Koniec oczekiwania, początek emocji

Podczas jednej z ostatnich kolejek rundy jesiennej doszło do pojedynku Piasta i ŁKS-u, czyli drużyn z przeciwległych biegunów tabeli.
(źródło: Hanna Bardo / PAP)

Kibice polskiej ekstraklasy musieli czekać równo 48 dni na powrót zawodników na boiska. Odpoczynek od zaskakujących zwrotów akcji, niesamowitych emocji i gradu goli wreszcie dobiega końca. Zimowa przerwa stała pod znakiem transferów wychodzących.

Wyprzedaż zawodników nie musi jednak świadczyć o tym, że przez najbliższe miesiące będzie nam dane przeżywać mniejsze emocje. Owszem, poziom piłkarskiej jakości na pewno spadł, jednak mimo to należy wierzyć, że mecze drużyn walczących o najwyższe cele (ale również i o utrzymanie) elektryzować będą kibiców w każdym regionie naszego kraju. Przez ostatnie tygodnie podczas zimowych obozów gracze wszystkich zespołów pracowali nad formą, by właśnie w decydującym momencie być w odpowiedniej dyspozycji. Ręce pełne roboty mieli piłkarscy agenci, którzy czasem mniej lub bardziej na siłę szukali możliwości zarobku na sprzedaży zawodników do bogatszych klubów. Najlepsi ligowcy wyjechali chociażby do Włoch (Haraslín, Piszczek), Grecji (Cafú, Nagy), Francji (Majecki), Szkocji (Klimala) lub Turcji (Sobiech, Guilherme, Łukasik). Kierunki obrane przez graczy nierzadko wychodziły poza granice Europy – jedni z najlepszych polskich snajperów rundy jesiennej swoje dalsze losy realizować będą w USA. Jarosław Niezgoda zakupiony został przez drużynę Portland Timbers, a Adam Buksa – New England Revolution. Wspomnieć należy również o wyprowadzce zawodnika Lecha Poznań Darko Jevtićia. Dalszy etap kariery związał z rosyjskim Rubinem Kazań. Na brak obowiązków w związku z transferami nie mogli narzekać również prezesi wszystkich zespołów. Braki jakościowe i ubytki kadrowe musieli szybko łatać, niestety często zagranicznymi piłkarzami o niepewnych umiejętnościach.

Losowanie mistrza

Mistrzem Polski zeszłego sezonu został Piast Gliwice. Wyczyn zawodników Waldemara Fornalika określany był jako jedna z największych niespodzianek w historii rozgrywek najwyższej piłkarskiej ligi. Eksperci, komentatorzy i po prostu kibice często określają PKO Ekstraklasę mianem loterii, w której mistrzostwo traktowane jest jak gorący ziemniak, który parzy. Lider zmienia się zbyt często, faworyci ponoszą porażki z outsiderami i notują wahania formy. Od tego nie jest w stanie uciec niemal żaden zespół walczący o końcowy triumf. W tym roku o mistrza ponownie bije się kilka drużyn, a fakt braku hegemona świadczyć może tylko i wyłącznie o słabości ligi. Najwyższe miejsce w tabeli zajmuje warszawska Legia, która końcówkę rundy jesiennej zaliczyć może do wyjątkowo udanych. Jej przewaga nie daje jednak spokoju i pewności przed decydującymi meczami. Tuż za plecami warszawiaków znajduje się Cracovia. Trener krakusów już przed rozpoczęciem zeszłego sezonu zapowiadał walkę swojej ekipy o mistrzostwo. Wtedy, jak wiadomo, plan nie wypalił. Tym razem drużyna Pasów jest zdecydowanie bliżej celu. Na najniższym stopniu podium rundę jesienną zakończyła Pogoń Szczecin, która przez kilkanaście kolejek liderowała w tabeli. Mocny start rundy przerodził się jednak w lekki spadek formy, przez co Portowcy w ostatnich pojedynkach przed zimową przerwą grali w kratkę. Strata szczecinian to jednak tylko trzy punkty. Jedno oczko mniej i miejsce czwarte – wciąż dające nadzieje na pozytywny wynik na zakończenie sezonu – to wynik Śląska Wrocław, który podobnie jak Pogoń zaczął rozgrywki z przytupem, a w późniejszych kolejkach nieco podupadł z formą. Pozostałe drużyny znajdujące się w górnej ósemce to kolejno: Lech Poznań, Piast Gliwice, Lechia Gdańsk i Wisła Płock. W „normalnej” lidze strata punktowa tych zespołów raczej nie dawałaby nadziei na wysoką pozycję na koniec sezonu. W ekstraklasie jest jednak inaczej i każda ekipa do ostatniego meczu ma szanse na triumf.

