Zajęczym skokiem w nowy akademicki rok

fot. Michał Kocięcki

Pewnie wielu z nas pamięta obraz królewicza pragnącego poświęcić swoje życie dla ukochanej. Jedynie nieskazitelnie czyste serce, szlachetność, wyraz najwyższej kultury osobistej miały stać się gwarancją objęcia tronu. W dzieciństwie, choć przez moment, snuliśmy wyobrażenia o rozległym królestwie, przepełnionym przepychem, gdzie panowały rządy dobra. Czar jednak pryskał wraz z upływem kolejnych lat, kiedy przyszło borykać się nam z licznymi problemami, a beztroska zamieniała się w trudy życia codziennego, jakie niosła ze sobą dorosłość. A może to my wyzbyliśmy się myślenia dziecka? Przytłoczeni codziennością zapomnieliśmy, jak to jest puszczać wodze fantazji i cieszyć się nawet z błahostek. Te dostrzegają podopieczni Fundacji Mam Marzenie, choć doświadczeni chorobą, potrafią wykrzesać niesamowite pokłady siły, a swoją pozytywną energią zarażają wszystkich wokół! Może zatem warto w obliczu nadchodzącego roku akademickiego wygospodarować choćby odrobinę czasu, którą poświęcimy na pomoc drugiemu człowiekowi, a jest ku temu nielada okazja, bo wielkimi krokami zbliża się Ogólnopolski Dzień Pluszowego Misia!

22 listopada zeszłego roku drzwi poznańskich szpitali zostały otwarte szeroko dla wolontariuszy Fundacji Mam Marzenie, którzy ochoczo postanowili swoją pozytywną energią zarazić przebywających tam małych pacjentów. A wszystko to za sprawą Dnia Pluszowego Misia.Inicjatywa organizacji tego wydarzenia napłynęła do Polski z Zachodu, a jego historia sięga czasów prezydentury Teodora Roosvelta. Jesienią 1902 r. przyjął on zaproszenie, skierowane przez gubernatora Missisipi, do uczestnictwa w polowaniu. Postrzał bezbronnego niedźwiedzia wzbudził w nim ogromne współczucie. Poruszył go do tego stopnia, że nie miał on odwagi pozbawić zwierzę życia, co stało się wyrazem skruchy i wrażliwości głowy państwa. Opis całej sytuacji odbił się szerokim echem w waszyngtońskiej prasie, gdzie została umieszczona ilustracja przedstawiająca przebieg całego wydarzenia. Stała się ona inspiracją dla producentów zabawek do rozpoczęcia masowej produkcji pluszaków propagujących postać niedźwiadka. Do dziś mieszkańcy zza oceanu nadają im przydomek „Teddy’s Bear”. W zawrotnym tempie ich popularność rozprzestrzeniła się na pozostałe części kuli ziemskiej. Wizerunek pluszowego misia przeniknął również do świata medialnego, gdzie zyskał przydomek ulubieńca dzieci. Wytwórcy zabawek oszaleli na punkcie małego misia, zawojował on światowe rynki kinematografii, stąd nieobcy są nam bohaterowie adaptacji filmowych ukazujących Kubusia Puchatka czy Misia Uszatka.

Słów kilka o kartach polskiej historii DPM-u…

W setną rocznicę nieowocnego polowania, ale brzemiennego w dalekosiężne skutki, ustanowiono Światowy Dzień Pluszowego Misia. Corocznie zyskuje on rzeszę nowych zwolenników, a wśród grona jego gorących miłośników znajdują się ochotnicy tworzący Fundację Mam Marzenie. Nie sposób odnieść się do korzeni tej organizacji, która narodziła się 14 czerwca 2003 r. w Krakowie za wzór obierając sobie amerykańską fundację Make -a- Wish. Obecnie liczy ona 16 oddziałów rozsianych we wszystkich województwach Polski, a jej statutowym celem jest realizacja marzeń dzieci cierpiących na choroby zagrażające ich życiu.

