Cel był szczytny, ale wykonanie gorsze – skutki są fatalne

Novak Djoković długo uważał, że sytuacja w Serbii pozwala na rozgrywanie meczów tenisowych przy pełnych trybunach.
Źródło: Xinhua News Agency/PA Images

Stało się! To, czego cały świat, nie tylko tenisowy, spodziewał się od niedzielnego wieczora. Novak Djoković zarażony koronawirusem. Tym samym grono chorych związanych z turniejem Adria Tour powiększyło się do ośmiu osób. Jako pierwszy o pozytywnym teście na COVID-19 poinformował Grigor Dimitrov. Jako drugi wiadomością tą podzielił się w poniedziałek rano Borna Corić. Niestety z upływem czasu zarażonych przybywało.

Można mieć tylko nadzieję, że limit chorych się wyczerpał i nikt z pozostałych uczestników cyklu turniejów nie „pochwali” się pozytywnym wynikiem testu na obecność koronawirusa. Niestety wśród chorych są także członkowie rodzin i teamów tenisistów. W poniedziałek wieczorem zarażeni byli również trener przygotowania fizycznego Djokovicia, szkoleniowiec Dimitrova oraz Viktor Troicki z żoną, która jest w ósmym miesiącu ciąży.

Wiadomość, której wielu się spodziewało, pojawiła się dopiero we wtorkowe popołudnie. Djoković w wystosowanym oświadczeniu poinformował o zakażeniu koronawirusem. Dodał również, że zarażona jest jego żona Jelena. Na szczęście ich dzieci mają ujemne wyniki. 

Cel był szczytny

Adria Tour to cykl czterech pokazowych imprez zorganizowanych na Bałkanach przez lidera światowego rankingu – Novaka Djokovicia. Serb do wzięcia udziału w zawodach zaprosił czołowych tenisistów świata oraz tych słabszych, aby pomóc im przetrwać w czasie pandemii. Należy pamiętać, że gracze z dalszych miejsc w rankingu ATP sami muszą za wszystko zapłacić i pokryć wszelkie koszty, a nie zarabiają milionów jak ci najlepsi. Pomysł był dobry, a idea szczytna. Wykonanie okazało się niestety dużo gorsze.

Twór Serba miał być światełkiem w tunelu i próbą powrotu do normalności w czasie wymuszonej przerwy spowodowanej wybuchem pandemii. Dodatkowo na pochwałę zasługuje fakt, iż impreza oprócz wsparcia słabszych zawodników miała również cel charytatywny. Zwycięzca każdego turnieju sam wybierał organizację, na rzecz której przekazywał wygraną. Dominic Thiem nagrodę za triumf w Belgradzie podzielił między dwie instytucje – Instytut Badań nad Dziecięcym Rakiem szpitala św. Anny w Wiedniu i organizację wspierającą badania w zakresie łamliwości kości. Część środków trafiła również do stowarzyszeń tenisowych w krajach, w których odbywały się zawody, np. w Chorwacji było to Narodowe Centrum Tenisa w Zagrzebiu.

Zabrakło rozsądku

Djoković musi liczyć się teraz z ogromną krytyką, która będzie niczym przy tej sprzed tygodnia. Już wtedy, podczas pierwszego turnieju rozgrywanego w Belgradzie, Serb zmierzył się z negatywnymi opiniami, które jak teraz widać, okazały się słuszne. Mecze rozgrywano przy udziale publiczności, a trybuny były wypełnione niemal do ostatniego miejsca. To wzbudziło ogromne oburzenie w tenisowym świecie. W wielu krajach bowiem kibice nie są wpuszczani na stadiony piłkarskie. Z kolei US Open, planowane na przełomie sierpnia i września, odbędzie się bez widzów, a tenisiści będą musieli przestrzegać rygorystycznych zasad sanitarnych. W stolicy Serbii natomiast nikt nie zachowywał żadnego dystansu społecznego. Zawodnicy również do tego nie nawoływali. Wręcz przeciwnie, publikowali zdjęcia z gry w piłkę nożną lub wspólnych kolacji. Najgłośniejsza jednak stała się impreza, którą po zakończeniu turnieju zorganizował Nole w jednym z klubów. Wówczas hiszpańska „Marca” tak pisała o poczynaniach Serba: „Djoković był mistrzem imprezy. Pokazał, że jest nie tylko numerem jeden na korcie, ale także na parkiecie”. Do sieci wyciekły również filmiki, na których tenisiści tańczą bez koszulek i z metalowymi wiaderkami na głowie.

Pojawia się więc pytanie, czy tak powinny zachowywać się gwiazdy światowego sportu?!

