W poszukiwaniu wielkiego „być może”

Fot.
Alfonso Bresciani/Hulu’s Looking for Alaska  

„Szukając Alaski” na pierwszy rzut oka wydaje się prostym i łatwym w odbiorze serialem. Takim, przy którym można się odprężyć i zapomnieć chwilowo o problemach dnia codziennego. Pozory jednak mylą, a ten ośmioodcinkowy obraz okazał się krótką historią o szukaniu sensu i niełatwym życiu młodych ludzi.

Na początku historii poznajemy Milesa Haltera (ps. Pączek). Największą pasją chłopaka jest czytanie biografii znanych i mniej znanych osób oraz poznawanie ich ostatnich słów. Miles w początkowych scenach wyprowadza się z rodzinnego domu, by udać się do szkoły z internatem. Głównym powodem jest jego podróż w poszukiwaniu wielkiego „być może”.  Wkrótce trafia do Culver Creek, w którym niegdyś uczniem był jego ojciec. Rodzice nie rozumieją decyzji syna, ale wspierają go w niej. Po dotarciu na miejsce Halter poznaje Chipa Martina (ps. Pułkownik), który jest jego współlokatorem. Pułkownik wprowadza go w świat szkoły oraz przedstawia zasady. Chip i jego znajomi nie mają łatwo, gdyż „Groźni w tygodniu”, czyli nastolatkowie z bogatych domów, toczą z nimi walkę na perfidne żarty. Walcz albo zgiń, ale nigdy nie donoś dyrektorowi, bo to najgorsze, co możesz zrobić. Chłopcy wraz z Alaską Young oraz Takumim Hikohito w krótkim czasie tworzą zgraną paczkę przyjaciół. Wkrótce Miles zakochuje się w Alasce. Fabuła rozkręca się w momencie, w którym koleżanka Alaski – Marya – zostaje przyłapana wraz ze swoim chłopakiem przez dyrektora placówki (ps. Orzeł) na zabronionych czynnościach. Oboje twierdzą, że zostali „zdradzeni”, a „szczur” doniósł na nich do Orła. Po tym wydarzeniu zostają wydaleni ze szkoły. Zaczynają się poszukiwania szczura.

„Jak wyjść z labiryntu cierpienia?”

Serial z początku wydaje się dość prosty, a fabuła łatwa w odbiorze. Początkowe odcinki rzeczywiście takie są, ujawniają bowiem „beztroskie” życie nastolatków. Nie mają do roboty nic oprócz palenia, robienia sobie nawzajem żartów i chodzeniem na lekcje. Gdy bohaterowie zaczynają uczęszczać na wykłady z religioznawstwa w ich życiu zaczynają się pojawiać pytania o sens życia, o opcje „wyjścia z labiryntu cierpienia”, czy odnalezienia siebie. Na pierwszy plan wysuwają się problemy bohaterów, które zdają się być bagatelizowane przez dorosłych na czele z Orłem. „Szukając Alaski” porusza wiele trudnych spraw, przede wszystkim takich jak skomplikowane relacje rodzinne, szukanie akceptacji, samotność, alkoholizm, nałóg nikotynowy oraz stygmatyzacja pod względem materialnym. Młodzi ludzie zaczynają stawiać fundamentalne pytania, na które nie ma oczywistej odpowiedzi, bo „na najważniejsze pytania nie ma odpowiedzi”.

„Palę, by umrzeć”

Charaktery bohaterów są wyraziste i nieoczywiste. Nie są to zwykli nastolatkowie ze stereotypowymi problemami. Aktorzy świetnie spełniają się w swoich rolach. Szczególnie czwórka głównych, czyli: Charlie Plummer, Kristine Froseth, Denny Love oraz Jay Lee. Drugi plan również błyszczy. Obsada aktorska zdecydowanie poradziła sobie ze swoim zadaniem. Emocje, które wybrzmiewają w poszczególnych scenach są rzeczywiście autentyczne i pozwalają widzowi maksymalnie wczuć się w klimat. W drugiej części serialu tym bardziej, gdyż przeżyć bohaterów jest coraz więcej, więc pojawiają się również wyzwania dla aktorów, którym świetnie stawiają czoła. Mimo iż obsada serialu w zdecydowanie większej części to młodzi ludzie, to nie przeszkadza to w odbiorze również dorosłym.

To samo tyczy się obrazów. Kadry są piękne. Pomimo, że akcja rozgrywa się w jedynie kilku lokacjach to wszystkie są niezwykle klimatyczne oraz szczegółowe. Lokalizacja Culver Creek jest dobrana ze szczególną dbałością. To miejsce bardzo urokliwe, widz może z łatwością wczuć się w nastrój tego miejsca. Pomieszczenia, w których żyją bohaterowie są urządzone w tak drobiazgowy sposób, że z łatwością ukazują ich osobowość. Pokój Alaski „ugina się” pod ciężarem książek, które posiada. Jej „biblioteka życia” odsłania przed obserwatorem jej charakter, czy wrażliwość na sztukę.

„Szukając Alaski” nie jest serialem wyłącznie dla nastolatków, wręcz przeciwnie, dorośli również powinni go obejrzeć i przekonać się z czym prawdopodobnie mierzy się jego dziecko. Może ktoś „Szukając Alaski” znajdzie siebie, a może właśnie uświadomi sobie, że wciąż tkwi w „labiryncie życia”. Serial nie odpowiada na żadne ważne pytania, bo na nie nie ma dobrej odpowiedzi. Jego zadaniem jest raczej naprowadzenie, czy pchnięcie kogoś w dobrą stronę. Warto go obejrzeć, przynajmniej dla świetnej obsady, wspaniałych ujęć, czy zabawnych żartów, tylko nie donoście Orłowi!

Emilia RATAJCZAK