnie. Większość artystów reprezentowała określone poglądy. Słuchając danej piosenki doskonale wiedziano do jakiej sytuacji politycznej się odnosi. Autorytetami w muzyce stawali się Ci, którzy chcieli coś zmienić, mieli twarde poglądy i potrafili dzielić się nimi z ludźmi poprzez głębszy przekaz. Obecnie, niestety, stają się nimi Ci którzy mają więcej statuetek Grammy od pozostałych. Pomijając aspekt muzyki, kulturka sama w sobie była bliżej ludzi. Obeznanie z literaturą, filmami. Zagłębiając się w to łatwiej było odnaleźć swoje przekonania i sformułować swoją postawę. Wiedziano jakiego wzorca potrzeba i takiego szukano. I to jest właśnie sedno – odnalezienie kogoś, kto staje się dla nas jednostką wartą naśladowania, wpływającą na nasze działania. Czy to dzięki wiedzy czy postawie moralnej – było to drugorzędne, najważniejsze aby do nas dotarł.

Wzór w sieci

 A co jest wyznacznikiem XXI wieku? No właśnie, technologia. To niesamowite ile rzeczy już zastąpiła, nie powinno więc dziwić że jest również narzędziem do szukania swojego własnego autorytetu. Tak jak kiedyś nie spędzano całego czasu z internetem, tak teraz bez wifi nadchodzi koniec świata. Można pokusić się o stwierdzenie, że wręcz jesteśmy skazani na internet i ogólnie rozumianą technologię. Bo umówmy się, co dzisiaj bez nich załatwiły, prawie nic. Ale czy jeśli internet zastąpił nam społeczeństwo, to czy zasady w nim nie pozostają takie same? Mamy tam wszelkie osoby aktywne, poczynając od blogerów, youtuber’ów, graczy i innych, pojawiający się w tej internatowej rodzince. Nie można się dziwić, że spędzając większość swojego czasu w sieci, to oni mają na nas największy wpływ. Są wszędzie. Powoli zaczynamy za nimi podążać jak zagubione baranki. Portale społecznościowe jeszcze to wszyto umacniają przez ciągłe proponowanie nam kolejnych stron im poświęconym. Teraz trzeba zadać sobie pytanie – czy to jest aż takie złe, jak sądzą głównie osoby starszego pokolenia? Niekoniecznie. Fakt, że większość internetu to obecnie niepotrzebny syf, ale znajdują się też elokwentne treści (aż trudno uwierzyć). Przebijają się przez ten chaos informacyjny. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że blogerka modowa nie ma nic do zaoferowania młodemu poszukiwaczowi swojej życiowej drogi. Ale moi drodzy, nie bądźmy powierzchowni. Bo z setek postów o trendach z Fashion Week’u ktoś może wynieść coś poza tym. Obserwuje wzrost popularności bloga, rozwój autora, zastanawia się czy jeśli zacznie robić coś podobnego ma szansę na podobny sukces. Tu następuje moment kupienia pierwszego aparatu, żeby robić to co internetowy artysta. To oczywiście jeden z banalniejszych przykładów, ale jednocześnie najprostszy. Wzorowanie się to przecież jedno z działań towarzyszących posiadania autorytetu, czyż nie? Jak więc możemy lekceważyć internetowe osobowości skoro oddziałują na jednostkę w ten sam sposób jak Ci z poza tej przestrzeni? Zwłaszcza, że jesteśmy świadkami coraz większego zacierania się tych granic. To co działa w sieci coraz częściej przechodzi w świat rzeczywisty. A to już jeden z symptomów aby traktować te dwie płaszczyzny na podobnym poziomie.

Zanik relaności

 A co jeśli pójść o krok dalej? W końcu życie online, to i postaci online. Jeśli czyta to jakiś gracz, niech zastanowi się ile osobników z gier spokojnie mogłoby stać się jego autorytetem, pod warunkiem że byli by prawdziwi. Całkiem sporo. Sęk w tym, że niektórym ta nierealność nie przeszkadza. Bo kto im zabroni kierować się w życiu zasadami jakieś wyimaginowanej postaci, którą gra? Ale nie uproszczając, to odnosi się również do kreskówek czy seriali. Nie jedna osoba już stanęła na mojej drodze, która była na tyle zafascynowana serialowym bohaterem, że wprowadziła w życie jego credo. I znów to samo pytanie. Czy to złe? Za nim na nie odpowiemy, zadajmy inne. Czy istotnym jest czy postać jest realna czy nie, jeśli wartości które reprezentuje, pomagają stać nam się lepszym człowiekiem? Automatycznie mamy odpowiedź na pytanie numer jeden. Bardziej dociekliwi mogą stwierdzić, że przecież za tymi postaciami stoją prawdziwi ludzie. Ale w gruncie rzeczy jest to nieistotne, bo dany delikwent jest zafascynowany fikcją. I to ona do niego przemówiła, a nie sztab grafików czy scenarzystów.

 Dajmy więc czas erze ‘’przedtechnologicznej’’. Dla naszych dziadków może być trudne do zrozumienia, że Twoim autorytetem jest Batman. Ale mimo to, powinniśmy pokazywać, że obecnie to może być normalne. To nie jest tak, ze autorytety umarły śmiercią naturalną. Czasy się zmieniły więc i onie zmieniły swoją formę. Nie musi być to zmiana na gorsze, ważne żeby zostały zachowane podstawowe wartości. Jak wspomniałam wcześniej, granica między światem online a realnym jest coraz cieńsza. Pozwólmy więc by każdy decydował o tym kogo uważa za autorytet, nawet jeśli jest on zbiorem pikseli. Jeżeli to spełnia czyjeś potrzeby, dlaczego by nie?

Klaudia ZIMOWSKA

Dodaj komentarz