The final countdown

Wyścig o miano koszykarskiego mistrza Polski wkracza w decydującą fazę. Od 2 maja osiem najlepszych drużyn Energa Basket Ligi rozpocznie pasjonujące boje, w których trudno wskazać zdecydowanych faworytów.

Jeszcze przed startem sezonu wielu ekspertów, sugerując się składami zespołów, podzieliło ligę na dwa obozy: tzw. „Superligę”, w skład której wchodziły Anwil, Arka, Polski Cukier, Stelmet i BM Stal oraz resztę drużyn, które teoretycznie miały być dostarczycielem punktów silniejszym rywalom. W praktyce w tym roku często spotykaliśmy się z wynikami niespodziewanymi, a wiele razy wręcz sensacyjnymi. Prym w tym wiódł aktualny mistrz Polski. Ekipa z Włocławka, niczym Robin Hood, zabierał punkty bogatym, a oddawał biednym. Warto wspomnieć chociażby wstydliwą porażkę w swojej hali z beniaminkiem ze Stargardu (80:81) czy przegraną z przetrzebionym kontuzjami i mającym problemy finansowe AZS Koszalin (77:80). Swoje za uszami ma każdy klub z czuba tabeli. Nie popadają one jednak w zbędą panikę, ponieważ w myśl znanego powiedzenie: play-offy rządzą się własnymi prawami.

Powtórka z rozrywki

Wiele wskazuje na to, że najciekawszą częścią ćwierćfinałów może okazać się rywalizacja drużyn z Włocławka i Ostrowa Wielkopolskiego. Ostatni raz w serii spotkały się one… równo rok temu, podczas meczów finałowych. Mistrz i wice-mistrz radzili sobie w tym sezonie przeciętnie, chociaż srebrny medalista zdołał dopisać do swojego dorobku trofeum (wygrany w lutym Puchar Polski). W lidze natomiast od początku, tak jak jego rywal, nie potrafił odnaleźć swojego rytmu.

W stolicy Kujaw kibice mieli cichą nadzieję, że Anwil po odpadnięciu z Ligi Mistrzów (w której, pomimo zajęcia ostatniego miejsca w grupie, zaprezentował się pozytywnie) pokaże drzemiący w nich potencjał. Okazało się jednak, że zamiast tego, w klubie przeprowadzono małą rewolucję kadrową. W miejsce Mateusza Kostrzewskiego, Vladimira Mihajlovica i Nikoli Markovica, do drużyny przyszli wracający po kontuzji Aleksander Czyż, były reprezentant Polski, Michał Ignerski, i MVP ubiegłego roku, Ivan Almeida. Jak tłumaczył wówczas trener Igor Milicic, zmiany miały na celu poprawę polskiej rotacji i dodanie atletyzmu. Ten ruch obarczony został sporym ryzykiem, co widać było w pierwszych meczach. Ekipa z Włocławka musiała nauczyć się grać ze sobą na nowo, co początkowo się nie udawało. Co więcej, tuż przed play-offami, kontuzji wykluczającej grę przez co najmniej sześć tygodni doznał podstawowy środkowy, Josip Sobin. To ogromny cios dla zespołu, gdyż Chorwat jest jego kluczową postacią. Anwil zostaje z ogromną dziurą pod koszem, którą z pewnością będzie chciała wykorzystać Stal Ostrów.

Jak co roku drużyna z Wielkopolski pod koniec okienka transferowego dokonała sporych wzmocnień. Dołączyli do niej Szymon Łukasiak, a przede wszystkim Casper Ware. Amerykanin, grający przez kilka miesięcy w Australii, to koszykarz dobijający się w przeszłości do bram NBA. Potrafi w pojedynkę wygrać mecz, chociaż do tej pory nie zdołał pokazać w Polsce pełni swoich umiejętności. Cała Stalówka zresztą ma z „Superligą” bardzo negatywny bilans – wygrali tylko raz, u siebie ze Stelmetem. Nie wróży to najlepiej przed rywalizacją z Anwilem. Tym bardziej, że rozpocznie się ona dwoma meczami we Włocławku, (dzięki zwycięstwu gospodarzy sześcioma punktami w minioną niedzielę). Kto jest w tej parze faworytem? Trudno jednoznacznie wskazać. Prawdopodobnie wiele będzie zależeć od tak zwanej „dyspozycja dnia” i lepsza skuteczność rzutów za trzy punkty, z czego znane są oba zespoły.