Soczewką poznańskiego wolontariusza…

Mateusz – koordynator oddziału poznańskiego FMM – darzy ogromnym szacunkiem rodziców, którzy każdego dnia toczą walkę na oddziałach szpitalnych o zdrowie i lepsze samopoczucie swoich dzieci. Swoje zadanie na tegoroczny DPM upatrywał w dawaniu otuchy małym pacjentom oraz niesieniu im pokrzepiających słów. Zaś wolontariuszka

Kiedy marzenie, o którym się śniło, przekuwane jest w czyn…

Aleksandra wzięła na swoje barki obowiązki wynikające z koordynowania całej akcji. Podkreślała, iż wysiłek włożony w dopięcie na ostatni guzik wszelkich kwestii organizacyjnych rekompensowany jest poprzez wdzięczność osób, które spotyka dzięki tego rodzaju wydarzeniom. Podczas DPM zapadł jej w pamięć zwłaszcza obraz dwóch chłopców, przebywających w murach świetlicy szpitalnej, którzy postanowili dołożyć wszelkich starań, by zostać mianowanymi na osobistych ochroniarzy maskotek przekazywanych ich rówieśnikom. Zaangażowana w wolontariat od najmłodszych lat nie boi się podjąć nowych wyzwań, jeśli w grę wchodzi dobro jej podopiecznych. Przywołuje na myśl wspomnienia, dotyczące spełnienia jednego z marzeń dziewczynki usilnie pragnącej przywdziać szaty księżniczki, choćby na jeden dzień. Ambicje pretendentki do tronu sięgały wysoko, ponieważ przeniesienie się do bajkowej krainy wiązało się dla niej z przeobrażeniem osobowości. Jej introwertyczna dusza wspomnianego dnia przeszła ogromną metamorfozę. Okazało się bowiem, że drzemie w niej potężny arsenał cech, które dotąd nie ujrzały światła dziennego. Jej nieśmiałość przerodziła się w budowanie bram odwagi, gdzie chorobie jest wyznaczony całkowity zakaz wstępu. Ola bez wahania dokonuje pozytywnej oceny pracy wolontariusza. Według niej, pozwala ona budować relacje z osobami o podobnym kręgosłupie moralnym, pałających potężnymi pokładami optymizmu. Ponadto, wolontariat niesie ze osobą poczucie większego zrozumienia dla drugiego człowieka, otwartość na jego potrzeby.

M&M- sy w FMM, czyli moc pracy zespołowej…

Dla Michaliny natomiast ten dzień wiązał się z poznawaniem meandrów działalności FMM, ponieważ to było pierwsza inicjatywa, w jakiej miała okazję uczestniczyć. Przywołując ją na myśl, do tej pory uśmiech nie schodzi z jej twarzy. Przejaw radości każdego z dzieci ocenia jako bezcenny, a szczęście w ich oczach zyskuje znamiona niezwykłości. Ponad dwa lata temu wolontariacką podróż rozpoczęła Magda. Podkreśla ona, iż podczas finału akcji stara się odwiedzić każde dziecko i obdarować je małym pluszowym upominkiem, który nierzadko staje się nowym towarzyszem zabaw, powiernikiem sekretów, przyjacielem. Nie wyobraża przy tym sobie, aby ktokolwiek znajdujący się w tym czasie w szpitalu został pominięty. Jak sama mówi: „Jako wolontariusze pamiętamy też o pielęgniarkach i lekarzach, którzy co roku wyczekują naszej wizyty. I choć czasem może być ciężko, bo sam finał DPM-u poprzedzony jest długimi i intensywnymi przygotowaniami oraz niewielką dawką snu – to po akcji wszyscy zgodnie stwierdzamy, że było warto i już nie możemy doczekać się przyszłego roku!”. Słowa Magdy wydają się oddawać całą kwintesencję tej akcji, kiedy stanowczo przyznaje, iż sedno DPM-u nie kryje się jedynie pod osłoną wręczania prezentów w postaci maskotek. On niesie znacznie głębszy przekaz, biorąc pod uwagę próbę rozjaśnienia pozbawionej barw rzeczywistości szpitalnej, jakiej co roku podejmują się wolontariusze. Motorem napędowym ich działania staje się chęć rozweselenia przebywających w szpitalach dzieci, a także podnoszenia na duchu ich rodziców. Marta po raz trzeci uczestniczyła jako wolontariuszka w tej akcji charytatywnej, wyczekuje już z utęsknieniem kolejnej edycji. Nawet jesienna aura nie jest dla niej straszna, kiedy wolontariusze uzbrojeni w uśmiechy i pluszowych pomocników starają się wnieść trochę radości i koloru do sal szpitalnych. Zaznacza, iż za każdym razem spotyka się z niezwykle ciepłym przyjęciem – zarówno ze strony dzieci i ich rodziców, jak i personelu.