Uwaga! Spadek

Tegoroczne rozgrywki oprócz emocji zapewniają nam również regulaminowe nowości – zamiast dwóch drużyn z ekstraklasą pożegnają się trzy zespoły. Wśród ekip znajdujących się na dnie tabeli powoduje to dużą niepewność. Ostatnie miejsce przed przerwą przypadło beniaminkowi z Łodzi. Powrót ŁKS-u do najwyższej ligi trwał kilka sezonów, spadek może zając im zdecydowanie mniej czasu. Postawa zawodników Kazimierza Moskala nie napawa optymizmem. Trener liczy jednak, że jego piłkarze nawiążą formą i zaangażowaniem do przydomka Rycerzy Wiosny, którym określani są od sezonu, w którym udało im się awansować do najlepszej klasy rozgrywkowej. Trzy punkty nad ŁKS-em znajduje się bijąca niechlubne rekordy Wisła Kraków. Zawodnicy Artura Skowronka ponieśli 10 porażek z rzędu. W meczu z liderującą (sic!) Pogonią udało im się jednak przerwać złą passę. W kończącym rundę spotkaniu odnieśli kolejne zwycięstwo, które pozwoliło im opuścić ostatnią pozycję w tabeli. Do bezpiecznego miejsca wciąż jeszcze jednak daleko. Z dorobkiem 21 punktów spadkową lokatę zajmuje też Korona Kielce. Ta sama liczba oczek zapewnia utrzymanie Arce Gdynia. Wyższa pozycja to efekt lepszego bilansu bramkowego. Wciąż zagrożony jest również Górnik Zabrze, który w 20 meczach zgromadził tylko 23 punkty. Bezpieczniejsi wydają się być Raków Częstochowa oraz Zagłębie Lubin. „Liderem” dolnej ósemki niespodziewanie jest Jagiellonia Białystok, która liczy na mocny start rundy wiosennej i szybki awans w górne rejony tabeli. Pojedynki drużyn dołujących w zestawieniu mogą być paradoksalnie jeszcze bardziej emocjonujące niż te decydujące o mistrzostwie. Liczba zespołów spadających do niższej ligi powoduje bowiem, że każda z ekip, której grozi degradacja, ma nóż na gardle, a więc będzie walczyć jeszcze zacieklej.

Uzupełnienie braków

Drużyny uszczuplone przez zagraniczne kluby musiały w jakiś sposób uzupełnić braki kadrowe. Niektórym udało się to lepiej, innym gorzej. Na pochwałę zasługuje kilka ruchów wewnątrz ligi. Jednym z nich jest transfer gwiazdy ŁKS-u Łódź. Lech Poznań skusił Daniego Ramíreza, który swoje dalsze losy wiązać będzie właśnie ze stolicą Wielkopolski. Hiszpan ma zastąpić w składzie sprzedanego do Rosji Jevtićia. Optymistycznie patrzeć można również na transferowe ruchy obu krakowskich drużyn. Cracovia nie uszczupliła swojego składu o wiodących zawodników, a jedynie wzmocniła go perspektywicznymi piłkarzami. Również będąca w kryzysie Wisła swoimi zakupami zapaliła światełko w tunelu dające nadzieję na utrzymanie. Sprzedażą snajperów kończy się zimowa przerwa dla Jagiellonii, Legii i Pogoni. Duży zarobek skusił zarówno prezesów drużyn, jak i samych zawodników. W odpowiedzi na to Jagiellonia dopina pozyskanie zastępcy Klimali, Pogoń rekompensuje stratę Adama Buksy piłkarskim obieżyświatem Pawłem Cibickim, a Legia w razie niepowodzenia zakupu nowego napastnika planuje dokończyć sezon z José Kanté na szpicy. Stołeczny zespół był królem zimowego okienka transferowego. Mowa jednak nie o transferach przychodzących, a wychodzących. Warszawiacy na tych drugich zarobili ponad 10 milionów euro.

Do końca sezonu zespoły mają do rozegrania po 17 meczów. Drużyny mają więc jeszcze szanse zrealizować swoje cele. Dla jednych będzie to spokojna runda finałowa, dla innych zaś walka o utrzymanie w lidze. Nieliczni powalczą o mistrzostwo. Każda z ekip chce jednak tego samego – zwycięstw, chwały i poparcia kibiców. Najbliższe miesiące pokażą, której drużynie uda się zakończyć sezon triumfalnie i sprawić, by tym razem maszyna losująca mistrza wskazała karteczkę z nazwą jej zespołu.

Maciej JARMOLIŃSKI