Władca karabinu i nart

14800999_340530036298222_1375021007_n

Źródło: alchetron.com

21 luty 2010 roku stał się przełomowym momentem dla dwóch utytułowanych, połączonych więzami krwi sportowców. Dla pierwszego z nich dzień, w którym odbył się bieg masowy podczas IO w Vancuwer okazał się początkiem drogi po miano najlepszego z najlepszych, dla drugiego z nich był początkiem życia w cieniu wielkiego brata.

 Martin Fourcade, obecnie panujący biathlonowy król przyszedł na świat w 1988 roku. Jego brat Simone miał wtedy cztery latka. To starszy z braci, jako pierwszy rozpoczął przygodę z zimowym dwubojem. To on, jako pierwszy stanął na podium zawodów Pucharu Świata, to on rozwijał się wręcz modelowo, zdobywając medale mistrzostw świata juniorów, to on miał stać się następcą wielkiego francuskiego biathlonisty Raphaela Poiree, to on do Vancuwer jechał po medale igrzysk olimpijskich.

 Sport po raz kolejny okazał się jednak przewrotny. 21 lutego 2010 roku Martin Fourcade, wtedy zaledwie 22-letni biathlonista, dla którego najwyższą lokatą w zawodach Pucharu Świata było czwarte miejsce, po pasjonującej pogoni, pomimo trzech karnych rund, został wicemistrzem olimpijskim w biegu masowym. Tego dnia, stając na podium czy udzielając wywiadów Martin nie wyglądał jednak na w pełni szczęśliwego. Patrzył na wszystkich smutnym, pełnym bólu wzrokiem. Radość z pierwszego wielkiego sukcesu odebrał przyszłemu mistrzowi widok zapłakanego brata.

 Simone nie mógł poradzić sobie z porażką. Jak sam mówi o sobie, w gorącej wodzie kąpany, sportowiec momentalnie stał się niesamowicie zazdrosny. Za swoje porażki zaczął winić młodszego brata, w końcu to on, a nie Martin miał wrócić do Francji z medalem. Sytuacja, która podzieliła braci stała się na tyle trudna, że młodszy z nich musiał wyprowadzić się z pokoju, który wspólnie dzielili w olimpijskiej wiosce.

 Obecnie braci więcej łączy niż dzieli, często powtarzają, że są dla siebie nie tylko rywalami, ale przede wszystkim rodzeństwem. Simone i Martin spędzają ze sobą czas również poza biathlonowymi trasami, często zakładają się czy czynią wspólne postanowienia. W jednym z sezonów zdecydowali, że nie ogolą się tak długo, aż razem nie stanął na podium. Los zdecydował, że wspólny sukces przyszedł szybko, a bracia przeżywali go ze łzami w oczach, mówiąc, że to jedna z najpiękniejszych chwil w ich karierze.

Jak zostać królem?

– W Norwegii jest dwóch królów. Jednym z nich jest Harald V, a drugim Martin – powiedział po zdobyciu przez Fourcada trzeciego z rzędu złotego krążka mistrzostw świata rozegranych w 2016 w Oslo ojciec zawodnika Marcel.

 Martin Fourcade z roku na rok staje się coraz lepszym zawodnikiem, wciąż przekracza własne, dla innych nieosiągalne, granice. W 2012 Francuz po raz pierwszy w karierze zwyciężył w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Od tego czasu młodszy z braci zdecydowanie dominuje w zawodach tej rangi. W 2016 roku sięgnął po kolejną z rzędu, już piątą Dużą Kryształową Kulę. Takiej sztuki nie dokonał przed nim żaden z biathlonistów.

