Zamieszki Zjednoczone

Nie ustają doniesienia o dramatycznych wydarzeniach mających miejsce w USA. Morderstwo czarnoskórego mężczyzny dokonanego przez „stróża prawa” wywołało reakcje całego świata. W wyniku zamieszek, które wybuchły po śmierci 46-letniego George’a Floyda, zginęło już co najmniej pięć osób. Szacuje się, że demonstracje przeciwko rasizmowi i systemowej przemocy odbyły się w ostatnich dniach w około 200 amerykańskich miastach.

Zamieszki i protesty rozpoczęły się w Minneapolis po śmierci czarnoskórego George’a Floyda. Podczas zatrzymania mężczyzna wdał się w dyskusję z policjantami, a jeden z nich przydusił go kolanem do ziemi. Mimo że 46-latek mówił, że nie może oddychać, funkcjonariusz nie zwolnił uścisku. Gdy na miejsce przyjechała karetka, nieprzytomnego Floyda zabrano do wozu, jednak w drodze do szpitala stwierdzono zgon.

Amerykanie wyszli na ulice, żądając sprawiedliwości, twierdząc, że to zabójstwo na tle rasowym. W większości miast gwałtownie rośnie liczba rabunków. Do starć z policją doszło m.in. w Bostonie, Nowym Jorku, Waszyngtonie, Chicago, Seattle, Salt Lake City i Filadelfii. W amerykańskiej stolicy podpalony został kościół nieopodal Białego Domu. Tłum zdewastował też pomniki, w tym upamiętniający Tadeusza Kościuszkę w Parku Lafayette’a. Wydaje się, że lokalne władze są na granicy kompletnej utraty kontroli nad sytuacją.

Protestujący domagają się ukarania Dereka Chauvina, policjanta, który doprowadził do śmierci Floyda oraz towarzyszących mu oficerów, którzy nie zaprotestowali, gdy ten dusił zatrzymanego. Chauvin został aresztowany i oskarżony o morderstwo trzeciego stopnia kilka dni po zdarzeniu. Z relacji świadków wynika, że George Floyd fizycznie bronił się przed zatrzymaniem, po czym został powalony na ziemię. Interweniowało czterech funkcjonariuszy, z których jeden – Derek Chauvin – przez 8 minut i 46 sekund trzymał kolano na karku 46-latka pomimo tego, że zatrzymany zgłaszał, iż nie może oddychać. Jak donoszą amerykańskie media, Floyd, który jeszcze na początku podduszania protestował wymawiając wielokrotnie „I can’t breathe” (ang. nie mogę oddychać), przez ostatnie 2 minuty akcji policjantów nie dawał już żadnego znaku życia.

Takiej fali protestów i zamieszek Ameryka nie widziała od roku 1968, kiedy to miał miejsce zamach na Martina Luthera Kinga. Cała sytuacja jest prawdopodobnie największym wyzwaniem w politycznej karierze prezydenta Donalda Trumpa. Rozruchy są coraz bardziej gwałtowne i rozszerzają się na kolejne miasta. W zasadzie nie ma już stanu w USA, w którym do protestów by nie dochodziło – obecnie mają one miejsce od Alaski po Florydę.

W niektórych stanach postawiono w stan gotowości Gwardię Narodową, która pomaga opanować sytuację. Protesty pokazują też, że to nie tylko czarnoskóra część społeczeństwa daje upust swojej frustracji. Wśród przeważnie młodych demonstrantów jest także wielu białych, często dobrze sytuowanych Amerykanów, którzy także mają dość. Dość kraju, który nie zapobiega policyjnej przemocy i rasizmowi, tylko na nie przyzwala. 

Karol SZABANOWSKI