„Superclásico”, czyli futbol kontra kibice

Już dziś (niedziela, 9 grudnia) o godzinie 20:30 odbędzie się długo wyczekiwany rewanż pomiędzy Boca Juniors i River Plate w finale Copa Libertadores.Okoliczności tego dwumeczu są, mówiąc wprost, niedorzeczne.

Copa Libertadores to rozgrywki będące południowoamerykańskim odpowiednikiem europejskiej Ligi Mistrzów, z tą różnicą, że są one zdecydowanie inaczej przeżywane. Nic nie ujmując oczywiście LM, piłka nożna w Europie nie jest tak postrzegana, jak w Ameryce Południowej, gdzie futbol traktowany jest jak religia, a postaci takie jak Pelé czy Maradona mają status niemalże boski. I te właśnie emocje powodują,że na mecze przychodzi po kilkadziesiąt tysięcy kibiców, stadiony pękają w szwach, a media poświęcają piłce nożnej pierwsze strony gazet. Atmosfera jaka panuje w trakcie Copa Libertadores jest wyjątkowa, nie wspominając o samym finale. Jest on rozgrywany w formie dwumeczu, chociaż po tegorocznych rozgrywkach reguła ta zostanie zmieniona i zwycięzcę będzie wyłaniać jedno spotkanie na neutralnym terenie. Pierwszy mecz finałowy pomiędzy dwoma argentyńskimi zespołami, Boca Juniors i River Plate, miał miejsce 11 listopada na stadionie tych pierwszych i zakończył się wynikiem 2:2, co tylko podsyciło apetyty fanów na rewanż, który miał mieć miejsce 24 listopada. Okazało się niestety, że u niektórych kibiców, o ile można ich tak w ogóle nazwać, apetyt przerodził się w obsesję.

Więcej niż sport

„Barras Bravas” – są to gangi kibiców, które rządzą południowoamerykańskim futbolem. I słowo „gangi’jest tu niestety jak najbardziej na miejscu – kontrolują one transfery piłkarzy czy sprzedaż biletów oraz klubowych gadżetów, ponadto zajmują się również handlem narkotykami, a do tego wysługują się polityką. Javier Cantero, były prezydent klubu Independiente de Avellaneda, kilka lat temu próbował walczyć z bandytami. – Poszedłem do ministra i kazano mi odpuścić. Poszedłem na policję ipowiedziano, że mogą wsadzić szefa kibiców za kratki, ale to nic nie da. Poszedłemposkarżyć się do Boca i AFA (argentyńska federacja piłkarska), ale zostałem uznany za wroga”. Gangi te są tak głęboko zakorzenione nie tylko w sporcie,ale i w życiu publicznym, że nikt nawet nie podejmuje próby pozbycia się ich. W dzień meczu rewanżowego pomiędzy Boca i River Plate ci właśnie pseudokibice zaatakowali autokar przyjezdnych, w gruncie czego dwóch zawodników „Xeneizes”trafiło do szpitala. Całe zdarzenie ostatecznie zakończyła policja używając gazu łzawiącego oraz innych bezpardonowych środków. Następnie doszło do ataków już na samym stadionie „Los Millionarios”, przez co prezes River Plate musiał ratować się ucieczką. Domagano się natychmiastowego przełożenia spotkania,kilka osób ze strony Boca Juniors domagało się nawet walkowera na korzyść ich drużyny, jednak FIFA nalegała (nie wiedzieć czemu), aby mimo wszystko mecz odbył się tego samego dnia. Ostatecznie zwyciężył zdrowy rozsądek i spotkanie przełożono na inny termin.


Ranni w ataku na autokar piłkarze Boca Juniors – (od lewej) Gonzalo Lamardo i Pablo Perez (źródło: Twitter).

„Najdroższy mecz towarzyski w historii”

Desperackie czasy wymagają desperackich środków, dlatego też po pewnym czasie południowoamerykańska konfederacja piłki nożnej CONMEBOL podjęła decyzję,że ze względów bezpieczeństwa rewanżowy mecz finałowy odbędzie się poza kontynentem. Rozpatrywano takie lokalizacje jak Doha czy Miami, ostatecznie jednak padło na Estadio Santiago Bernabéu w Madrycie, a datę spotkania wyznaczono na 9 grudnia. Jest to pierwsza taka sytuacja w historii i wywołała ona spore poruszenie (początkowo nawet władze River Plate odmówiły rozegrania meczu poza Ameryką Płd., ale ostatecznie wyraziły swoją zgodę). „Dziwnie będzie tam grać” – powiedział zawodnik Boca, Carlos Tévez. Legenda „Xeneizes”, Juan Román Riquelme, poszła nawet o krok dalej w swojej wypowiedzi. – Finał w Madrycie nie ma sensu. Oby wygrała Boca, ale puchar nie będzie smakował tak samo. To najdroższy mecz towarzyski w historii.

Z drugiej jednak strony praktyka rozgrywania finałów poza granicami kraju, czy nawet kontynentu, nie jest wcale czymś nowym. Władze włoskiej federacji piłkarskiej niedawno ogłosiły, że mecz o Superpuchar Włoch pomiędzy Juventusem a Milanem zostanie rozegrany w Arabii Saudyjskiej, a spotkania o to samo trofeum odbywały się „na wyjeździe” także w poprzednich latach, między innymi w Pekinie, w Nowym Jorku czy Szanghaju; trzeba również pamiętać, że bardzo naciskano swego czasu na rozegranie hiszpańskiego „El Clásico” w Stanach Zjednoczonych. Kluby coraz częściej decydują się na takie rozwiązania, aby promować swoje marki na całym świecie, a przy okazji trochę zarobić. Zatem „Superclásico”(jak zwykło się nazywać rywalizację Boca Juniors z River Plate) na terenie Hiszpanii wcale nie wydaje się złym rozwiązaniem – futbolowi południowo-amerykańskiemu z pewnością przyda się dodatkowa promocja w Europie. Jest to szansa, aby fani ze Starego Kontynentu lepiej poznali te jedyne w swoim rodzaju rozgrywki. Ponadto,Hiszpania może zapewnić spokojny przebieg widowiska, już zapowiedziano sprowadzenie dodatkowych sił porządkowych, w celu utrzymania spokoju w trakcie spotkania.

Wszystko wskazuje na to, że poznamy w końcu zwycięzcę 59. edycji Copa Libertadores i tym razem żadne czynniki pozasportowe nie staną ku temu na drodze. Nie zmienia to jednak faktu, że futbol w Ameryce Południowej ma poważny problem, który musi za wszelką cenę rozwiązać, inaczej sytuacja będzie się tylko pogarszać, a kibice będą musieli odkładać pieniądze na dwa bilety – na mecz oraz na daleki lot poza kontynent.

Paweł GŁUSZYŃSKI