Ciemniejsza strona sławy

Źródło: warnerbros.co.uk

Kilka dni temu sala Dolby Theatre w Hollywood została wypełniona po brzegi, wszyscy z niecierpliwieniem wyczekiwali ogłoszenia listy laureatów Oscarów 2019. Już sama nominacja przez kapitułę Amerykańskiej Akademii Sztuki i Wiedzy Filmowej to ogromny zaszczyt.

Setki godzin przygotowań, praca sztabu ludzi odpowiedzialnych za najdrobniejsze szczegóły – tak zarysowują się kulisy ceremonii wręczenia tych prestiżowych nagród filmowych.

Kolejne wyniki plebiscytu wywoływały burzę emocji wśród nominowanych. Wielu z artystów wyobrażało sobie, jak przekracza niewidzialną metę, na której wymalowane są słowa: „niewyobrażalny sukces”. Pewnie rodziła się w nich myśl, że sięgają zawodowych wyżyn, a ich szczyt kariery wraz z wręczeniem statuetki Oscara zostanie zdobyty.

Magiczny moment

Nagle sala zamilkła, słychać było jedynie dźwięki fortepianu. Wszystkie światła skierowane zostały na dwóch artystów. Choć towarzyszyła im euforia, zanurzyli się w głębię towarzyszących im emocji, by na nowo tchnąć ducha w wykonywaną przez nich piosenkę, oddać przesłanie, jakie niesie. O kim mowa? To Lady Gaga i Bradley Cooper. Dziś można z pewnością nadać im miano gwiazd światowego formatu, a to m.in. za sprawą filmu „Narodziny gwiazdy” („A star is born”), który przyniósł im niesłychany rozgłos. Utwór „Shallow” doczekał się setek milionów wyświetleń, zdobył także tego wieczoru statuetkę Oscara w kategorii „Najlepsza piosenka”. Oprócz Lady Gagi odebrali ją jej współtwórcy od lat związani z branżą muzyczną: Mark Ronson, Anthony Rossomando, Andrew Wyatt.

Kobieta kryjąca długo skrywaną tajemnicę

Lady Gaga, a w zasadzie Stefani Germanotta, swój pseudonim artystyczny zaczerpnęła od utworu Queen „Radio Ga Ga”. Jeden z producentów muzycznych zauważył podobieństwo jej wokalu do stylu śpiewu, jaki cechował Freddiego Mercury’ ego. Jej wizerunek sceniczny wzbudza falę kontrowersji. Artystka wprowadza oprawę sceniczną, która nadaje kolorytu jej występom. Na scenie hollywoodzkiego teatru poruszyła kwestię, która w środowisku artystycznym bywa przemilczana.

Piosenkarka swoim przemówieniem poruszyła tłumy zgromadzonych w gmachu Theatre Globe, kiedy głosem łamiącym się od natłoku wrażeń, jakie towarzyszyły jej podczas ceremonii, wzywała do walki o marzenia. Rodowita Włoszka podkreślała, że droga do sukcesu to również pasmo upadków, ogrom ciężkiej pracy włożonej w doskonalenie swoich pasji. Sedno jej wypowiedzi wybrzmiało w sposób dosadny, kiedy wspomniała, że w całej tej gonitwie nie może być miejsca na kapitulację, zwycięstwo jest okupione siecią porażek, natomiast zawsze musi towarzyszyć mu odwaga. Jej ścieżka kariery przesiąknięta była licznymi zawirowaniami losu, lecz ostatecznie doprowadziła ją do zawodowych szczytów. Piosenkarka zapisała się na kartach historii jako osoba, która w przeciągu tego samego roku sięgnęła za swoją działalność artystyczną nagród takich jak Grammy, BAFTA, Złoty Glob czy Oscar. Kompozytorka podkreślała wielokrotnie, że padła ofiarą licznych szykan, lecz niestrudzenie wytyczała sobie kolejne plany. Jej słowa z pewnością zachęcają tym bardziej do obejrzenia filmu, w którym wcieliła się w postać pierwszoplanową – początkującej piosenkarki – Ally.

Kiedy gasną blaski fleszy, a pojawia się zgroza codzienności przytłaczająca swoim ciężarem…

Film ”Narodziny gwiazdy” to historia mężczyzny cieszącego się ogromną popularnością na rynku muzycznym. Z czasem dźwiganie ciężaru sławy na własnych barkach staje się dla muzyka country potężnym brzemieniem, a mroki dzieciństwa ujawniają się w najmniej oczekiwanych momentach. Choć każdy jego koncert gromadzi rzesze wiernych wielbicieli, poszukujących coraz to nowszych doznań muzycznych, to nadchodzące dni dla Jasone Maine’a stają się burzliwą walką. Destrukcyjna bitwa rozgrywa się na polu rozpadającej się na kawałki wewnętrznej stabilizacji bohatera. Jego własne słabości przyjmują postać największych wrogów, mimo towarzyszącego mu tła, usianego licznymi sukcesami na arenie muzycznej.

