Do Kataru po medale – część 1

Powtórka z Berlina będzie mile widziana
Źródło: Matthias Kern/Getty Images Europe

Jedyną polską zawodniczką, która na koncie ma aż cztery złote medale mistrzostw świata w lekkoatletyce jest Anita Włodarczyk. Polka, która za rok zamierza wywalczyć trzeci z rzędu tytuł najlepszej olimpijki globu, w tym roku nie poprawi swojego dorobku. Rekordzistka świata z powodu kontuzji zakończyła sezon. Pod jej nieobecność o medale powalczą inni reprezentanci Polski. Przedstawiamy subiektywną listę kandydatów do medali.

Paweł Fajdek i Wojciech Nowicki

Polscy młociarze są nie tylko reprezentacyjnymi kolegami, ale również największymi rywalami. To właśnie do naszych zawodników w tym sezonie należy 12 najlepszych wyników na świecie. Przed rokiem w Berlinie, podczas kontynentalnego championatu, po złoto sięgnął Nowicki, który wyprzedził Fajdka. Drugi z zawodników to trzykrotny mistrz świata, który złote medale zdobywa regularnie od 2013 roku. Obaj mają duże doświadczenie – dwukrotny brązowy medalista MŚ, czyli Nowicki w swojej kolekcji ma również jeszcze jedno trofeum – jedyne którego nie ma Fajdek, czyli olimpijski medal. Najdalej w tym sezonie młot posłał Nowicki. Podczas mistrzostw kraju triumfował natomiast Fajdek.

Panowie decydującą walkę stoczą w środę 2 października. Niezwykle trudno wyrokować, który z naszych zawodników sięgnie po złoto. Rywalami Polaków będą m.in. zajmujący trzecie i czwarte miejsce w światowych tabelach: Hiszpan Cienfuegos oraz startujący pod neutralną flagą Rosjanin Lukyanov. Jeśli nasi reprezentanci „zrobią swoje” to rywale powinni być dla nich jedynie tłem. Oby polsko-polska walka trwała do ostatniej kolejki fantastycznego konkursu!

Piotr Lisek

W 2017 roku legendarny polski zawodnik oraz mistrz olimpijski Władysław Kozakiewicz stwierdził, że Lisek będzie wygrywał, ponieważ jest „czerstwym chamem, który nigdy nie odpuszcza”. 27-latek z roku na rok czyni coraz większe postępy. W tym sezonie po raz pierwszy w karierze pokonał poprzeczkę zawieszoną na wysokości ponad sześciu metrów. Co więcej dokonał tego aż dwukrotnie! Do Kataru nasz zawodnik poleci jako jeden  z trzech kandydatów do walki o złoty medal. Faworytem rywalizacji będzie Amerykanin Sam Kendricks, który podczas krajowego championatu uzyskał wynik 6,06 metra. Trzecim z wielkich faworytów jest natomiast Szwed Armand Duplantis. Ten niespełna 20-letni zawodnik uważany jest za jeden z największych talentów w historii swojej dyscypliny. Przed rokiem reprezentant Kraju Trzech Koron w Berlinie został mistrzem Europy. W pamiętnym konkursie miejsca na podium zabrakło dla Piotra Liska, którego wyprzedzili Timur Morgunow oraz Renaud Lavillenie. Pierwszy z zawodników nie wystartuje w Doha, natomiast francuski mistrz nie jest w najwyżej dyspozycji. Za naszym reprezentantem przemawiają również spore doświadczenie, życiowa forma oraz umiejętność przygotowania najwyższej dyspozycji na imprezę sezonu. Polak w swojej kolekcji ma brązowy medal z 2015 roku oraz srebro sprzed dwóch lat. O brakujący krążek w kolorze złota powalczy wieczorem 1 października.

Sztafeta kobiet 4×400 metrów

Medalowa droga naszych zawodniczek rozpoczęła się w 2015 roku podczas Halowych Mistrzostw Europy, które przyniosły Polkom brązowy krążek. Po tych zawodach kolejne starty były jednak pewnym rozczarowaniem – podczas MŚ w Pekinie nasza ekipa nie dotarła do finału (w eliminacjach Joanna Linkiewicz zgubiła pałeczkę), a rok później poniżej oczekiwań spisała się zarówno podczas mistrzostw Europy, jak i igrzysk olimpijskich. Na pocieszenie panie wywalczyły srebro Halowych Mistrzostw Świata.

