Koronawirus kontra świat

Przedsiębiorcy muszą liczyć każdą złotówkę. Fot. tourspoland.com

Z powodu drugiej fali pandemii władze ogłosiły kolejne obostrzenia. Spora część z nich dotyczy funkcjonowania branży handlowej, gdyż zamknięta została cześć sklepów w galeriach. Rząd mówi wprost, że sytuacja epidemiczna kraju jest poważna, zapowiadając równocześnie, że jeśli nic się nie zmieni, to zostanie wprowadzony lockdown. Przedsiębiorcy i przewoźnicy cierpią na braku koordynacji i jasnych kryteriów we wprowadzaniu restrykcji na granicach wewnątrz Europy. Jak świat poradzi sobie z wirusem?

Liczba zakażeń koronawirusem SARS-CoV-2 wykrytych w Polsce wzrasta. Każdego dnia resort zdrowia informuje o kolejnych, idących w tysiące, wykrytych w ciągu doby przypadkach. Od 7 listopada w Polsce weszły w życie nowe obostrzenia. Klasy 1-3 przeszły na naukę zdalną, w galeriach handlowych zamknięto większość sklepów, hotele mogą przyjmować jedynie gości podróżujących w celach służbowych. Obostrzenia te mają obowiązywać do 29 listopada. Na całym świecie potwierdzono ok. 50 mln zakażeń koronawirusem. Liczba zgonów osób zakażonych SARS-CoV-2 przekroczyła już ponad milion osób. Ludzkość jest zmuszona do przestrzegania dyscypliny. W przeciwnym razie nasze funkcjonowanie w życiu społecznym będzie sprowadzone do granic możliwości.

Problemy restauratorów

Na cztery dni przed upływem dwutygodniowego terminu, w poniedziałek wieczorem, w Dzienniku Ustaw opublikowane zostało rozporządzenie rządu zmieniające wcześniejsze Rozporządzenie ws. ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Z dokumentu wynika, że do odwołania restauracje, kawiarnie, bary czy pizzerie będą mogły wyłącznie wydawać dania na wynos lub dowozić je klientom. Zdaniem specjalistów w pomieszczeniach gastronomicznych znajduje się bardzo dużo osób na niewielkiej powierzchni. W związku z tym dochodzi do częstych zakażeń, a maseczka nie jest tam używana. – Jest nam ciężko. Obecna sytuacja nie pozwala na aktywne działanie biznesu. Jesteśmy zmuszeni redukować liczbę pracowników. Jeśli koronawirus nie ustąpi w ciągu kilku miesięcy, to będziemy zmuszeni zamknąć lokal. Nikt z nas nie był w stanie przewidzieć takiego scenariusza. Obecnie w jakimś stopniu ratuje nas jedynie możliwość sprzedaży „na wynos”. Mimo to klientów jest mało i jest to zrozumiałe. Każdy obawia się o swoje zdrowie, dlatego wolą zostać w domu, jeśli nie ma konieczności wychodzenia z niego. Nie wiadomo, co się jeszcze może wydarzyć. Miejmy nadzieję, że najgorsze już za nami – stwierdza jasno właściciel jednej z poznańskich restauracji – Michał Michalski.

W zdrowym ciele zdrowy duch

W związku z epidemią w naszym kraju zakazano prowadzenia działalności basenów, aquaparków, siłowni, klubów i centrów fitness. Są jednak pewne wyjątki. Ustawodawca, aby nie ograniczyć zupełnie możliwości przygotowywania się do wydarzeń sportowych, dopuścił działalność tych placówek, które są przeznaczone dla osób uprawiających sport w ramach współzawodnictwa, zajęć  lub wydarzeń. Ministerstwo Rozwoju, Pracy i Technologii zwróciło uwagę, że w takich przypadkach wymagany jest udział trenera, w tym zewnętrznego trenera personalnego, instruktora lub osoby wyspecjalizowanej w prowadzeniu tego typu zajęć, która sprawuje nadzór. Podmiot uprawniony do udostępnienia obiektu, organizator wydarzenia sportowego lub zajęć sportowych ma też obowiązek zapewnienia 15-minutowych odstępów między wchodzącymi i wychodzącymi lub w inny sposób ograniczyć kontakt między nimi. – Dostosowaliśmy działalność  klubu fitness do wymogów obowiązującego Rozporządzenia Rady Ministrów, zapewniając możliwość kontynuowania treningów w ramach współzawodnictwa sportowego, zajęć sportowych lub wydarzeń sportowych z zachowaniem pełnego reżimu sanitarnego. Jest to obiekt wielkopowierzchniowy, zlokalizowany w nowoczesnym budynku, zapewniający m.in. właściwy obieg i wymianę powietrza oraz warunki do bezpiecznego przemieszczania się bez kolejek – mówi Monika Goździcka, menadżerka klubu fitness w Poznaniu.

Co z edukacją?

W środę 4 listopada premier Mateusz Morawiecki poinformował o kolejnych obostrzeniach wprowadzanych w związku z pandemią. Do końca listopada nauka zdalna rozszerzona została na klasy 1-3. Premier poinformował jednocześnie, że opieka w przedszkolach i w placówkach przedszkolnych pozostaje bez zmian. Choć mamy do czynienia z kolejnym już etapem wprowadzania obostrzeń, czemu towarzyszą apele premiera Mateusza Morawieckiego o ograniczenie kontaktów społecznych i zachowanie szczególnej ostrożności, to ministerstwo nie widzi powodu, by zadbać o większe bezpieczeństwo nauczycieli i pracowników oświaty. W komunikacie ministerstwa edukacji nie ma słowa np. o dobrowolnych testach dla nauczycieli na koronawirusa czy też o szczepionkach na grypę. Mimo, że wielu z nich wciąż musi pracować w szkole oraz kontaktować się z grupami uczniów. „Nauczyciele oraz inni pracownicy szkół i placówek oświatowych realizujący nauczanie zdalne będą mogli zostać oddelegowani do pracy w domu z wyłączeniem przypadków, gdy jest to niezbędne do realizowania zadań na terenie placówki. Rozwiązanie to przyczyni się do zmniejszenia rozprzestrzeniania się wirusa wśród pracowników na terenie placówki” – czytamy w komunikacie ministerstwa. Koronawirus rozprzestrzenia się w niepokojącym tempie i żadne zaostrzanie przepisów nie będzie miało znaczenia, jeśli będą one lekceważone przez ludzi. Motywacją do przestrzegania obostrzeń jest informacja o możliwości wprowadzenia kwarantanny dla całego kraju. Niektóre z nałożonych zakazów są mocno dyskusyjne, bo tak naprawdę tylko nasz wspólny rozsądek będzie w stanie wygrać z epidemią.

Karol SZABANOWSKI