Mnich, książka kucharska i dogłębna cisza

Źródło: polskieradio.pl

1 Kiedy ktoś ze stanu kapłańskiego prosi o przyjęcie do klasztoru, nie należy zbyt szybko się zgadzać. 2 Jeśliby jednak wciąż wytrwale prosił, niechaj wie, że musi zachowywać Regułę w całej surowości 3 i z niczego nie zostanie zwolniony, gdyż będzie tak, jak napisano: <<Przyjacielu, po coś przyszedł>> (Mt 26, 50)”? 

Ojciec Michał Zioło OCSO, jedyny polski trapista mieszkający w Opactwie Notre-Dame d’Aiguebelle we Francji, na co dzień funkcjonuje według tej i wielu innych zasad reguły świętego Benedykta. Co prawda już jakiś czas zasila cysterskie szeregi, jednak nadal poruszają go słowa z 26. rozdziału z Ewangelii św. Mateusza. Bo pytania wciąż powracają, bez względu na to, jaką drogę wybraliśmy.

Niedawno, w kilku polskich miastach  (również w Poznaniu), odbyły się spotkania mające na celu zarówno promocję książki: „Po co światu mnich? Michał Zioło OCSO” autorstwa Katarzyny Kolskiej i Romana Bieleckiego OP, jak i uchylenie rąbka tajemnicy zakonnego życia. Była to niepowtarzalna okazja zważywszy na obecność tytułowego bohatera.

Uwalniająca cisza?

Od lat nauczają w szkołach powiedzenia: „mowa jest srebrem, a milczenie złotem”. I choć na co dzień nie myślimy na ten temat, głównie paplamy, niejednokrotnie bez sensu, bo przecież nie możemy znieść krępującej ciszy w rozmowie ze znajomym, chcemy się czymś pochwalić, coś opowiedzieć. W tym konkretnym zakonie takie zachowanie nie przejdzie. Mnisi przede wszystkim milczą. Owa zasada ma uchronić ich przed szemraniem, ale również, jak podkreśla ojciec Michał, sprzyja by usłyszeć wewnętrzny niepokój –  to co w człowieku złe wychodzi, kiedy jest cicho. Ponadto pomaga bardziej poznać samego siebie, być może chroni też przed zbędnymi osądami. Zapytany, czy zrelacjonuje braciom swoją podróż do Polski, stwierdził, że rozmowy wprowadzają zamęt, więc mówi tylko ten, który ma prawo głosu.

„Obowiązkiem jest znać brata”

Wobec tego więzi i braterstwo zakonnicy budują poprzez drobne gesty i zakonną solidarność. Na przykład ojciec Zioło spodziewa się, że po tak długiej nieobecności zastanie różę w wazoniku, bądź cukierka przy miejscu pracy, czy modlitwy. Troską będzie też poinformowanie, że ktoś ze wspólnoty źle się czuje, że coś ewidentnie źle znosi. Najtrudniejsze zadanie przypadło w udziale opatowi, który przez obserwacje musi wyczytać stan, zarówno emocjonalny, jak i fizyczny mniszej rodziny. Przykłady można by mnożyć. Dla mnie ujmująca jest prostota i nadawanie znaczenia małym rzeczom, bo wbrew pozorom to doskonały sposób na poznanie drugiej osoby.

„Ora et labora”

„Jeśli ktoś wyobraża sobie mnichów zatopionych przez cały dzień w ciszy, modlitwie i skupieniu, jest w błędzie. Praca – ciężka, fizyczna – jest nieodłącznym elementem ich codzienności. Pracują nie tylko po to by się utrzymać. Pracują też po to, by jak pisał w regule św. Benedykt, nie siedzieć bezczynnie (…). Wyplatają kosze z wikliny, robią nalewki, sprzątają, grabią liście. Ot, proza życia” – głosi fragment książki.  I choć  praca może stać się modlitwą (przez ofiarowanie jej Bogu), jak mówi trapista, on sam nie śpiewa przy niej psalmów. Zwyczajnie mogłoby skończyć się to niedokładnie wykonanym zadaniem, albo, co gorsza, kalectwem. Jeśli masz coś zrobić, postaraj się zrobić to jak najlepiej. Nie sposób dobrze zająć się dwoma rzeczami jednocześnie. Przy czym modlitwa również jest dla niego pracą. Dzwon zwołuje do niej mnichów z Notre-Dame d’Aiguebelle siedem razy w ciągu dnia. Wymaga więc przygotowań oraz koncentracji. To połączenie, wbrew pozorom, także męczy.

Pasje na eksmisji?

Nie myślcie, drodzy czytelnicy, że życie mnisze to tylko asceza, różaniec i samokontrola. Jest i miejsce na przyjemności. Jeśli chodzi o ojca Michała, przyznał on, że ma słabość do sklejania modeli samolotów. Mało tego, uczy się przepisów kulinarnych na pamięć,  bo przecież menu trapistów jest mocno wychudzone. Kto wie, może widząc porcję makaronu z marchewką wyobraża sobie lasagne, tudzież… cheeseburgera z frytkami. Jednak w ostatecznym rozrachunku twierdzi, że w zakonie nie ma miejsca na hobby. Czy też nie powinno go być? „Nie ma” –  przyznaje. „Mam nadzieję, że te moje pasje kiedyś wygasną, że będę się tego wszystkiego wyzbywał i na końcu zostanę tylko z Biblią. Przewiduję taki proces około 85. Roku życia, o ile oczywiście dożyję” – dodaje na stronach książki.

„Dialog to chęć posłuchania”

„Gdybym spotkał prawdziwego chrześcijanina, to bym się nawrócił” – miał powiedzieć Gandhi. Widocznie słowa te utkwiły mocno w głowie ojca Zioło i nie tylko jego. Na co dzień, wraz ze współbraćmi, mieszka w otoczeniu muzułmanów. Wydaje się więc, że ewangelizują oni pełną parą, głosząc Ewangelię. Tymczasem polega ona po prostu na wspólnym życiu w zgodzie, w atmosferze braterstwa i przyjaźni. Szanując ich i miłując, odpowiadając na zaproszenia do wspólnego  świętowania i zapraszając sami. Trapista przywołał postać doktora stomatologa, muzułmanina, który podczas wigilii, usadowiwszy się w kącie, zaczął płakać. Zapytany o powód smutku powiedział: „bo ja was tak strasznie kocham, jesteście tacy fajni, a wszyscy zostaniecie potępieni”.

Wiadomo, że mnisi to też ludzie. Mają kryzysy, wady, ograniczenia. Spotkanie unaoczniło mi niemożność życia według reguły na 100%. To ponoć właśnie sama reguła uwypukla słabości, a tempo dyktują ci, którzy najmniej za nią nadążają.

Modlą się w środku nocy choćby po to, by towarzyszyć tym co spać nie mogą. Pracują na utrzymanie, służą ludziom w konfesjonałach, w kościele. Żyją z muzułmanami jak z braćmi pamiętając, że ważniejsze od tego co się mówi, jest to co się robi. Są więc przekonani, że otaczający ich wyznawcy Allaha w końcu sami zapytają o Boga. Nie stosują przemocy wiary. Po prostu starają się naśladować Jezusa i być „chodzącą Biblią” motywując innych do radosnego życia.

Serdecznie zachęcam wszystkich do zgłębienia się w wiele innych historii z zakonnej codzienności. Ojciec Michał Zioło to skromny, pogodny człowiek, który dzieląc się swoim sposobem na przeżywanie każdego dnia, wraz z ojcem Romanem i panią Katarzyną stworzył uniwersalną lekturę dla każdego.

Maria MIKOŁAJCZYK