Słabsze występy scementowały jednak zespół, który od 2017 roku nie schodzi z podium wielkich imprez. Zawodniczki najpierw zdobyły złoto HME, a później w Londynie dokonały niemożliwego. To właśnie po fantastycznym biegu, który zapewnił im historyczny brązowy medal, zostały nazwane „Aniołkami Matusińskiego”. Po sukcesie na otwartym stadionie, który Polki odniosły mimo tego, iż Justyna Święty biegła z kontuzjowaną stopą, panie wielkość potwierdziły podczas HMŚ. Wywalczyły srebro. Tego dnia przegrały po raz ostatni.

16 sierpnia 2018 roku w Berlinie Polki rozpoczęły złote żniwa. W jeden wieczór ekipa zdobyła aż dwa mistrzowskie tytuły – indywidualnie wygrała Justyna Święty, a w biegu sztafetowym panie ograły resztę stawki. Swoją wielkość Biało-Czerwone potwierdziły broniąc tytułu halowych mistrzyń Europy. Kolejny z rzędu sukces przypieczętował ich prymat na Starym Kontynencie. Aspiracje naszych zawodniczek sięgają jednak dużo dalej, co pokazały podczas Mistrzostw Świata Sztafet. W Jokohamie, pomimo braku Igi Baumgart, zespół w składzie: Hołub, Wyciszkiewicz, Kiełbasińska i Święty, wywalczył pierwsze miejsce i pokonał ekipę z USA. Ta od wielu lat była niepokonana.

Do Kataru zawodniczki polecą powalczyć o kolejny medal mistrzostw globu. Na ich korzyść przemawia fakt, że zazwyczaj na podium międzynarodowych imprez stała najlepsza europejska drużyna. W ostatnich kilkunastu latach to miano dzierżyły Rosjanki i Brytyjki. Teraz tak określić mogą się Polki, które obok Jamajek i Amerykanek, są głównymi kandydatkami do miejsc na podium. Choć Biało-Czerwone nie są faworytkami do złota, to mogą o nie powalczyć.

Finał sztafety kobiet zostanie rozegrany podczas ostatniego dnia imprezy – 6 października.

Michał Haratyk i Konrad Bukowiecki

Przed rokiem w Berlinie „polskie Niedźwiedzie” między sobą stoczyły walkę o złoty medal Mistrzostw Europy. Najlepszy okazał się Michał Haratyk, który pokonał Konrada Bukowieckiego. Obaj panowie z roku na rok czynią wielkie postępy. Starszy z nich, czyli Haratyk, w tym sezonie ustanowił nowy rekord kraju. Po tym jak uzyskał wynik 22,32 metra eksperci mówili, że to nie jest kres jego możliwości. W szczycie ma on znajdować się nawet 50 centymetrów dalej.

Bukowiecki to natomiast jeden z najbardziej utalentowanych zawodników w historii pchnięcia kulą. 22-latek, który jest jeszcze młodzieżowcem w swojej kolekcji ma, poza wicemistrzostwem Europy seniorów, złoto Halowych Mistrzostw Europy z 2017 roku. To także najlepszy młodzieżowiec i junior ostatnich lat do którego należą rekordy świata w tych kategoriach. Gdy je bił, zachwytów nie kryła niemiecka prasa, która dziwiła się, że ktoś z taką łatwością pcha dalej od typowanego na wielką gwiazdę, utytułowanego juniora, a obecnie również seniora Davida Storla.  Ten sezon przyniósł Bukowieckiemu także to czego wcześniej mu brakowało, czyli regularność. Forma tego zawodnika rośnie z konkursu na konkurs. Podczas rozegranego niedawno memoriału im. Kamili Skolimowskiego Bukowiecki ustanowił nowy rekord życiowy. Wynik 22,25 metra dał mu wygraną w prestiżowym turnieju oraz pozwolił pokonać Nowozelandczyka Toma Walsha.

Gdyby nasi zawodnicy takie rezultaty osiągnęli kilka lat wcześniej byliby absolutnymi faworytami do walki o złote medale. Z sezonu na sezon poziom w tej konkurencji na świecie mocno jednak wzrasta. Wystarczy wspomnieć, że w olimpijskim 2012 roku ponad 22 metry w sezonie pchnęło dwóch zawodników. W kolejnych dwóch latach zrobił to jedynie jeden kulomiot. W tym roku taki rezultat na swoim koncie ma już ośmiu zawodników. Liderem światowych tabel jest Amerykanin Ryan Crouser. Nieco większym faworytem wydaje się być jednak niezwykle regularny i potrafiący zachować chłodną głowę Walsh.

To wspomniani wyżej polscy sportowcy będą głównymi kandydatami do walki o medale mistrzostw globu. W naszej kadrze jest jednak zdecydowanie więcej zawodników, którzy mogą o nie zawalczyć. O tych piszemy w kolejnej części tekstu.

Aleksandra KONIECZNA