DPM z pewnością dostarczył wszystkim wolontariuszom FMM – także mi – niezapomnianych wrażeń, a te chwile na długo pozostaną w naszej pamięci. Choć emocje opadły, to wciąż nie możemy wyjść z podziwu, jak wiele osób zaangażowało się w to wydarzenie! Ogrom radości, którą mogliśmy doświadczyć poprzez tą akcję, przekracza najśmielsze oczekiwania. Zaś uśmiechy, ciągle goszczące na twarzach dzieci, rekompensują wszelkie podjęte trudy. Ich codzienność, często przytłoczona nieustanną troską o stan zdrowia, nie pozwala im w pełni czerpać radości z życia. Jestem przekonana jednak, że dla części z nich przywróciliśmy wiarę w możliwość poprawy tej szarej rzeczywistości, a już na pewno ubarwiliśmy ją nieco. Dodaliśmy otuchy, zarówno tym małym, jak i dużym, tchnęliśmy namiastkę nadziei na lepsze jutro i pozwoliliśmy chorobie, choć na chwilę, odejść na plan dalszy.

Bolączki codzienności

Nasz grafik przepełniają różnorakie wydarzenia, żegnając stary rok kalendarzowy, szykujemy kreacje na następne eventy, a nawet snujemy już plany wakacyjne. Wspinanie się po kolejnych szczeblach drabiny zawodowej to zasadniczy cel, jaki obraliśmy sobie jako postanowienie noworoczne, jednak by jemu sprostać trzeba włożyć ogromny wysiłek w pogłębianie swoich kompetencji. Niejednokrotnie wiąże się to z popadaniem w wir pracy. Goniąc z jednego końca miasta na drugi zdajemy sobie sprawę, że pogrążeni w gąszczu obowiązków coraz bardziej zatracamy istotę naszego człowieczeństwa, a bombka niczym niesmąconego szczęścia już dawno rozpadła się na kawałki. Nasza perfekcyjność legła w gruzach, kiedy kolejne plany pokrzyżował nam niechybny los. Tymczasem, miarą idealności jest świadomość, że nigdy się jej nie osiągnie w sposób absolutny. Niedoskonałość jest wpisana w naszą egzystencję, zaakceptujmy to! Jak wyglądałoby nasze życie, gdyby każdy był przewidywalny, a nawet odrobina spontaniczności nie przenikałaby do naszej codzienności? Niech pierwszym krokiem, stanowiącym wyraz wspomnianej spontaniczności, będzie zaangażowanie się na rzecz działań aktywizujących społecznie.

Lekarstwo na złe samopoczucie  

Kolejna nieudana rozmowa rekrutacyjna, napięta atmosfera w miejscu pracy, zła sytuacja finansowa, ciążąca nad nam presja sesji egzaminacyjnej popychają nas do przekładania naszych marzeń na później. Zdesperowani, wyzbyci jakiejkolwiek motywacji – zastanawiamy się, co będzie dalej? W którym momencie naszego życia odnajdziemy od dawien dawna wyczekiwaną harmonię? Może właśnie warto jej poszukać poprzez działalność wolontariacką. To ona rodzi świetną okazję do nawiązania nowych znajomości. Zawarte przyjaźnie mogą procentować na lata! Przyjaciele okażą się ogromnym oparciem w chwilach smutku, dołożą wszelkich starań, by pomóc nam wyjść z opresji. Poza tym, perspektywa wspólnego szukania rozwiązań jawi się po stokroć korzystniej niż w pojedynkę. Ta przyjacielska sieć może z czasem rzutować na realizację nie tylko własnych pragnień, lecz także innych.

Kolejny rok akademicki stanowi rozpoczęcie nowego edukacyjnego rozdziału, wejdźmy w niego przepełnieni radosnym nastawieniem oraz pogodą duchą! Nie zapominajmy jednak, że czas studiów to także idealny moment na kształtowanie rezerwuaru osobowościowego!

Marlena MASZTALERZ