Tańcząc wśród ruin

Narodowe Archiwum Cyfrowe

Polska ledwie zdążyła zaciągnąć się tchnieniem wolności po 1918 roku, by znowu po ponad 20 latach znaleźć się pod butem. Po drugiej wojnie, w zniszczonym walką i okupacją kraju, który w swoją historię wpisaną miał ponad stuletnią niewolę, nietrudno było
o kryzys ideowy i tożsamościowy. Choć nastąpił ponury okres komunizmu, przetrwał pewien pozytywny akcent, ukryty w chuście i ludowych bucikach.

Kończy się II Wojna Światowa, komuniści starają się podporządkować sobie wszystkie płaszczyzny do swoich celów: zaczynają od budowania nowej rzeczywistości w duchu socjalizmu i pośrednio, długofalowego przekształcania obywateli z homo sapiens, w homo sovieticus. Przywódcy komunistyczni stają się niejako panami nowego wyznania. Wieszane są ich podobizny, a oni zaczynają być otaczani czcią na miarę świętych. Urządzane są pochody i wydarzenia przypominające święta religijne. Z herbu znikł korona, zaś z triady „Bóg, Honor, Ojczyzna” pierwsze słowo zastąpiła „Partia”.

Pod kontrolę komunistów trafiają też środki masowego przekazu, powstaje odpowiedzialny za cenzurę Główny Urząd Kontroli Prasy, Publikacji i Widowisk. Państwu służyć ma także muzyka, dlatego powstaje niezwykle ważny dla polskiego folkloru zespół.  Poświęcona mu strona określa go jako należy „do największych na świecie zespołów artystycznych, sięgających do bogactwa narodowych tańców,  piosenek,  przyśpiewek i obyczajów”. Chodzi tu o Państwowy Zespół Ludowy Pieśni i Tańca „Mazowsze”.

Oficjalnie zostaje powołany do życia przez dekret Ministerstwa Kultury i Sztuki 8 listopada 1948 roku. Wówczas to polecono Tadeuszowi Sygietyńskiemu, wyjątkowemu kompozytorowi i miłośnikowi folkloru, stworzenie zespołu ludowego . „Jego zadaniem miała być troska o tradycyjny repertuar ludowy”. Ruch ten okazał się strzałem w dziesiątkę, co potwierdziły późniejsze sukcesy. Już w 1951 „Mazowsze” po raz pierwszy zaśpiewało za granicą (w ZSRR), zaś sześć lat później – za Oceanem Atlantyckim.

Istnienie zespołu o tak dużych sukcesach nie mogło się obyć bez politycznego kontekstu. Ten ukazano w filmie „Zimna wojna”. To historia trudnej miłości w dobie tytułowej zimnej wojny. Akcja rozgrywa się w różnych miejscach Europy, a towarzyszy jej muzyka: jazz paryskich klubów czy tradycyjne przyśpiewki na polskiej scenie. Dzieło Pawlikowskiego ukazuje także formowanie się zespołu ludowego „Mazurek”. Jego inspiracja jest tu oczywista, w dodatku jego historia kropka w kropkę oddaje kolejne losy znanego nam „Mazowsza”: od poszukiwania zdolnej młodzieży po wioskach wyniszczonej wojną Polski po występy za granicą.

I o ile film Pawlikowskiego jest raczej osobistą opowieścią z historycznymi taktami w tle, o tyle silnie zaznaczony tu jest polityczny aspekt istnienia filmowego „Mazurka”. Zespół ma rację bytu ze względu na skierowanie tematyki na folklor, który, choćby częściowo, nie był solą w oku władzy. Zainteresowanie ludowością niejako zbiegało się z jej interesami. Taka muzyka stanowiła, mówiąc ustami jednego z bohaterów filmu, emocje, a także krzyki rozpaczy powstałe na pańszczyźnianych polach, gdzie prosty lud wyzyskiwano. Michał Walkiewicz zaś, recenzujący „Zimną Wojnę” dla redakcji „Filmweb”, zauważył inny element

w opowieści Pawlikowskiego: „w socrealizmie dostrzega machinę do zacierania jednostkowej tożsamości”.

Dziś „Mazowsze” pochwalić się może bogatą historią i niejednym sukcesem. O jego wartości świadczyć mogą słowa krytyka Jerzego Waldorffa, który ów zespół nazwał perłą w koronie Rzeczypospolitej. Zwrócić trzeba jednak uwagę na jeszcze inną rzecz. To dowód na to, że i w tamtym straszliwym okresie, jakim był czas komunizmu, dało się, choć nie bez cienia politycznego, stworzyć coś pięknego.

Jakub SZUSTAKOWSKI

Dodaj komentarz