Walka o duszę

Na co przy wyborze nowego prezydenta postawią Amerykanie? Fot. iStock, Shutterstock & Getty Images; Ilustracja – Bankrate

W nadchodzących wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych Ameryki wezmą udział Donald Trump i Joe Biden. Obaj wybrali również swoich potencjalnych zastępców – są nimi odpowiednio Mike Pence i Kamala Harris. Wskazany podczas wyborów prezydenckich w USA kandydat będzie pełnił czteroletnią kadencję, po czym ponownie może być wybrany tylko raz. Ameryka jest podzielona, a dyskusje są burzliwe. Trwa zacięta walka o miejsce w Białym Domu. Czy obecny prezydent zdoła uzyskać reelekcję?

Wybory w USA są pośrednie, a nie bezpośrednie jak np. w Polsce. Oznacza to, że to nie obywatele przy urnach bezpośrednio wybierają głowę państwa, a robi to w ich imieniu inne ciało. W przypadku Stanów Zjednoczonych Ameryki jest to Kolegium Elektorskie. Formalnie zatem wyborcy głosują na elektorów. Wiedzą jednak, którego kandydata dany elektor będzie popierał. To bardzo komplikuje podanie wyników, które byłyby adekwatne do faktycznej liczby głosów oddanych na danego kandydata. Niezależnie od tego, jak rozłożą się proporcje w głosowaniu, niemal we wszystkich stanach (oprócz Maine i Nebraski) zwycięzca dostaje poparcie wszystkich elektorów. W historii Stanów Zjednoczonych już kilkukrotnie zdarzyło się, że kandydat, który wcale nie zdobył większości głosów podczas wyborów powszechnych, uzyskał jednak przewagę w Kolegium Elektorskim. Dzięki temu mógł zgodnie z obowiązującym prawem objąć urząd prezydencki na czteroletnią kadencję. Donald Trump, który odmówił udziału w wirtualnej debacie prezydenckiej z prowadzącym w sondażach Joe Bidenem, zapowiedział, że jeśli wynik głosów oddanych korespondencyjnie będzie dla niego wyraźnie niekorzystny, złoży protest.

Wybory, a koronawirus

W związku z epidemią koronawirusa w tym roku w USA znacząco poszerzono możliwość głosowania korespondencyjnego. Przed czterema laty ten sposób oddania głosu wybrało ponad 40 milionów Amerykanów. W tym roku liczba ta będzie większa – zgodnie z sondażem dla stacji NBC głosować tak zamierza ponad 50% obywateli Stanów Zjednoczonych Ameryki. Czołowi politycy Partii Demokratycznej uważają, że to najbezpieczniejszy sposób przeprowadzenia wyborów w trakcie epidemii. Republikanie – w tym prezydent Donald Trump – wyrażają natomiast obawy, że masowe głosowanie korespondencyjne przyczyni się do oszustw. W większości amerykańskich stanów wprowadzono ułatwienia dla osób, które nie chcą w dniu wyborów stać w kolejkach. Usprawniono więc proces spełnienia swojego obywatelskiego obowiązku przed tą datą. Po otrzymaniu karty wyborczej pocztą można ją odesłać lub osobiście pójść do jednej z komisji i tam ją zwrócić. W Waszyngtonie w kilku punktach miasta ustawiono specjalne kontenery, do których można wrzucić swój głos. Różnice między elektoratami widać w odpowiedzi na pytania o sposób głosowania. W głosowaniu wczesnym osobistym oraz korespondencyjnym przewagę mają sympatycy Bidena – odpowiednio 55% do 40% oraz 69% do 27%. Wśród osób, które zamierzają udać się do komisji wyborczych 3 listopada, zdecydowanie prowadzi Trump (63% do 31%).

Komu ufa Ameryka?

Koronawirus, Sąd Najwyższy i polityka zagraniczna – to obszary, w których kandydat Demokratów na prezydenta USA Joe Biden cieszy się według Pew Research większym zaufaniem Amerykanów niż ubiegający się o reelekcję Donald Trump. Z opublikowanego przez wspomniane centrum badawcze sondażu wynika, że na mniej niż miesiąc przed wyborami prezydenckimi Biden ma nad Trumpem przewagę 10 punktów procentowych. Ośrodek wyszedł poza prosty przedwyborczy sondaż i zbadał poziom zaufania Amerykanów do ubiegających się o Biały Dom kandydatów w najważniejszych obszarach polityki. I tak, Trump budzi większe zaufanie obywateli USA w kwestii gospodarki. 52% Amerykanów uważa, że dobrze poradzi on sobie w tym obszarze. W sukces Bidena na tym polu wierzy 51% ankietowanych. W pozostałych pięciu badanych obszarach przewagę ma Biden. W przypadku zarządzania służbami bezpieczeństwa jest to 49% (wobec 45% dla Trumpa), a w kwestii Sądu Najwyższego – 55% do 49%. Amerykanie bardziej wierzą w kandydata Demokratów także w kwestii polityki zagranicznej (54% do 45%). Doświadczony polityk Demokratów największą przewagę ma przy pytaniach o odpowiedź państwa na epidemię koronawirusa (57% do 40%) oraz o zapewnienie jedności kraju (50% do 30%).

Mobilizacja wyborcza

Pew Research Center odnotowuje, że większość Republikanów i Demokratów twierdzi, że różnice między kandydatami wykraczają poza politykę i dotyczą „podstawowych amerykańskich wartości i celów”. Uważa tak 80% sympatyków Bidena i 77% zwolenników Trumpa. Rezonuje to z hasłami wyborczymi obu sztabów. Sztab Demokraty głosi, że nadchodzące wybory to walka „o duszę Ameryki”. Trump mówi natomiast o najważniejszych wyborach w historii USA i ostrzega, że zwycięstwo jego rywala oznaczać będzie skręt kraju w kierunku socjalizmu, a nawet komunizmu. Do początku października w wyborach prezydenckich zagłosowało już ponad sześć milionów wyborców w 27 stanach. Frekwencja jest znacznie wyższa niż w 2016 roku, gdy o tej porze głos oddało zaledwie 750 tys. Amerykanów. O Karolinę Północną – jeden z kluczowych stanów w amerykańskich wyborach prezydenckich – stoczy się w tym roku według prognoz zacięta walka między Trumpem i kandydatem Demokratów Joe Bidenem. Partie wydały tu dotychczas na reklamy telewizyjne już łącznie 32 miliony dolarów. W 2016 roku Trump zwyciężył w Karolinie Północnej przewagą 3,7 punktu procentowego.

Portal The Hill pisze, że terminy kończące głosowanie korespondencyjne oraz zakazy liczenia głosów przed dniem wyborów oznaczają, że w niektórych kluczowych stanach wyborczych rezultatów możemy nie poznać w nocy z trzeciego na czwartego listopada. Dotyczy to między innymi Michigan, Pensylwanii oraz Wisconsin.

Karol SZABANOWSKI