Odmrażanie sportu receptą na powrót do rzeczywistości?

Zrzut ekranu z www.youtube.com/watch?v=eNYWZ1G0CHI&t=1394s

Nie tylko gospodarka powoli wraca do normalnego funkcjonowania. Również sport okazuje się dziedziną, która po kilku miesiącach posuchy znowu będzie cieszyć oczy wiernych fanów. Lekkoatletyka, piłka nożna czy żużel – te dyscypliny niedługo mają powrócić na telewizyjne ekrany. Tymczasem przedstawiciele pierwszej z nich już biorą udział w zawodach.

2020 rok, jak się ostatnio okazało, przejdzie to historii jako ten, w którym nie dojdzie do żadnej lekkoatletycznej międzynarodowej imprezy mistrzowskiej. Igrzyska Olimpijskie przesunięto na przyszły rok, a Mistrzostwa Europy, które miały się odbyć w Paryżu, odwołano. Na przeszkodzie stanęła oczywiście pandemia koronawirusa, która ciągle zbiera na całym świecie śmiertelne żniwo. W niektórych krajach znaleziono jednak sposób, by lekkoatleci mogli rywalizować.

Lekkoatletyka wzorem

W Chinach, Szwecji czy Stanach Zjednoczonych nikt nie myśli, by zaprzestać rozgrywania lekkoatletycznych imprez. Co prawda nie są to mityngi w formie znanej do tej pory – z  wielotysięczną publicznością na trybunach. Zawody w Szwecji można bardziej porównać do treningu. Jak podaje Tomasz Wieczorek na Twitterze, bierze w nich udział maksymalnie 10 zawodników, najczęściej młodzież z jednego klubu. Ciekawostką jest fakt, że w konkursie rzutu dyskiem często mierzona jest tylko najdłuższa próba i to na jej podstawie przyznawane są miejsca. Swojego rodzaju ewenementem okazuje się Białoruś. Tamtejszy rząd bagatelizuję sprawę i przekonuje, że w kraju nie ma wielkiego zagrożenia koronawirusem. Nie istnieją więc przeciwwskazania do uprawiania zawodowego sportu. 30 kwietnia odbył się tam miting w pchnięciu kulą. Co prawda bez większych gwiazd (zaprezentowali się sami Białorusini, rywalizując w parach w różnych częściach kraju) i bez publiczności (zmagania można było śledzić dzięki transmisjom online), ale w końcu nadarzyła się okazja, by poczuć sportową adrenalinę. Z niecierpliwością wielu fanów lekkiej atletyki czekało na rywalizację tyczkarzy. Armand Duplantis, Renaud Lavillenie i Sam Kendricks oddawali skoki… w swoich ogrodach. Zamiast skakać jak najwyżej, sprawdzili, kto w ciągu 30 minut najwięcej razy pokona poprzeczkę zawieszoną na wysokości pięciu metrów. Triumfatorów było dwóch – Szwedowi i Francuzowi udało się to 36-krotnie. Dla kibiców przygotowano transmisję internetową, którą przeprowadziła federacja World Athletics.

Jakie pomysły na resztę tego roku mają mądre głowy lekkiej atletyki? Jak na razie w planie jest kilka mityngów Diamentowej Ligi oraz zawody „wirtualne”. Przedsmak takiej rywalizacji mamy za sprawą zmagań kolarskich, które można obserwować w telewizji. W rozmowie z TVP Sport menedżer lekkoatletów, Marcin Rosengarten, powiedział, że międzynarodowe zawody królowej sportu „na żywo” mogą wrócić już w sierpniu i będą trwać do października. Niedługo powinniśmy zresztą poznać odpowiedź na pytanie, jak długo będziemy musieli poczekać na mityngi w Polsce. Z pewnością sukcesywne odmrażanie gospodarki i  sportu powinno przyspieszyć takie decyzje.

Do startu? Start!

25 kwietnia na specjalnej konferencji prasowej minister sportu Danuta Dmowska-Andrzejuk wraz z premierem Mateuszem Morawieckim poinformowali o wprowadzeniu od 4 maja II etapu przywracania aktywności sportowej. Jak sami wspominali, sport powinien odgrywać istotną rolę w powrocie do normalności, profilaktyce oraz walce z koronawirusem. Właśnie dlatego zapadła decyzja o otwarciu infrastruktury sportowej o charakterze otwartym, takiej jak stadiony sportowe czy boiska szkolne. Będzie mogło korzystać z nich jednocześnie maksymalnie sześć osób. Uruchomione zostaną także pierwsze Ośrodki Przygotowań Olimpijskich, w których jednak, póki co, nie należy spodziewać się dużej frekwencji. Swój przyjazd, według Przeglądu Sportowego, zapowiedziało jedynie pięciu lekkoatletów, którzy będą trenować w Spale. Wznowione zostaną także indywidualne treningi w sportach zawodowych.

Najważniejszą wiadomością konferencji była jednak wiadomość o powrocie PKO Ekstraklasy i rozpoczęciu ekstraligi żużlowej. Piłkarze przerwali rozgrywki po 26. kolejce i mają teraz okazję dokończyć rywalizację o tytuł mistrza Polski. Jest to swojego rodzaju ewenement, ponieważ inne ligowe zmagania (koszykówka, piłka ręczna czy siatkówka) zostały zakończone, a w niektórych przyznano nawet medale. Przed i w czasie zmagań zachowane zostaną oczywiście wszelkie zasady bezpieczeństwa. Zagraniczni zawodnicy przybywają aktualnie na kwarantannie. Wykonywane będą również testy sportowcom, członkom sztabów oraz sędziom. Pierwsze mecze zaplanowane są na ostatni weekend maja, a rozgrywki powinny zakończyć się w lipcu. Oczywiście, zgodnie z obostrzeniami, będą się one odbywać bez udziału publiczności.

Dokładnie takie same zasady będą obowiązywać w czasie spotkań żużlowych. 1. kolejka PGE Ekstraligi ma zacząć się 12 czerwca. Zapowiedziano już, że podczas meczów zawodnikom, sztabom i sędziom mierzona będzie temperatura, a między wszystkimi osobami ma obowiązywać 2-metrowy odstęp w parku maszyn. Nie jest tajemnicą, że przed sezonem nastąpiła renegocjacja kontraktów, z czym nie wszyscy żużlowcy potrafili się pogodzić. Problem może mieć GKM Grudziądz. Jego duńscy zawodnicy – Nicki Pedersen i Kenneth Bjerre zastanawiają się nad rezygnacją z polskiej ligi. Wątpliwości ma również brązowy medalista mistrzostw świata Emil Sajfutdinow z Fogo Unii Leszno. Jest to niezrozumiała dla mnie decyzja, gdyż należałoby zdać sobie sprawę z tego, że wszyscy – kluby, zawodnicy i mechanicy – są poszkodowani w tej trudnej sytuacji. W związku z tym powinno się szukać konsensusu.

Pomimo iż sytuacja z koronawirusem ciągle się nie uspokoiła, trzeba powoli starać się wracać do normalności. Sklepy zaczynają się otwierać, sukcesywnie odmraża się gospodarkę, potrzeba jeszcze powrotu rywalizacji i pozytywnych emocji wśród ludzi. A jak inaczej można to zrobić, jeśli nie przez uwielbiany przez wielu sport?

Marta KOTECKA