Znane marki

Mecz Arki Gdynia z Legią Warszawa i zwycięstwo ekipy znad morza? W piłce nożnej zjawisko nieczęste (pomijając rozgrywki Superpucharu Polski), co innego w koszykówce. Obie drużyny spotkają się już niedługo w rywalizacji ćwierćfinałowej. Faworyta wskazać tu o wiele łatwiej niż w poprzedniej parze. Zespół z Gdyni po kilku latach posuchy i grania tylko polskimi zawodnikami, powrócił do krajowej czołówki. Trzeba przyznać, że zrobił to w niezwykłym stylu. Przed sezonem dokonał najbardziej spektakularnych transferów i od początku był stawiany w roli jednego z głównych kandydatów do mistrzostwa. W czasie ligowych potyczek przegrał tylko pięć meczów. Poza tym, w okrojonym składzie, dotarł do finału Pucharu Polski i przystępuję do serii z pozycji lidera. W jego szeregach grają: wybrany przez ekspertów MVP rozgrywek, James Florence, jeden z czołowych koszykarzy, Josh Bostic i najlepszy obrońca, Devidias Dulkys. Dużo dobrego mówi się również o trenerze Arki, Przemysławie Frasunkiewiczu. Stworzył on świetnie naoliwioną maszynę, która raz za razem swoją grą „zabija” rywali. Nie jest ona skomplikowana – skupia się na rzutach za trzy punkty, które muszą być jednak wykonywane na świetnym procencie, co zdecydowanie im się udaje. Jedynym zagrożeniem może okazać się ich zbytnia pewność siebie. Liderzy często nie potrafią utrzymać nerwów na wodzy, dopuszczając się przy tym licznych przewinień technicznych.

Czy wykorzysta to ich przeciwnik, warszawska Legia? Ekipa ze stolicy w zeszłym sezonie powróciła do Energa Basket Ligi, lecz nie mogła zaliczyć go do udanych. Do końca walczyła o utrzymanie, co ostatecznie udało się „dzięki” opuszczeniu ligi (ze względu na problemy finansowe) przez Czarnych Słupsk. Widać tu najlepiej jak wielki przeskok zrobili legioniści przez ten rok. Po kilkunastu latach znowu zagrają w play-offach i może to być przedsmak wielkiej koszykówki na Mazowszu. Czy mogą powalczyć z Arką? Wszystko zależeć będzie od stanu zdrowia lidera i drugiego strzelca ligi, Omara Prewitta. Wskutek nieszczęśliwego zdarzenia doznał on niedawno lekkiego wstrząśnienia mózgu i jego występ w pierwszych meczach stoi pod dużym znakiem zapytania. Bez niego na parkiecie, pomimo ogromnego charakteru i chęci do gry koszykarzy Legii, zapewne zabraknie im najzwyczajniej w świecie umiejętności. Możemy jednak spodziewać się z ich strony walki do ostatnich sekund.

Cukier – słodki czy gorzki?

Para z miejsc dwa-siedem to rywalizacja klubów z Torunia i ze Szczecina. Polski Cukier od wejścia do Energa Basket Ligi sukcesywnie poprawia swoje wyniki. Warto wspomnieć, że od kilku lat nie schodzi z ligowego podium, brakuje mu jednak najcenniejszego krążka. W tym sezonie ponownie postawiono na wyrównaną rotację. Lider i kreator gry, Lob Lowery, czołowy reprezentant Polski, Aaron Cel, a także wracający do kraju Damian Kulig, którego transfer był prawdziwą sensacją, to tylko niektóre z toruńskich gwiazd. Polski Cukier posiada zdecydowanie najlepszą formację podkoszową. Co więc może im przeszkodzić? Ich problemem jest na pewno nierówna forma. Potrafią przez 30 minut grać wspaniale, by w ostatniej kwarcie pogubić się i stracić całą przewagę. Poza tym na światło dzienne wyszła niedawno mała afera. Nigeryjczyk Michael Umeh po jednym z meczów pokłócił się z trenerem, Dejanem Mihevcem. Mówi się, że doszło nawet do rękoczynów! Koszykarz został zawieszony, lecz ma powrócić do składu na play-offy. Czy odbije się to na drużynie?

