W głowie mistrza

Źródło: Sandra Wawrzyniak/Flesz

Daria Abramowicz wniosła wielki wkład w sukces Igi Świątek. Psycholog sportu w grudniu poprzedniego roku opowiedziała nam o tym, jak pracuje z zawodowymi sportowcami.

Andre Agassi, uznawany za jednego z najlepszych tenisistów w historii, w autobiografii „Open” stwierdza, że przez całe życie nienawidził dyscypliny, którą uprawiał. Czy można w takim przypadku odnieść sukces w sporcie?

– Agassi do dzisiaj zadaje sobie pytanie, czy rzeczywiście tak było. Później poznał przecież Steffi Graf, a więc sport, którego nienawidził, dał mu wszystko, co najważniejsze i najdroższe w życiu. Amerykanin to najlepszy przykład, że możliwe jest osiągnięcie sukcesu, a jednocześnie odczuwanie tak trudnych emocji. Warto zastanowić się, czy jest to napęd, który pozwala na przekroczenie granic własnego komfortu. Michael Phelps nie ukrywa, że przez lata pływał „napędzany” złością i gniewem, a to bardzo silne bodźce. Pytanie brzmi, ile sportowiec jest w stanie funkcjonować w ten sposób, jednocześnie zachowując zdrowie psychiczne.

Sportowcy przyjmują różne typy postaw. Bramkarz Huddersfield Town* Kamil Grabara, lekko mówiąc, „nie gryzie się w język” w mediach społecznościowych. To gra czy pewność siebie?

– Być może takim zachowaniem buduje samego siebie. Opinia publiczna odgrywa obecnie bardzo dużą rolę, jeśli chodzi o komfort sportowca. Istnieją zawodnicy, którzy mogą sobie pozwolić na takie kontrowersyjne zachowanie. Zlatan Ibrahimović choćby, żegnając się z LA Galaxy, stwierdził, że Amerykanie mogą powrócić do oglądania baseballu. To komunikat zero-jedynkowy. Mimo tego jego wpis na Twitterze zebrał 300 tysięcy polubień. Wszystko zależy od podejścia osoby – od tego, jak funkcjonuje w świecie mediów – szczególnie społecznościowych – i na ile świadomie to robi.

Czyli można odbierać to jako próbę kreowanie siebie jako lidera bądź wyróżniającą się postać?

– Zdecydowanie tak. Sportowcy coraz częściej używają mediów społecznościowych, by budować swoją markę, być bardziej atrakcyjnym dla potencjalnych partnerów lub – z drugiej strony – pokazywać, że przede wszystkim są ludźmi. Możesz kreować siebie jako silnego, pewnego siebie i zdecydowanego zawodnika bądź po prostu pokazać prawdziwą twarz i powiedzieć: „Nie jestem herosem, maszyną. Mi również mogą się zdarzyć gorsze dni.”. I taka postawa staje się coraz bardziej popularna. To bardzo ciekawy i przyszłościowy wątek.

Często jesteśmy świadkami sytuacji, w której zawodnik – niezależnie od wieku – wyjeżdża za granicę i nie może odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jaki wpływ ma różnica kulturowa na jego dyspozycję?

– Kontekst kulturowy jest bardzo istotny w momencie wdrażania się w system funkcjonowania zespołu. Dotyczy to również podejmowania współpracy z trenerem w sportach indywidualnych, kiedy jest on innej nacji niż zawodnik. Gdy dochodzi do tego zderzenie na płaszczyźnie obyczajów, pojawiają się różnego typu wyzwania. Coraz częściej sportowcy próbują jednak przygotować się do takich sytuacji, co jest dowodem wzrostu świadomości.

Trener Dinamo Zagrzeb* Nenad Bjelica, trenując kilka lat temu Lecha Poznań, stwierdził, że nie potrzebuje psychologa w swoim sztabie. Sam jest bowiem najlepszą pomocą dla swoich piłkarzy. Czy możliwe jest łączenie tych funkcji?

– Trzeba rozgraniczyć psychologię w sporcie na poziomie oddziaływań psychoterapeutycznych, od rzeczy bieżących, związanych z komunikacją, „budową” zawodnika oraz narzędzi związanych z radzeniem sobie z napięciem. Trener zawsze jest najbliżej sportowca, niezależnie od dyscypliny. Jeśli szkoleniowiec posiada odpowiednie umiejętności, jego wpływ jest nieoceniony.

Gdy wyczerpuje się „chemia” pomiędzy zawodnikami a trenerem, wina leży po jednej ze stron czy być może jest to zbiór kilku czynników?

– To zdecydowanie zespół czynników rozkładających się nierównomiernie. Po stronie trenera leży zauważanie, że pewne symptomy zmęczenia relacyjnego zaczynają się pojawiać. Tylko wówczas można wprowadzić jakieś zmiany. De facto nie wiemy, jak jest w przypadkach zespołów prowadzonych przed jednego szkoleniowca przez wiele lat. Tam takie przesłanki pojawiały się na pewno. Zostały jednak zauważone i wprowadzono środki mające zapobiegać postępowi tego procesu. To klucz to długoletniej współpracy będącej ogromnym kapitałem.

Na czym opiera się praca psychologa w sztabie drużyny lub zawodnika?

– To trochę inny rodzaj pracy niż ta gabinetowa. Psycholog jest bowiem obecny w każdym aspekcie życia drużyny czy zawodnika. Utrzymuje stały kontakt ze sztabem szkoleniowym. W związku z tym ta praca ma zupełnie inną dynamikę. Coraz częściej dochodzi do takiej formuły współpracy.

Jaką więc władzę powinien mieć w samym sztabie? Czy może zwrócić uwagę trenerowi, że powinien w pewien określony sposób zwracać się do zawodnika?

– Na pewno nie powinien tego robić w jego obecności. Wiele zależy od tego, jaką relacje wypracuje sobie sztab z psychologiem. Najlepiej, gdyby ten był takim zewnętrznym okiem, który obserwuje pracę i udziela wskazówek, choćby jak formułować komunikaty. Nie powinien robić tego za trenera, ale w pewien sposób „budować” go po to, by miał jak najwięcej narzędzi. Należy bowiem pamiętać, że zawsze to szkoleniowiec jest najbliżej zawodnika.

Jedną z sytuacji kryzysowych spotykanych w sporcie jest śmierć rywala w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Jak przywrócić sportowcowi niezbędną pewność siebie i wewnętrzny spokój?

– To jedna z najtrudniejszych sytuacji, jaką psycholog może spotkać w swojej pracy – wsparcie zawodnika po tak bliskim doświadczeniu śmierci. Nosi to znamiona pracy z traumą. Absolutnie wymaga to długofalowej pracy psychoterapeutycznej. Oczywiście, nie każdy będzie potrzebował takiej pomocy. Warto jednak indywidualnie przyglądać się emocjom towarzyszącym takiej osobie. Narzędzia i metody pracy zawsze będą dostosowane do jednostki.

Rozmawiali Wiktoria ŁABĘDZKA i Rafał WANDZIOCH

* Wywiad przeprowadzono w grudniu ubiegłego roku.