Czym zaskoczyła nas Rowling tej jesieni?

Źródło: www.wika.com

Źródło: www.wika.com

Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie czytał lub nie oglądał choć jednej części „Harry’ego Pottera”. Hogwart, Dumbeldore, Voldemort (a dla bojaźliwych Sami Wiecie Kto) – to hasła dzieciństwa, w końcu znaczna część z nas wychowała się na działach J. K. Rowling. I trzeba przyznać, że w świecie Harry’ego jest coś niezwykłego, co sprawia, że chętnie powracamy do lektury, niezależnie od wieku. W tym roku brytyjska pisarka postanowiła jeszcze bardziej uzależnić fanów od swojego uniwersum, ponieważ jesienią w Polsce ukazały się „Harry Potter i przeklęte dziecko” oraz „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”.

Na wstępie ostrzegam – spoilery, moi drodzy! Kto jeszcze nie miał okazji zobaczyć filmu oraz przeczytać scenariusza, proponuję najpierw nadrobienie zaległości.

 Pamiętacie epilog siódmej części „Harry’ego”? Właśnie tą sceną rozpoczyna się „Harry Potter i przeklęte dziecko”. Polska premiera scenariusza odbyła się 22 października, jednak został on wydany 31 lipca, czyli w dzień urodzin samej Rowling, a także tytułowego bohatera. Już w tym momencie można dostrzec pewne nieścisłości, ponieważ książka miała zostać wydana w roku, w którym epilog miał miejsce, czyli 2017. Można to jednak uznać za plus, dzięki owej pomyłce mamy możliwość poznać dalsze losy Harry’ego znacznie wcześniej. Jednak do rzeczy. Sama treść scenariusza może być dla wielu szokiem, tak było w moim przypadku. Syn Harry’ego w Slytherinie, naprawdę? Czytając epilog Insygnii Śmierci, wyobrażałam sobie, iż Albus trafia do Gryffindoru, a życie Potterów to sielanka. Wiem, trochę to naiwne, ale któż z nas nie lubi uszczęśliwiać swoich ukochanych, książkowych bohaterów? Nietrudno wyobrazić sobie, że bycie synem tak sławnego czarodzieja do prostych nie należy, a gdy dodamy do tego Slytherin, pomimo kilku zalet, owianego raczej nie najlepszą sławą … przepis na katastrofę gotowy! W końcu cała rodzina to gryfoni, chłopak z całą pewnością czuł się wyizolowany. Taki przebieg akcji nieco blednie jednak przy fakcie, że Voldemort ma córkę. Tak, córkę! Uwielbienie Czarnego Pana przez Bellatrix Lestrange nie jest tajemnicą, jednak nie pomyślałabym, że będą mieć dziecko. Niedaleko pada jabłko od jabłoni – córcia to niezłe ziółko, charakter odziedziczyła po ojcu. Poznając jej prawdziwą tożsamość, w pierwszym momencie miałam ochotę rzucić Avadę. Później stwierdziłam, że to zbyt okrutne i zwykłe Crucio wystarczy.

 Wiem, że fani Harry’ego mogą być nieco źli na Rowling za różnice w epilogu „Harry’ego Pottera i Insygnii Śmierci” a scenami ze sztuki oraz za nadużywanie pomysłu ze zmieniaczem czasu, jednak należy pamiętać, iż Joanne współtworzyła scenariusz z dwoma osobami – Jackiem Thornem i Johnem Tiffanym. W sztuce teatralnej nie można odtworzyć efektów filmowych, a widzów wypada poruszyć i sprawić, by spektakl został zapamiętany. Mnie drobne niedociągnięcia nie przeszkadzały w tym, by przeczytać scenariusz od deski do deski i choć miałam jedynie sprawdzić kilka stron przed snem, zwyciężyło uwielbienie do świata Harry’ego.

 Ci, którzy przeczytali „Harry’ego Pottera i przeklęte dziecko” tuż po premierze, nie musieli długo czekać na kolejną dawkę emocji. 18 listopada premierę miał film „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”, którego akcja rozgrywa się w 1926 roku, 65 lat przed pójściem Harry’ego do Hogwartu. Już od pierwszych sekund da się poczuć inny klimat filmu i zapowiedź, że nie wyjdziemy z kina rozczarowani. Tytuł filmu nie jest nowością w uniwersum stworzonym przez J. K. Rowling, ponieważ w 2001 roku wydała ona pod pseudonimem Newt Skamander książkę „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć”. Wzmianki o owym dziele można zaleźć już w „Harrym Potterze i kamieniu filozoficznym”, gdzie figuruje na liście obowiązkowych lektur Hogwartu.

 Oglądając film można dużo dowiedzieć się o amerykańskich czarodziejach, ich problemach związanych z niemagami (tak, też wolę określenie mugole). Dzięki temu możemy poszerzyć swoją wiedzę, zobaczyć jak bardzo różni się świat magów w USA. Sam Newt Skamander, główny bohater filmu zapewne skradł serce niejednej widzki. Jego empatia i miłość do magicznych stworzeń natychmiastowo wzbudzają sympatię. Trzeba przyznać, idealny z niego reprezentant Hufflepuffu. Na aurę ciepła, jaka roztacza się podczas oglądania, mają zapewne niuchacz i jego zamiłowanie do błyskotek oraz motyw polskich pączków Jacoba Kowalskiego. Trudno doszukać się w tym filmie jakichkolwiek wad, Rowling umożliwia nam powrót do prawdziwej magii, świata jaki znamy i kochamy.

 Pamiętajmy, że nie jest to ostatni film. Autorka Harry’ego zapowiedziała ich aż pięć, a ostatni z nich będzie rozgrywał się w 1945 roku, kiedy to Dumbledore stoczy legendarny pojedynek z Gelertem Grinderwaldem. Już za dwa lata będziemy mogli znów podziwiać pracę pisarki i miejmy nadzieję, że kolejna część filmu okaże się równie dobra, co „Fantastyczne zwierzęta”.

Magdalena STEFAN

Dodaj komentarz