Ich przeciwnik, Wilki Morskie, to typowa drużyna ze środka tabeli. Regularnie awansuje do play-offów, jednak ich przygoda przeważnie kończy się już na pierwszej rundzie. W tym roku w ich składzie nie doszło do wielu zmian kadrowych. Przede wszystkim w zespole pozostał kapitan, Paweł Kikowski, który rozgrywa sezon życia, a także świetni Litwini: Martynas Paliukenas, Tauras Jogela i Martynas Sajus. Specjalizują się oni w bardzo mocnej obronie, często uniemożliwiającej dobre akcje rywalom. Ich postawa będzie zresztą kluczowa, jeśli szczecinianie myślą o walce z bardziej doświadczonymi ekipami. Spotkania pomiędzy nimi a Polskim Cukrem są na ogół bardzo zacięte, a o wyniku często decydują pojedyncze rzuty. Szczecin ma ludzi, które potrafią je wykonywać, chociażby wspomniany już Kikowski. Tym bardziej warto obserwować tę rywalizację, bo szala zwycięstwa może przechylić się, w którąś ze stron niemal w każdym momencie.

Żądni rewanżu

Ostatnią parę ćwierćfinałową tworzą Stelmet BC Zielona Góra i MKS Dąbrowa Górnicza. Pomimo ogromnej różnicy, szczególnie finansowej między tymi zespołami, będzie to wyjątkowo ciekawa seria. Zawodnicy z Winnego Grodu po ubiegłorocznym nieudanym sezonie (zajęli dopiero czwarte miejsce), pragną odbudować pozycję hegemona na koszykarskiej mapie Polski. Ma być to rekompensata dla kibiców, jak i ich samych za poprzednie rozczarowania. Jak co roku przeprowadzono tam duże transfery. Do drużyny dołączyli między innymi Quinton Hosley czy najlepszy Polak w lidze, Michał Sokołowski. Stelmet przez całe rozgrywki nie zachwycał. Pomimo zajęcia trzeciego miejsca w tabeli po rundzie zasadniczej, ich gra nie napawała optymizmem. Usprawiedliwieniem był na pewno udział w rosyjskiej lidze VTB, do której zostali zaproszeni. Długie podróże i zmiany czasu nie wpływały dobrze na kondycję i prawidłową koncentrację, co widać było w ich postawie. Humory ich sympatykom powinien poprawić fakt, że ich przygoda ze wschodnim sąsiadem niedawno zakończyła się, a koszykarze mogą skupić się na walce o mistrzostwo Polski.

Przeszkodzić im w realizacji tego celu będzie próbować MKS. Drużyna z Dąbrowy Górniczej nie potrafiła początkowo odnaleźć swojego rytmu gry. Przeprowadzono w czasie sezonu kilka transferów, również tych z klubu. Spowodowane było to problemami finansowymi, z którymi do tej pory zespół się boryka. Z tego powodu do Arki Gdynia odszedł chociażby ówczesny kapitan, Bartłomiej Wołoszyn, co przyjęto z ogromnym oburzeniem. Pomimo problemów większość koszykarzy pozostała w trudnych chwilach w ekipie, a ogromną pracę w scaleniu grupy wykonał trener Jacek Winnicki. Mniej więcej od połowy roku, dzięki jego taktyce opartej na szybkości i atletyzmie, MKS gra jak równy z równym z ligowymi potentatami. Potrafił wyeliminować Polski Cukier z Pucharu Polski czy wygrać z Anwilem we Włocławku. Prym w kadrze wiodą przede wszystkim obcokrajowcy, chociaż dużą rolę odgrywa również podkoszowy, Mathieu Wojciechowski. Wiele klubów robiło zresztą zakusy na tego zawodnika. Jeśli drużyna z Dąbrowy Górniczej zagra w serii z taką energią i pasją, z jaką robiła to do tej pory, można być pewnym, że ta rywalizacja nie zakończy się tylko po trzech meczach.

Po raz pierwszy od dawna fani koszykówki oczekują z taką niecierpliwością na fazę play-off. Przedsezonowe zapowiedzi można już schować do lamusa i od czwartku rozkoszować się grą najlepszych zespołów w Polsce. Miejmy nadzieję, że poziom meczów zaspokoi nawet najbardziej wymagających.

Marta KOTECKA