Jego pewność siebie pryska, kiedy schodzi ze sceny. Kolejne poczynania artysty wydają się prowadzić go jeszcze głębiej w otchłań problemów szarej codzienności.. Niejednokrotnie sięga po rozwiązania, staczające go w galopującym tempie w życiową ruinę. Alkohol i narkotyki pozwalają mu – choć na chwilę – stracić świadomość ciążącego nad nim widma celebryty branży muzycznej. Jego autorytet gwiazdy jednak umiera, a pasja schodzi na dalszy plan.

Najmniej oczekiwane koło ratunkowe…

Na skraju wyczerpania fizycznego, balansując między halucynacjami a rzeczywistością, przekracza on próg przeciętnego baru chcąc zaspokoić swój głód alkoholowy. Ten wieczór już na zawsze odmienia jego życie. W nikotynowym dymie dostrzega młodą wokalistkę nieśmiało wchodzącą na scenę. Po wydobyciu kilku dźwięków zaskarbia ona znaczną część publiczności. Jej występ wzbudza również zachwyt Jasone’a. Jego fascynacja sięga tak daleko, że postanawia poznać Ally – kelnerkę, która poprzez śpiew dorabia po godzinach. Nie może wyjść z podziwu wobec jej umiejętności.

A co, jeśli blask gwiazdy zostanie przyćmiony?

Wspólnie spędzone chwile budują nić porozumienia między tym dwojgiem ludzi. Z czasem przeradza się ono w płomienny romans. Bohater toruje drogę do muzykalnego triumfu swojej przyszłej żony, która przywróciła mu radość życia, tchnęła w nie namiastkę nadziei. Jednak tłamszone wewnętrzne rozterki stosunkowo szybko dają o sobie znać, kiedy na fali dynamicznie postępującej kariery Ally, kariera legendy muzyki country zaczyna gasnąć. Lekiem na narastające rany Maine’a okazuje się małżeńska troska żony. To ona kolejny raz stała się jedyną deską ratunku. Podejmuje radykalne działania mające na celu odbudowanie kondycji zdrowotnej mężczyzny, choć wiąże się to z podjęciem terapii odwykowej. Ta zdaje się przynosić rezultaty, a rozłąka – choć stanowiła ogromną próbę ich związku – cementuje go i umacnia uczucie małżonków. Sielanka nie trwa jednak długo, tykająca wewnętrzna bomba pewnego dnia daje o sobie znać z pełną mocą. Wystarczy drobny epizod, który staje się punktem zapalnym i popycha Jasone’a do próby samobójczej. Targany burzą emocji odchodzi z tego świata. Choć jego kariera chyliła się ku końcowi, to nie opuszczało go poczucie wdzięczności. Życiowy labirynt zaprowadził go do Ally, która całkowicie zmieniła jego postrzeganie świata.

Już nic nie będzie takie samo

Kiedy umiera miłość twojego życia, źródło twoich natchnień, popadasz w marazm, szukasz sił, by wskrzesić w sobie na nowo odrobinę sił, jaka towarzyszyła ci u boku najbliższej twemu sercu osoby. Ally stara się poukładać potrzaskaną na kawałki bolesną rzeczywistość, lecz budowanie jej fundamentów wymaga od niej nielada wysiłku. Zamyka ona pewien rozdział swego życia piosenką „I’ll never love again”, którą jej mąż dedykował wyłącznie jej. Wykonanie tego poruszającego utworu z pewnością porusza serca widzów oglądających ten film. Wydaje się stanowić zwieńczenie tego dzieła amerykańskiej kinematografii ukazującego ciemniejsze oblicze świata przyćmionego blaskiem fleszy.

„Narodziny gwiazdy” to debiut reżyseryjny Bradleya Coopera. Stanął on przed wielkim wyzwaniem, któremu bez wątpienia sprostał. Wielowątkowa historia zawarta w filmie coraz bardziej wzbudza zainteresowanie potencjalnego widza. Wiele scen może stać się drogowskazem dla muzyków wkraczających na drogę artystycznych uniesień. Film przesiąknięty jest widokami scenicznymi, rozpościerającymi się na wiwatującą widownię, co buduje dodatkowy walor realności. Oczywiście, ekranizacja spotyka się również z głosami krytyki odnoszących się m.in. do banalności tematyki melodramatu, lecz giną one biorąc pod uwagę całokształt produkcji.

Marlena MASZTALERZ