Pieśń na pokolenia?

Źródło: http://www.aslsp.org/de/

Bijemy rekordy prędkości, podziwiamy najszybszych biegaczy i pędzące samochody. Poprawiamy własne rekordy oraz dopingujemy innych. Świat sam w sobie biegnie coraz szybciej, a my razem z nim gnamy do przodu. A gdyby tak zerwać ten schemat i spróbować poznać coś zupełnie od drugiej strony? Na przykład najwolniejszy utwór muzyczny w historii?

Muzyka w dzisiejszych czasach jest związana stricte z pojęciem rozrywki. Jest ona nieodłącznym elementem tańca, gdzie w swej szybszej odmianie pozwala na istne parkietowe szaleństwo, podczas gdy wolniejsze utwory gwarantują nastrój bardziej romantyczny, umożliwiający spowolnienie tempa i oddanie się powolnemu tańcu.

Również w wydaniu koncertowym, niezależnie od gatunku, muzyce towarzyszy nieodłączny rytm, który w dużym stopniu wpływa na nastrój. I tak oto, szybka muzyka wiąże się ze stanami bardziej euforycznymi, natomiast wolniejsze uderzenia wprowadzają nastrój nawet nostalgiczny.

I raz, dwa, trzy i cztery

Tutaj warto zatrzymać się nad pewnego rodzaju merytorycznym wstępem do dalszej części dywagacji. Jak już zostało wspomniane, muzyce towarzyszy tempo, rytm. Jest to nie tyle dodatek, co element składowy, będący w zasadzie wyznacznikiem muzyki. Żeby nie wdawać się w mocno szczegółowe technikalia, można całość na potrzeby niniejszego tekstu uprościć do tzw. uderzeń na minutę, oznaczanych skrótem BPM, co określa szybkość danej piosenki.

Jak to właściwie działa?

Ludzki mózg w pewien sposób analizuje występujące w utworze uderzenia, co pozwala mu je klasyfikować na mocne i słabsze, następujące naprzemiennie. Z tego właśnie względu słysząc daną piosenkę, jesteśmy w stanie klaskać do rytmu lub po prostu tańczyć. Jest to możliwe dlatego, iż całość występuje w równych odstępach czasowych, a nasz mózg najzwyczajniej w świecie łączy ze sobą następujące uderzenia. Całość tego procesu nazywa się subiektywną rytmizacją.

Co ciekawe, można w ten sposób określić dolną granicę, poniżej której niemożliwe staje się owe połączenie. Zgodnie z badaniami, występuje ona powyżej 1800 milisekund, co pozwala wykazać, iż najwolniejszym tempem możliwym do wychwycenia przez mózg, są 33 uderzenia na minutę.

Co to oznacza w praktyce? Poniżej tej granicy nasz mózg najzwyczajniej w świecie nie będzie w stanie skojarzyć ze sobą nadchodzących uderzeń, przez co zaburzona zostanie cała percepcja rytmiki. Zapomnijmy też o jakichkolwiek ruchach czy tańcu, ponieważ tempo te jest naprawdę wolne.

Do końca świata i dzień dłużej

O ile można znaleźć wielu artystów specjalizujących się w tworzeniu naprawdę powolnych utworów, gdzie warto chociażby pochylić się nad gatunkiem Funeral Doom, to istnieje jeden utwór, który idealnie komponuje się jako odpowiedź wobec tytułu artykułu.

Jest to kompozycja autorstwa Johna Cage’a, która powstała w 1987 roku i nosi nazwę ASLSP (As Slow as Possible). O ile w swej oryginalnej wersji trwała ona 29 minut, tak kolejne próby odegrania kompozycji stawiały poprzeczkę coraz wyżej.

Tak oto kolejne odtworzenia trwały od kilku, do kilkunastu godzin, lecz to nie wystarczyło. Zaczęto zastanawiać się, jak bardzo wolny ma być wspomniany utwór, skoro sam autor nadał mu tak wymowny tytuł?

W ten oto sposób rozplanowano cały koncert na dokładnie 639 lat. Jakkolwiek by to absurdalnie nie brzmiało, rzeczywiście przedsięwzięto działania mające na celu odegranie utworu jako najwolniejszego w historii ludzkości. Dlaczego akurat tyle? Nie jest znana jakakolwiek odpowiedź na to pytanie, a pewne jest tylko to, iż jest to długość rekordowa.

Całość rozgrywa się w niemieckim miasteczku Halberstadt, w tamtejszej katedrze przy pomocy specjalnie skonstruowanych organów, mogących wybrzmiewać nieprzerwanie jeden dźwięk czy akord. Rozplanowano przy okazji każdą datę, podczas której dojdzie do choćby najmniejszej zmiany w dźwiękach.

Długość dźwięku powolności

W ten oto sposób organy rozbrzmiały w sierpniu 2001 roku, a końcowy dźwięk wybije w roku 2640. Czyż nie brzmi to jeszcze bardziej absurdalnie? Żeby w ogóle spróbować zrozumieć całe wydarzenie, warto by je rozłożyć na czynniki pierwsze.

O ile oryginał trwał wspomniane 29 minut, co swoją drogą nie tworzy z niego aż tak długiego utworu, to jednak rozciągnięcie go w czasie sprawia, iż odstępy pomiędzy poszczególnymi dźwiękami są liczone niemal w latach. W ten oto sposób jesteśmy świadkami sytuacji, w której utwór rozpoczęty w 2001 roku zaczął się od… przerwy w zapisie nutowym. Trwającej bagatela 17 miesięcy. Kolejna zmiana miała miejsce na początku 2003 roku, a dalej całość nabrała większego tempa i jakiekolwiek zmiany pojawiały się nawet i dwa razy do roku.

Co zabawne, całość stanowi nie lada wydarzenie dla małego miasteczka, jakim jest Halbertstadt. W końcu każde przejście do kolejnej części utworu przyciąga wielu zainteresowanych, a i media nie szczędzą sobie wielu nagłówków, w których opisują to szalone przedsięwzięcie.

Komu to potrzebne?

Pytanie o sens całej inicjatywy padało wielokrotnie, lecz ciężko udzielić jednoznacznej odpowiedzi. Jeden z pomysłodawców stwierdził, iż jest to dźwięk wysłany w przyszłość, i nie sposób się z tym nie zgodzić, ponieważ można to przyrównać choćby do sondy Voyager 1, która lata temu wysłana niczym wiadomość w butelce, nadal zmierza w bezkres kosmosu i nikt nie wie, co się z nią stanie. A na pewno nikt z żyjących nie będzie miał okazji się o tym przekonać.

Nie inaczej jest z utworem ASLSP, ponieważ jak można się domyślić, żaden człowiek, który był świadkiem jego początku, nie usłyszy jego końca. A także ten, który ujrzy jego koniec, nie będzie wiedział o jego początkach. I jest to jakaś forma wiadomości, a przynajmniej ciekawej inicjatywy, ponieważ istnieje niemalże pewność, iż kolejne pokolenia będą sprawowały pieczę nad rozpoczętym dziełem i doprowadzą do jego wielkiego finału. Ktoś zapyta, ale po co? Pewien himalaista zapytany o sens wchodzenia na Mount Everest odparł, iż wchodzi bo… to jest. Bo góra stoi, jest najwyższa i chce ją zdobyć. Dlatego też dzieło będące czymś najbardziej, jest po prostu kolejną granicą, a je przecież uwielbiamy przekraczać.

Dawid SZAFRANIAK

Dodaj komentarz