Kibice byli oburzeni i wstrząśnięci nieodpowiedzialnością zawodników. Oczywiście wszystko można zrozumieć, sportowiec też człowiek i ma prawo się dobrze bawić. Nie jest to jednak trafiony pomysł w czasie pandemii. Djoković później musiał tłumaczył się z czynów zarówno swoich, jak i kolegów. Jednocześnie zapewniał, że organizatorzy i pomysłodawcy zastosowali się do wszystkich zasad bezpieczeństwa obowiązujących w kraju. Rodzi się natomiast pytanie, czy aby serbskie władze nie zalecały noszenia maseczek i zachowywania dystansu? Co warto zaznaczyć, już wcześniej liderowi rankingu ATP zarzucano lekceważenie zagrożenia i głoszenie tez sprzecznych z dostępną wiedzą naukową, kiedy sceptycznie wypowiedział się o poszukiwaniu szczepionki na koronawirusa.

Nie brakuje negatywnych komentarzy

Krytycznie o całej imprezie wypowiadają się nie tylko fani, ale również tenisiści. Jako jeden z pierwszych głos zabrał, jak zwykle, Nick Kyrgios, który słynie z ciętego języka. Australijczyk każdą nową informację komentuje na Twitterze. W poniedziałek odpowiedział na wpis Coricia, życząc mu szybkiego powrotu do zdrowia. Jednocześnie napisał: ”Bezmyślna decyzja o szybkim powrocie tenisa. Tak się dzieje, jeśli lekceważysz wszystkie wcześniej ustalone zasady. TO NIE JEST ŻART”.

Swoje zdanie wyrazić postanowił także Andy Murray. – Organizowanie imprez masowych, na których pojawiają się ludzie z całego świata, to przepis na rozprzestrzenianie się wirusa. To lekcja dla wszystkich – jeśli jeszcze takowej nie dostaliśmy – by traktować to poważnie i zachować jak największe środki bezpieczeństwa – stwierdził Szkot w rozmowie z „Daily Mail”.

Teraz każdy pięknie przeprasza…

Wszystkich zarażonych poza chorobą łączy jeszcze jedna rzecz. Każdy z nich przeprasza i żałuje swoich czynów. Dimitrov na swoim koncie na Instagramie wezwał wszystkich, z którymi mógł mieć kontakt w ostatnich dniach, o przebadanie się i podjęcie odpowiednich środków ostrożności. Bułgar wyraził smutek i ubolewanie oraz przeprosił za wszystkie krzywdy, które mógł wyrządzić, nie będąc świadomym swojej choroby.

Natomiast Djoković w opublikowanym oświadczeniu napisał, że turniej został zorganizowany w momencie, kiedy wirus osłabł. Wierzył, że warunki do jego organizacji były spełnione. Dodał również, iż jest to nowa rzeczywistość, z którą musimy nauczyć się żyć i radzić. Nie wykazał się szczególną skruchą, ale na szczęście po kilku godzinach się zrehabilitował. W komunikacie zamieszczonym na Twitterze wyraził swój głęboki żal, że turniej, którego był pomysłodawcą, wyrządził tyle krzywd. Przyznał się do błędu i przeprosił. Zaapelował również do obecnych na trybunach kibiców lub osób mających z nimi kontakt o poddanie się testom na obecność koronawirusa. Lider rankingu ATP obiecał także przekazanie niezbędnych środków medycznych do miast, w których imprezy zdążyły się odbyć.

Wielu fanów po przeczytaniu wypowiedzi Serba, w których nawiązywał do koronawirusa, mogło odnieść wrażenie, że niczego się nie boi i lekceważy całą sytuację. Organizacja cyklu turniejów też była uznawana przez większość za lekkomyślną. Najważniejsze jednak, że po wydarzeniach ostatnich dni Djoković zmienił zdanie. Przyznał, iż kierował się tylko czystym sercem i szczerymi intencjami. Zrozumiał również, że na organizację takiej imprezy było za wcześnie. Na końcu dodał, że modli się o zdrowie wszystkich chorych. Miejmy nadzieję, że kibice zapamiętają mu właśnie te słowa, a nie „dzikie” tańce w klubie.

Cykl turniejów Adria Tour został ostatecznie odwołany. Tenisiści nie pojawią się ani w Czarnogórze, ani w Bośni i Hercegowinie. Impreza, która powstała ze szczerych intencji i w charytatywnym celu, niestety tragicznie zakończyła swój „żywot”.

Natomiast my, kibice, obecnie możemy tylko życzyć dużo zdrowia chorym, mieć nadzieję, że ich grono się nie powiększy i głęboko wierzyć, że niedługo możliwe będzie ujrzenie wszystkich w pełni sił na korcie.

Julia JUREK