Gorączka włoskiej piłki

Piotr Zieliński miał swój wkład w zwycięstwo Napoli nad Lazio.
(źródło: twitter.com/sscnapoli)

Szalone spotkanie w Neapolu, dominacja Starej Damy, dwa różne oblicza Rossonerich i spokojny awans Nerazzurrich – za nami ćwierćfinały Coppa Italia. W kolejnej rundzie o udział w wielkim finale powalczą Inter z Napoli oraz Juventus z Milanem.

Tegoroczne mecze ćwierćfinałowe tych rozgrywek obfitowały w emocje i nagłe zwroty akcji. Kibice nie mogli narzekać na nudę, gdyż w każdym ze spotkań doczekali się bramek. Sensacyjnych rozstrzygnięć ostatecznie nie było, choć bardzo blisko sprawienia niespodzianki była drużyna Torino.

Decydująca pierwsza połowa w Neapolu

W pierwszym z ćwierćfinałowych meczów Napoli podejmowało Lazio. O awansie miało zadecydować jedno spotkanie, więc obie ekipy wystawiły najmocniejsze składy. W drużynie z Neapolu, ku uciesze polskich kibiców, 90 minut zagrali Piotr Zieliński i Arkadiusz Milik będący ostatnio w coraz lepszej formie. Podobnie jak u Alfreda Hitchcocka zaczęło się od trzęsienia ziemi. Już w drugiej minucie gospodarze objęli prowadzenie, zdobywając, jak się później okazało, jedyną bramkę tego wieczoru. Do siatki trafił Lorenzo Insigne po asyście Piotra Zielińskiego. Prawdziwe szaleństwo miało jednak dopiero nadejść. W przeciągu zaledwie sześciu minut sędzia pokazał dwie czerwone kartki. Najpierw drugą żółtą za podcięcie rywala obejrzał boczny obrońca Napoli Hysaj. Raptem kilka chwil później po faulu w środkowej części boiska żółty kartonik otrzymał Lucas Leiva z Lazio. Źle zareagował na decyzję arbitra i powiedział kilka krótkich słów, które trudno było odczytać z ruchu jego warg. Sędzia natychmiast zdecydował się pokazać za nie bezpośrednią czerwoną kartkę, musiały być więc bardzo obraźliwe. Obie ekipy, grając resztę meczu w wyrównanych, lecz osłabionych składach, nie zdołały zmienić końcowego rezultatu.

Starcie ucznia z mistrzem

Bardzo jednostronne okazało się spotkanie Juventusu Turyn z AS Romą. Bramki (w tym również samobójczą) zdobywali tego wieczoru tylko gracze Starej Damy. Do przerwy tablica wyników pokazywała już 3-0 po trafieniach Cristiano Ronaldo, Rodrigo Bentacura i Leonardo Bonucciego. Obrazu gry nie zmieniło nawet trafienie samobójcze na początku drugiej połowy. Przez całe spotkanie Juve kontrolowało wydarzenia boiskowe, spokojnie i widowiskowo rozgrywając kolejne ataki. W pamięci kibiców pozostanie z pewnością kilka zagrań Douglasa Costy na czele z wykonanym pod własną bramką „elastico”, które kompletnie zdeprymowało rywala. Na podwórku o takich zagraniach mawiało się, oczywiście ironicznie, że „kończyły kariery obrońcom”. Tego wieczoru gracze ze stolicy Włoch nie mieli żadnych piłkarskich argumentów, by nawiązać równą walkę z aktualnymi mistrzami kraju.

Rollercoaster w Mediolanie

Rywalizację AC Milanu z Torino, zakończoną dogrywką i ostatecznym triumfem mediolańczyków, trzeba podzielić na dwie fazy. Pierwsza trwała niemal całe 90 minut. Mimo szybko zdobytej bramki przez podopiecznych Stefano Piolego to teoretycznie słabsza ekipa z Turynu dyktowała warunki gry. Rossoneri ograniczali się do defensywy, w dodatku nieskutecznej, oraz bezowocnych, pojedynczych zrywów. Ich gra wyglądała bardzo źle, piłkarze zdawali się nie mieć pomysłów, momentami wyglądali na zagubionych i bezradnych, a rywale punktowali ich słabości. Za sprawą Bremera najpierw w 34. minucie wyrównali wynik meczu, a potem w 71. wyszli na absolutnie zasłużone prowadzenie. Sprawiedliwym rozstrzygnięciem byłoby, gdyby spotkanie zakończyło się właśnie takim wynikiem i awansem turyńczyków. Tak się jednak nie stało. Pod koniec meczu Stefano Pioli wytoczył na plac boju najcięższe działa w postaci Zlatana Ibrahimovićia, Hakana Çalhanoğlu oraz Rafaela Leão. Zmiany te ożywiły grę zespołu, dzięki czemu już w doliczonym czasie udało się wyrównać i doprowadzić do dogrywki. W tej ekipa z Mediolanu już zdominowała mocno zmęczonych rywali. Pożegnalny występ odnotował Krzysztof Piątek, który w czwartek podpisał kontrakt z Herthą Berlin. Opiewa on, jak podaje większość mediów, na 27 milionów euro plus bonusy.

Ponowny triumf w Mediolanie

Lokalni rywale AC Milanu, notabene grający na tym samym stadionie, pewnie pokonali drużynę z Florencji. Tuż przed przerwą bramkę do szatni zdobył Antonio Candreva po widowiskowej wymianie piłek między graczami Interu. Po przerwie gościom udało się wyrównać. Martín Cácerese wykorzystał dośrodkowanie z rzutu rożnego i strzelił gola głową, jednak to wszystko, na co było stać ekipę Fiorentiny w ofensywie tego wieczoru. Mediolańczycy coraz bardziej dominowali, tworząc kolejne groźne sytuacje. Bardzo aktywny podczas tego spotkania był Lautaro Martínez. Zwycięską bramkę zdobył w 67. minucie Nicolò Barella. Debiut w nowej drużynie zaliczył też sprowadzony kilka dni wcześniej z Tottenhamu Duńczyk Christian Eriksen.

Przed nami mecze półfinałowe rozstrzygane – w przeciwieństwie do poprzednich rund – w dwóch spotkaniach. Nie będzie nadużyciem stwierdzenie, że może z wyjątkiem AC Milanu awansowały do nich absolutnie najsilniejsze drużyny. Trudno dziś wyrokować, która sięgnie po trofeum. Zdecydowanym faworytem jest, jak co roku, ekipa Starej Damy. W poprzednim sezonie turyńczycy odpadli jednak już na etapie ćwierćfinałów, a sensację sprawili gracze Lazio. To oni ostatecznie wygrali trofeum. Podopieczni Maurizio Sarriego muszą mieć się na baczności, ponieważ zarówno Inter, jak i Napoli, są w stanie ich pokonać, jeśli awansują do finału. Pierwsze mecze półfinałowe odbędą się 12 i 13 lutego, rewanże zaś 4 i 5 marca.

Mateusz KAMIŃSKI