 Pomimo tego, iż od sezonu 2011/2012 Francuz stał się niepokonany w boju o Kryształową Kulę na wielkich imprezach niejednokrotnie musiał oglądać plecy rywali. O ile w 2012 roku Martin do Francji wrócił z 3 złotymi krążkami, o tyle rok później podczas mistrzostw globu lepszy okazał się Norweg Emil Hegle Svendsen. Do historii przeszły pasjonujące pojedynki dwojga sympatycznych przyjaciół. W 2013 roku na finiszu biegu pościgowego, po pasjonującej walce i potknięciu Francuza zwyciężył Norweg. Jednak o ile w Czechach sędziowie nie głowili się, kto wygrał o tyle rok później w Soczi długo ważyły się losy triumfu w biegu masowym.

14741005_340530026298223_953670649_n

Źródło: ciacha.net.pl

 W ostatnim biathlonowym starcie rozegranym na rosyjskiej ziemi, kawałek przed metą wydawało się, że Norweg zgubił Francuza. Fourcade walczył jednak do końca, w ostatnim momencie wyskoczył z za pleców Svendsena i wyciągnął nogę. Po przekroczeniu mety przez zawodników zegar pokazał jednak identyczny czas przy obu nazwiskach! Dopiero po długiej analizie fotofiniszy sędziowie zdecydowali, że po raz kolejny Emil ograł Martina, który zatonął we łzach.

 Co ciekawe w 2015 roku Norweg w żartach zaprosił Francuza na wspólne treningi. Fourcade w pewnym sensie potraktował żart poważnie, bowiem postanowił przeprowadzić się do Norwegii. Martin wraz z żoną zamieszkał kilkanaście metrów od trasy w Holmenkollen, gdzie rozegrane zostały, wspomniane już MŚ w 2016 roku. Francuz na tyle pokochał Norwegię, iż postanowił, że wszystkie zimy z rodziną będzie spędzał właśnie w szczęśliwej dla niego stolicy Wikingów.

Najprzystojniejszy

 Fourcade przez kibiców postrzegany jest nie tylko, jako wybitny zawodnik, ale również sympatyczny człowiek, a dla kobiet przystojny mężczyzna, który od kilku lat wygrywa prestiżowe konkursy na najprzystojniejszego zawodnika startującego zimą i często trafia na strony dla najseksowniejszych sportowców. Co ciekawe w tej rywalizacji Martinowi także musi ustąpić miana numeru jeden jego brat Simone.

 W 2015 roku dziennikarze opisali nietypową sytuację, do której doszło po jednym z ostatnich pucharowych startów w Rosji. Gdy po kolejnych wygranych przez Martina zawodach, młoda Rosjanka poprosiła Francuza o autograf dostała zdecydowanie więcej. Król biathlonu wręczył fance swój złoty medal za wygraną w zawodach Pucharu Świata.

Król a Kanibal

– Kiedy byłem mały moimi idolami byli Bjoerndalen i Raphael Poiree – powiedział kilka lat temu Martin Fourcade, który od lat nie może uniknąć porównań do wielkiego norweskiego mistrza, zwanego Kanibalem, 42-letniego Ole Einara Bjoerndalena. 14 lat starszy Norweg ma w swoim dorobku o 16 medali olimpijskich i 24 medale mistrzostw świata więcej. Choć wydawałoby się, że liczby mówią same za siebie, Bjoerndalen nie pozostawia złudzeń:

– Martin jest w tej chwili najlepszym biathlonistą na świecie. Może wygrać tu każdy indywidualny wyścig i zdobyć cztery złote medale. Jest tak silny, że może zrobić wszystko – powiedział podczas MŚ w Oslo Kanibal.

 Słowa wielkiego norweskiego mistrza zdają się powtarzać wszyscy eksperci pytani, kto zdobędzie kryształową kulę w nadchodzącym sezonie. Pomimo tego, że najprawdopodobniej znamy odpowiedź na to pytanie zima zapowiada się nader ciekawie, w końcu król, co roku zaskakuje. A czym zaskoczy nas władca biathlonowych tras w tym roku? Czy po raz kolejny Emil Hegle Svendsen pokrzyżuje plany Fourcada? 27 listopada skończy się czas pytań, a nadejdzie czas odpowiedzi.

Aleksandra KONIECZNA

Dodaj komentarz