Żużlowe podsumowania – Motor Lublin

Jeszcze rok temu Motor Lublin był beniaminkiem, który dopiero co klimatyzował się w Ekstralidze. W tym sezonie miał już możliwość walki o najwyższe cele. W decydującym spotkaniu, po heroicznej walce do ostatniego biegu, ostatecznie uznał wyższość zielonogórskich Myszek, jednak wielokrotnie w minionych miesiącach pokazywał, na co go stać.

Po zakończeniu kariery przez Andreasa Jonssona lublinianie musieli znaleźć za niego dobre zastępstwo. Do drużyny podczas zimowej przerwy dołączył Matej Zagar, który miał jeździć za Szweda, oraz Jakub Jamróg. Mocnymi punktami zespołu przez cały sezon byli Grigorij Łaguta oraz Mikkel Michelsen. Oprócz nich na torze można było zobaczyć: Wiktora Lamparta, Pawła Miesiąca oraz Viktora Trofymov. Zawodnikiem klubu został też Jarosław Hampel, którego Motor wypożyczył z Unii Leszno.

Koziołki, podobnie jak Byki, nie zdecydowały się w tym sezonie na skorzystanie z instytucji gościa. Do tego grona zalicza się również Włókniarz Częstochowa. Zapis o możliwości sprowadzenia do drużyny takich zawodników jest stosunkowo nowy, jednak większość drużyn (6) zdecydowała się go użyć.

Wszędzie dobrze, ale w Lublinie najlepiej

W ciągu całego sezonu Motor zaliczył osiem zwycięstw i sześć porażek. Biorąc pod uwagę fakt, że jest to zespół, który dopiero w 2019 roku wszedł do Ekstraligi, można śmiało stwierdzić, że jego zawodnicy są ambitni i realizują najważniejszy cel, czyli wejście do PO. Już w poprzednim sezonie nie mieli problemów z utrzymaniem się w najwyższej lidze rozrywkowej, a tym bardziej w tym, gdzie byli o włos od wejścia do play-offów.

Najlepiej lublinianie radzili sobie na własnym podwórku. Na siedem kolejek przegrali u siebie tylko jeden mecz – 31 sierpnia z Włókniarzem Częstochowa. Gorzej było na wyjazdach, gdyż udało im się zwyciężyć w zaledwie dwóch spotkaniach. Biorąc jednak pod uwagę ich dyspozycję na meczach domowych, nie ma się czego wstydzić. Stadion Miejski to prawdziwy atut tej drużyny, co Motor udowadnia od awansu w poprzednim roku.

Moment sezonu

Sezon 2020 w wykonaniu Motoru zdecydowanie można określić jako barwny. Przez cały czas było się czemu przyglądać. Jednym z najważniejszych momentów był jednak mecz, w którym lublinianie walczyli o wejście do play-offów.

W 14. rundzie, a więc ostatniej w fazie zasadniczej, na lubelski stadion przyjechała drużyna Falubazu Zielona Góra. Myszki zdecydowanie miały ułatwione zadanie – by wejść do PO, musiały jedynie zremisować w dwumeczu. Koziołki natomiast zwyciężyć więcej niż 14-stoma „oczkami”, gdyż w przy Wrocławskiej 69 przegrały 38:52. Wizja tak sporej przewagi punktowej wydawała się niemal niewiarygodna, jednak od pierwszego biegu zespół z Lublina udowadniał, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych.

Spotkanie obfitowało w wiele upadków, ostrzeżeń czy pretensji, a dwóch zawodników zostało odwiezionych karetkami do szpitali. Obie drużyny za wszelką cenę chciały osiągnąć wyśniony awans. O wyniku spotkania zadecydował ostatni bieg. Ostatecznie dwumecz zakończył się remisem, a osobą, która pogrzebała marzenia lublinian o play-offach, był Patryk Dudek, który niewzruszenie mknął do mety na pierwszej pozycji.

Po trupach do celu

Motor to drużyna z ambicjami, która nie ogląda się za siebie. Metka „słabego beniaminka” została odcięta już w poprzednim roku. Obecnie o lublinianach mówi się raczej jako o rekinach, które balansują na granicy jazdy fair play. Utrata Jonssona ostatecznie pozbawiła drużynę pierwiastka spokoju i rozwagi. Mecze z Koziołkami zawsze dostarczają sporo emocji, jednak nie zawsze takich, jakich życzą sobie kibice.

Mimo iż w tym roku Motorowcom nie udało się spełnić największego marzenia i wejść do fazy play-off, to zdecydowanie można powiedzieć, że jeszcze będą próbować. Przyszły sezon może należeć właśnie do nich.

Emilia RATAJCZAK