Motorsport schodzi do podziemia

Światowy sport wcisnął pauzę. Nie odbywają się praktycznie żadne zawody, a wielu sportowców ma problemy z treningiem. Nie omija to także kierowców wyścigowych. Stąd pojawiła się ciekawa idea – a gdyby wykorzystać możliwości technologiczne i ścigać się online? Na naszych oczach powstaje nowy segment esportu.

O ile bowiem ligi i zawody simracingowe istniały już od dawna i brali w nich udział profesjonalni kierowcy, tak nigdy wcześniej nie było ich tak wielu. Nigdy także ta rywalizacja nie cieszyła się takim zainteresowaniem. W miniony weekend, wykorzystując odwołanie GP Australii i otwarcia sezonu IndyCar, zorganizowano dwa wydarzenia, które skupiły uwagę nie tylko fanów, ale też tych, którzy ścigają się zawodowo.

Pierwszym z nich był wyścig pod patronatem strony internetowej The-Race.com – All Star Esport Battle. W trzech rundach eliminacyjnych uczestniczyli profesjonalni kierowcy, zawodnicy esportowi i gracze, którzy osiągnęli najlepsze wyniki w kwalifikacjach. Ze znanych z torów nazwisk wystartowali w nim m.in. Max Verstappen, Felix Rosenqvist, Neel Jani czy Simon Pagenaud. Rywalizację śledziło na żywo ponad 50 tysięcy widzów, a zapis streama ma prawie 600 tysięcy wyświetleń.

Drugą imprezą było Not The Aus GP zorganizowane przez Veloce Esports. W nim zmagania odbyły się na połowie dystansu Grand Prix Australii mającego rozegrać się w minioną niedzielę, a odwołanego przez pandemię koronawirusa. Na starcie wirtualnego wyścigu ponownie stanęli kierowcy znani z torów F1: Lando Norris, Stoffel Vandoorne i Esteban Gutiérrez. Pojawiło się także nazwisko kojarzone z boiskiem – bramkarz Realu Madryt Thibaut Courtois. Ten bój na różnych stremach oglądało na żywo ponad 170 tysięcy osób, a transmisja prowadzona przez Norrisa była numerem jeden na Twitchu.

Niezbadany potencjał

Te dwa eventy pokazały, że w przypadku braku wyścigów w świecie rzeczywistym, zarówno kierowcy, jak i fani są w stanie szybko przenieść swoją uwagę na rywalizację wirtualną. Sugeruje to, że przy ewentualnym przedłużeniu się przerwy i wsparciu sponsorów można pomyśleć nad czymś bardziej rozbudowanym. Jednocześnie jest to dla zawodników zawodowych świetny trening, bo choć nawet najlepsze domowe zestawy nie są w stanie oddać w stu procentach jazdy samochodem wyścigowym, to wciąż jest to lepsze niż całkowity rozbrat z dyscypliną. Dla kibiców to także świetna rozrywka, gdyż w gruncie rzeczy o sukcesie decydują te same umiejętności co na torze. Podczas gdy piłkarze grający w FIFĘ nie wykorzystują do tego boiskowych nawyków, tak na wirtualnej trasie lata w kokpicie przynoszą efekty.

Poza tym tego typu wydarzenia pozwalają pokonać największy problem sportów motorowych, czyli finanse. Z powodu kosztów dyscyplina ta nigdy nie będzie otwarta dla wszystkich. Wyścigi online otwierają możliwość rywalizacji graczy z osobami żyjącymi z kręcenia kółkiem. I co ciekawe, w tych zmaganiach zazwyczaj lepiej wypadają zawodnicy na co dzień jeżdżący wirtualnymi bolidami. Nie jest to bardzo zaskakujące – „normalni” kierowcy są przyzwyczajeni do odbierania całym ciałem sygnałów od samochodu, podczas gdy w domowym symulatorze trzeba się skupiać głównie na tym, co się widzi.

Co równie istotne, w tego typu pojedynkach możliwe jest zaserwowanie uczestnikom warunków, których nie jest się w stanie osiągnąć na torze. Chodzi o całkowicie równe samochody. Jak byśmy się nie starali, zawsze może się okazać, że w pozornie równych maszynach trafią się wadliwe części. Tutaj tego problemu nie ma. Liczą się jedynie czyste umiejętności.

W kolejnych tygodniach popularność tego typu zawodów może tylko rosnąć. Zarówno dla zawodników, jak i kibiców jest to namiastka tego, czego aktualnie nie są w stanie doświadczać. Jednocześnie kolejne imprezy powinny mieć jeszcze ciekawszą obsadę, gdyż te dwie, o których wspomniałem na początku, zostały zorganizowane w zaledwie trzy dni. Pomysłodawcy obu zapowiedzieli, że w najbliższy weekend wystartują ponownie. Natomiast sama Formuła 1 również zadeklarowała przygotowanie ewyścigów pod swoim patronatem. Mają w nich brać udział kierowcy z obecnej stawki Mistrzostw Świata, a odbywać się będą w weekendy, w które zaplanowano zawody zgodnie z pierwotnym kalendarzem. Możemy się zatem spodziewać kolejnych rekordów w historii simracingu.

Rafał WANDZIOCH